-->

cover

piątek, 26 czerwca 2020

Miejmy nadzieję...

Miejmy nadzieję, nie tę lichą, marną... Zagłosujmy w niedzielę. Zagłosujmy, mając na uwadze najważniejsze polskie wartości. Pamiętajmy o szacunku, tolerancji, otwartym umyśle. Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy równi, nie gra tutaj roli ani kolor skóry, ani wyznanie, ani orientacja seksualna. Weźmy pod uwagę, że ochrona rodziny jest bardzo, bardzo pojemnym pojęciem. Należy się ona wszystkim rodzinom, nie tylko tej "sztandarowej", o której tak często ostatnio wspominają politycy. Bo nasze rodziny mają różne kształty, ich członkowie pochodzą z różnych stron świata, co więcej, nie są tworzone jedynie przez osoby heteroseksualne.
Jest ogromna różnica, między idealnym światem, na jaki niektórzy lubią się powoływać, a tym, który faktycznie jest, z którym każdego dnia się spotykamy. Mądrość życiowa (tak myślę), polega na szanowaniu swoich korzeni i wartości, ale jednocześnie na tym, aby nie dać się zaślepić, nie budować z tych wartości grubych murów, odcinając się wygodnie od tych, którzy z jakichś względów nam nie pasują.
Nie wiem, czy pamiętacie, ale pojawiło się kiedyś na fejsiku wydarzenie pt. "Popchnij islamskiego imigranta". Ja akurat pamiętam bardzo dobrze, bo działo się to w okolicy świąt Bożego Narodzenia. Naszych ukochanych polskich świąt, kiedy (podobno) rodzi się miłość, a nasze serca są otwarte na potrzeby innych. Zabolało. Tym bardziej, że mnie samej, przez kilka lat w muzułmańskich krajach, nigdy, przenigdy nie spotkało nic podobnego. Nie było żadnej agresji, złośliwości, prześladowania cudzoziemki nie-muzułmanki. Wręcz przeciwnie, doświadczyłam tam niesamowitej życzliwości i serdeczności, ba, otwartych domów i wspólnych posiłków, z ludźmi, dla których byłam obcą osobą. Chcieli mi pomóc, na przykład oszczędzić nocnych podróży i związanego z nimi ryzyka. Często niezamożni, po prostu dzielili się tym, co było na stole. To jest dla mnie prawdziwa definicja polskiego "Gość w dom, Bóg w dom"...




W moim kraju... nie wiem, czy podobne sytuacje mogłyby mieć miejsce. Wiem, że mnóstwo rodaków jest przerażonych każdego rodzaju "innością" i widzę, że miłościwie nam panujący podsycają negatywne emocje społeczne, co i rusz wynajdując jakiegoś wyimaginowanego wroga. Przeraża mnie, że w mojej ojczyźnie dzieli się ludzi na lepszych i gorszych, i że niektórzy z nas, powiem to wprost, na rzecz takiej władzy zrzekli się najwyraźniej samodzielnego myślenia. Urodziłam się w 1981, dlatego propagandę komunistycznych rządów znam z lekcji historii, kronik filmowych i opowieści rodzinnych. Są jednak ludzie, którzy takiej władzy i ustroju doświadczyli, i nawet oni wydają się ignorować obecne wydarzenia w Polsce.
Co i rusz obserwujemy zamachy na wolność, na niezawisłych sędziów, na swobodę wypowiedzi, jak również patologiczny związek ekipy rządzącej z kościołem. Używam tu małej litery, celowo, bo to już nie jest wspólnota, przyjazna i otwarta, to jest jawny sojusznik władzy, wykorzystujący nawet najświętsze miejsce w Polsce, aby tę władzę promować.
Chciałabym Wielkiej Polski, ale nie takiej, o której krzyczą naziole. Chciałabym, aby w moim kraju szanowano wszystkich, bez wyjątku. Chciałabym, żeby nauczyciele i medycy byli godnie traktowani, aby liczyło się ich zdanie, i byli godziwie opłacani. Ostatnie przypadki wyrzucania z pracy za wypowiedzi o sytuacji w szpitalach w czasie pandemii są dla mnie czymś niepojętym, plamą wstydu, której już nie da się usunąć.
Chciałabym, aby polskie dzieci miały dostęp do edukacji seksualnej z prawdziwego zdarzenia, żeby rozumiały, co się dzieje z ich ciałem, żeby czuły się we własnych ciałach dobrze, aby potrafiły rozpoznać zły dotyk i przede wszystkim, aby wiedziały, że mogą dorosłym ufać, że dostaną wsparcie, a nie szkalowanie. I żeby już nigdy nikt nie powiedział do żadnej mamy: "Pani syn jest gejem, niech pani coś z tym zrobi...". Bo Michał już sam coś z tym zrobił. Zdolny i piękny młody chłopak odebrał sobie życie. Taka historia z katolickim gimnazjum w tle.
Marzy mi się polski kościół podążający za papieżem Franciszkiem, ubogi, otwarty dla wszystkich, wspierający, a nie ten z polskimi biskupami, którzy czasami wydają się mieć jakiś kontrakt z Belzebubem. Marzy mi się rozdział kościoła od państwa. I bez obaw, jeśli chcesz być dobrym chrześcijaninem, ZAWSZE możesz nim być. Twój wybór.
To tak jak z aborcją. Nie zgadzam się na sytuację, w której kobiety nie mają prawa do decydowania w tej kwestii. Nie zgadzam się na kary dla tych, którzy w aborcjach pomagają i na lekarzy, zasłaniających się klauzulami sumienia. Nie dociera do mnie, że trzeba w ogóle komukolwiek tłumaczyć, jak szkodliwe jest aborcyjne podziemie. Kobiety, które mogą sobie na to pozwolić, będą wyjeżdżały za granicę. A pozostałe...? Nie mogę też pominąć innej kwestii - nasze państwo jest czynnym obrońcą życia poczętego, ale jak w praktyce wygląda pomoc udzielana dzieciom niepełnosprawnym i ich rodzicom? Jeśli znacie takie rodziny, doskonale zdajecie sobie sprawę, jak może wyglądać życie tych ludzi. Co na to nasze państwo...? Zapytajcie tych rodziców.




Nie spodziewałam się tego nocnego pisania. Miało być dziś krótko, w temacie sałatki. Jednak tyle się ostatnio wydarzyło, i tak bardzo mi to wszystko siedzi w głowie, że po prostu musiałam się z Wami podzielić. I może jeszcze tym, że kiedy wreszcie przyszła ta cholerna karta do głosowania, prawie się popłakałam. Bo z jednej strony, to jest taka mała rzecz, kawałek papieru, kropla w oceanie. Tymczasem miliony tych maleńkich kropel mogą przecież wywoływać tsunami. Mogą wszystko zmienić. Wszystko. Moja Babcia zawsze mi powtarza "Rób, co możesz. Resztę zostaw Bogu". Najwyższy  nie odda za nas głosu. Idźmy w niedzielę. I miejmy nadzieję!




Sałatka z młodymi ziemniakami i bobem


400 g młodych ziemniaków, ugotowanych i przekrojonych na 2-3 części, jeśli są większe
440 g bobu, ugotowanego (opcjonalnie obranego ze skórki)
duża garść posiekanej natki pietruszki
3 cebulki dymki, białe i zielone części, pokrojone w plasterki
80-100 g szynki parmeńskiej lub szwarcwaldzkiej, pokrojonej w paseczki (niekoniecznie)
Sos:
4 łyżki oliwy
2 łyżki octu balsamicznego
1 łyżeczka płynnego miodu
1 szczodra łyżeczka musztardy ziarnistej

Ziemniaki gotujemy z łupinkach i odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. Bób wrzucamy do posolonego wrzątku i gotujemy 2-3 minuty, potem na sitku, przelewamy go zimną wodą z kranu, aby zachować jego piękny kolor. Obieramy ze skórki. Wszystkie składniki mieszamy delikatnie w misce i polewamy sosem, ot, cała filozofia. Proporcje na 3-4 nieduże porcje.

Sałatka jest zielona. Z premedytacją. Bo zielony to nie tylko ulubiony kolor proroka Mohammeda i kolor natury. Zielony symbolizuje nadzieję... 





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...