-->

cover

poniedziałek, 1 października 2018

Kto może Ci dać taaaaki bukiet...?

Pięć lat temu opublikowałam pierwszego hipopotamowego posta :) Patrzę na zdjęcia, przeglądam przepisy i wspominam różne etapy mojego życia. Myślę o miejscach, w których mieszkałam i o ludziach, którzy się ze mną cieszyli blogowymi pysznościami. Pięć lat to naprawdę sporo czasu... Zastanawiałam się w ubiegłym roku, gdzie mnie los poniesie, ale kolejne blogowe urodziny znowu świętuję w Szkocji i mam wrażenie, że etap ustawicznych przeprowadzek już za mną. Lubię moje szkockie życie z wielu względów i jest duża szansa, że moja wymarzona kuchnia będzie za jakiś czas właśnie tutaj (choć wiadomo, człowiek planuje...).
Jeszcze niedawno planowałam specjalne przysmaki na dzisiejszą okazję, tymczasem... Mam pyszny bukiet! Taką wspaniałą wiązankę może przynieść tylko jesień :) Wybrałam się na długi spacer w celu poszukiwania odpowiedniej zieleniny, coś też podkradłam sąsiadowi ;) Nie mogę się napatrzeć na tę jesienną pełnię zaklętą w wazonie.
Kiedy zaczęłam przygodę z Hipopotamem, chciałam przede wszystkim gotować i pisać... Gotowanie i pisanie to nadal moje ulubione zajęcia, ale z czasem okazało się, że tym, co Tygrysy lubią najbardziej, jest przede wszystkim fotografia. Już pewnie Wam kiedyś mówiłam, że wcale nie jest łatwo zrobić ciekawe zdjęcie kawałka ciasta czy mięsa i przyznaję, że czasami po prostu tracę wiarę. Zdarza się, że jakiś obraz, pomysł układa mi się w głowie, ale bywa, że nie mam zielonego pojęcia, jak ugryźć temat. Cały proces wymaga przygotowania. Coś trzeba upiec/ugotować, wymyślić, jak to ładnie/ciekawie zaprezentować, poszukać odpowiednich naczyń/sztućców no i oczywiście sfotografować. Jestem teraz zabiegana, moja praca nie jest związana z niczym, co robiłam wcześniej, więc można powiedzieć, że to całkiem nowy grunt, a w dodatku duża presja. Wracam zmęczona, nadal spędzam dużo czasu w kuchni, ale są też inne obowiązki i zdarza się, że zwyczajnie nie ma kiedy organizować sesji kulinarnej. Gotuję pod wieczór, kiedy nie ma już mowy o moim ulubionych dziennym świetle... Wciąż się uczę fotografii, na własną rękę, wymaga to czasu, cierpliwości i pokory, bo czasami (z reguły!) z pięciuset zdjęć "nadaje się" aż jedno... Jeśli mam wolną chwilę, z reguły po prostu robię zdjęcia, duuuuużo zdjęć :)
Przyznaję, był moment, że rozważałam porzucenie bloga, bo źle się czułam z tym, że nie publikuję tylu postów, co wcześniej. Pomyślałam jednak, że przecież po pierwsze nie podpisałam żadnego cyrografu z diabłem na cztery posty w miesiącu, a po drugie - szkoda byłoby odesłać Hipopotama w niebyt. Bardzo, bardzo lubię te moją własną, malutką "działkę" w internetach.  Od pięciu lat wciąż towarzyszy mi ten sam przyjemny dreszczyk emocji przed naciśnięciem "opublikuj". I wreszcie, mam ogromną nadzieję na więcej czasu na to wszystko, na czym mi naprawdę zależy.
Liczę, że moi Czytelnicy będą wyrozumiali... Już teraz mogę obiecać kilka jesiennych smakowitości, które czekają na publikację. Dziękuję, że jesteście. I... zostańcie z Hipopotamem! 









Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...