-->

cover

wtorek, 23 lipca 2019

Radość. Trzy składniki :)

Planowałam, że w tym poście napiszę Wam o bardzo ciekawej książce, którą właśnie czytam. Jednak tekst z książką w tle musi poczekać, bo jestem dopiero w połowie, a czytanie wymaga chwili skupienia i spokoju, którego mi ostatnio brakuje. Dlatego w ostatnią niedzielę postanowiłam, że pora się odłączyć od internetów i telefonu, pobyć trochę sam na sam z własnymi myślami i wrócić do jednego z moich "miejsc mocy". Mowa tutaj o wspaniałej plaży, na której spaceruję albo siedzę i gapię się na horyzont. Robię też dziesięć tysięcy zdjęć kamienia albo innej muszli, a przy okazji, wszystko się po trochu układa w głowie, znika codzienny hałas, przychodzą nowe pomysły. Moje miejsce mocy jest równoznaczne z cieszeniem się chwilą, smakowaniem czasu, który przez moment płynie jakby wolniej. A co się tyczy smakowania - dziś chciałam się z Wami podzielić przepisem na mrożony jogurt malinowy, czyli moje najulubieńsze "lody" w tym sezonie. Trzy składniki. Mnóstwo radości :)






Mrożony jogurt malinowy  (na podstawie przepisu z magazynu Red)

300 g malin
500 g jogurtu greckiego (nie żadna tam opcja zero tłuszczu!)
100 - 120 g płynnego miodu (w zależności od tego, jak słodkie są maliny)

Zaczynamy od zmiksowania wszystkich składników w blenderze. Potem, jeśli tak jak ja nie przepadacie za malinowymi mikropestkami, trzeba mieszankę przecedzić przez gęste sito i przelać do płaskiego szczelnego pojemnika z pokrywką. Pojemnik musi posiedzieć w zamrażalniku przez jakieś trzy godziny. Potem trzeba pokroić malinową masę w kostkę, ponownie zblendować na gładko i znów włożyć do zamrażalnika w zamkniętym pudełku. To kolejne blendowanie jest ważne, bo zapobiega pojawieniu się szronu w naszym smakołyku. Następny krok, to już oczywiście rozkoszowanie się mrożonym jogurtem, opcji podania jest kilka, u nas pojawiła się raz wersja z posiekanymi pistacjami i odrobiną płynnego miodu. Prześliczna :)







środa, 3 lipca 2019

Najpiękniejsze ciasto tego lata :)

Letni sezon ma swoje uroki, choć nie wszystkie oczywiste, jeśli na miejsce do życia wybierzesz Szkocję... :) Zapomnę jednak o wichurach i ulewach, skupię się raczej na tym, co w lecie najpiękniejsze pod kątem kulinarnym. Bo właśnie teraz, w najzwyklejszym markecie można się poczuć jak w jubilerskim sklepie Matki Natury. Czerwone, bordowe, fioletowe, żółte... mnóstwo słodkich klejnotów, które błyszczą i już z daleka kuszą obietnicą słodyczy. Lato naprawdę hojnie nas obdarowuje, a poza tym - żaden jubiler nie ma takich korzystnych cen za kilogram! 




Dziś przepis na przepiękne i przepyszne ciasto. Polecam zwłaszcza wszystkim, którzy jak ja kochają czekoladę i zawsze wynajdują dobry powód, żeby coś czekoladowego wyprodukować. To ciasto na bazie ciemnej czekolady jest upieczone bez mąki, nie jest za słodkie i ma cudowny, głęboki smak trufli czekoladowych. Nada się na każdą porę roku! Poprzednie wersje były właściwie bez dodatków, czasami jedynie oprószone odrobiną kakao, a czasami (rozpustnie!) podane z lodami waniliowymi i sosem malinowym. Cudne jako chwila słodyczy podczas chłodnego wieczoru, fantastyczne jako efektowne ciacho urodzinowe. Tylko kilka składników, z których pewnie większość zawsze macie w kredensie. Efekt murowany!






Ciasto czekoladowe bez mąki  (na podstawie tego przepisu )

300 g dobrej ciemnej czekolady, najlepiej 70%, połamanej na kawałki
140 g niesolonego masła, pokrojonego na kawałki
6 jajek, białka i żółtka osobno
220 g drobnego cukru
1 łyżka kawy rozpuszczalnej
40 g gorzkiego kakao
1/2 łyżeczki soli

Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni i wykładamy papierem do pieczenia foremkę o średnicy 23 cm. Przygotowujemy wrzątek i w misce, w kąpieli wodnej topimy czekoladę i masło. Kiedy się rozpuszczą, odstawiamy miskę na moment, żeby mieszanka trochę wystygła. Potem dodajemy do niej żółtka i dokładnie mieszamy, a później dodajemy cukier, kawę i (najlepiej przesiane) kakao i sól. I znów dokładnie mieszamy. W innym naczyniu, z odrobiną soli ubijamy na sztywno białka. Kiedy są gotowe, przekładamy 1/3 białek do miski z masą czekoladową i mieszamy delikatnie, aby nieco rozrzedzić masę i zachować strukturę piany. Kolejno dokładamy pozostałą część białek i znów, jak najdelikatniej, mieszamy całość. Przed przełożeniem do foremki masa powinna przypominać mus czekoladowy. W piekarniku delikatnie wzrośnie, ale potem opadnie i utworzą się malownicze pęknięcia na wierzchu ciasta. Pieczemy je 40-45 min. Pozwalamy wystygnąć ;)
Jeśli macie ochotę na dekorowaną wersję, to zaopatrzcie się w 200 ml kremówki, albo słodkiej śmietanki i ulubione owoce. Kiedy ciasto będzie już całkiem ostudzone, ozdabiamy je ubitą śmietanką i owocami, najlepiej zrobić to tuż przed podaniem. Ciasto bez żadnej dekoracji możemy przechowywać w szczelnym pudełku do 5 dni, ale wersja ze śmietanką musi siedzieć w lodówce i im szybciej zniknie, tym lepiej! Gwarantuję, że nie będzie z tym problemu :)







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...