tag:blogger.com,1999:blog-50379635351797265242024-03-13T20:01:19.896+02:00Blue HipopotamJedzenie, które cieszy, szczęśliwe momenty, o których warto pamiętać, małe przyjemności dnia codziennego. Pozytywna strona życia.Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.comBlogger169125tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-8056173673905085972022-01-23T22:34:00.001+02:002022-01-24T18:12:45.752+02:00Najlepszego Nowego!<div style="text-align: justify;">Wspominałam już kilka razy<span style="font-size: large;"> o zmianie,</span> która wydaje się być <span style="font-size: large;">jedynym stałym elementem </span>naszego życia. W pewnym stopniu już do tego przywykłam, ale jednak nie do końca. A covidowa rzeczywistość uświadomiła mi, jak bardzo <span style="font-size: large;">zawsze chciałam się trzymać jakiegoś planu,</span> wiedzieć, co będę robić za 3 miesiące, czy też dokąd moglibyśmy polecieć za pół roku. Tymczasem klops, nie wiadomo, co wydarzy się za dwa tygodnie. I chyba są jedynie dwa wyjścia z tej sytuacji. <span style="font-size: large;">Można się denerwować i tupać nóżką,</span> albo próbować jakoś się <span style="font-size: large;">dopasować do dzisiejszych realiów.</span> Wybrałam drugi wariant, ale uczciwie przyznaję, że nie odbyło się to bezboleśnie i wciąż jeszcze zdarzają mi się <span style="font-size: large;">mniejsze lub większe frustracje</span> powodowane obecną sytuacją. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą <span style="font-size: large;">naprawdę istotne sprawy.</span><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg-9FB3Ijsvg3Zoyii_ppQDL2co3oy4Qf65zA79406lxmC8-DmWbcE1t4RxWH2jIMG7WKx_N8pQKXcS0Kd5crrzCCfaPJ7LFkH8OazthMu40Yblrr_xp42gBwNdXFh4hIYtqmQByqpmNhGXduoGP4vjZ_uVCLbvO31RhRnFgwLOirLME56Xlf2xlWyLwg=s6000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg-9FB3Ijsvg3Zoyii_ppQDL2co3oy4Qf65zA79406lxmC8-DmWbcE1t4RxWH2jIMG7WKx_N8pQKXcS0Kd5crrzCCfaPJ7LFkH8OazthMu40Yblrr_xp42gBwNdXFh4hIYtqmQByqpmNhGXduoGP4vjZ_uVCLbvO31RhRnFgwLOirLME56Xlf2xlWyLwg=s2000" width="620" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br />Kiedy w grudniu <span style="font-size: large;">odlatywał samolot do Krakowa,</span> ten, do którego od dawna z niecierpliwością odliczałam dni, <span style="font-size: large;">poszliśmy poszukać choinki.</span> W domu nie było zbyt wielu świątecznych akcentów, bo przecież święta miały być w Polsce, ale tuż przed Wigilią udało nam się udekorować mieszkanie. A <span style="font-size: large;">choinka</span>, mimo że nieplanowana, <span style="font-size: large;">była najpiękniejszym drzewkiem na świecie.</span> Symetryczna i gęsta, z ozdobami, z których właściwie każda ma już swoją <span style="font-size: large;">małą historię.</span> Ubraliśmy nasze drzewko <span style="font-size: large;">we wspomnienia</span> (ozdobami, które kupiłam na moje pierwsze święta w Szkocji i wstążkami z mojego marcowego ślubnego bukietu)<span style="font-size: large;"> i dobre życzenia</span> (ceramicznymi cudami, które zrobiła dla nas moja Mama). Na choince znalazło się również kilka mocno koślawych <span style="font-size: large;">szmacianych gwiazdek,</span> które <span style="font-size: large;">uszyłam</span> w trakcie pierwszego lockdownu (JA i szycie...!!!) i stadko drewnianych <span style="font-size: large;">malowanych ptaszków.</span> Byliśmy bardzo dumni z naszego drzewka, które okazało się również cudownym przedmiotem kontemplacji... <br /><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgIPzMBed01w8Md8_Dsesf-f4xCLp5eL2vyhFj2CP1Od1v2jB30xIdBbI1AMOCEOSi6i5349RbImV28kn9Hs0MgNFq7oBjcf2K_vN6ozugn94uZVkT9duTbHdPea4nG574TGriq8eYrJJDuX9_OQs4UIXVY0AXsnWI_WOE3p89xC9SLwapQU_hqWcnhzQ=s6000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgIPzMBed01w8Md8_Dsesf-f4xCLp5eL2vyhFj2CP1Od1v2jB30xIdBbI1AMOCEOSi6i5349RbImV28kn9Hs0MgNFq7oBjcf2K_vN6ozugn94uZVkT9duTbHdPea4nG574TGriq8eYrJJDuX9_OQs4UIXVY0AXsnWI_WOE3p89xC9SLwapQU_hqWcnhzQ=s2000" width="620" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br />Miniony rok był dla mnie trudny. <span style="font-size: large;">Czekałam bardzo</span> na grudniowe spotkanie z rodziną i odrobinę zasłużonych wakacji. Tymczasem zostaliśmy w Szkocji, a mnie dopadło paskudne przeziębienie i okres świąteczno - noworoczny spędziłam na sofie, pod kocem. Parzyłam niezliczone <span style="font-size: large;">dzbanki zimowej herbaty</span> (grube plastry pomarańczy i cytryny, imbir, goździki, czarna herbata i miód), i słuchając ulubionej muzyki patrzyłam na rozświetloną choinkę. Zaaranżowałam sobie <span style="font-size: large;">miejsce mocy,</span> z dużą ilością świec, <span style="font-size: large;">źródło spokoju i dobrej energii.</span> Odłączyłam się na dłuższą chwilę od internetów, wyłączyłam telefon i odetchnęłam.</div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEisE8Y4B1XZbpzn6D32LrJycOMh9I932I2jcwWPc08AmyR8PwqrWxcFaAt5jMSSQXN-dhgIEtPnWlQJDPAryZgaJ_QjQLnB6nyxLDbapgZ7JyIPuOv2NCSw5c_a932FzXPlJmqFiXlso6TgwilmqaffqgEVHgIzrCIhtl6c0iky2tkbOe1MHI5d_xM3dg=s6000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEisE8Y4B1XZbpzn6D32LrJycOMh9I932I2jcwWPc08AmyR8PwqrWxcFaAt5jMSSQXN-dhgIEtPnWlQJDPAryZgaJ_QjQLnB6nyxLDbapgZ7JyIPuOv2NCSw5c_a932FzXPlJmqFiXlso6TgwilmqaffqgEVHgIzrCIhtl6c0iky2tkbOe1MHI5d_xM3dg=s2000" width="620" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br />A potem przyszedł <span style="font-size: large;">styczeń, nowy rok, nowy kalendarz, i nowe... plany?</span> Póki co plany są jedynie na marzec i choć mam nadzieję, że tym razem się uda, to jak śpiewał Kuba Sienkiewicz <span style="font-size: large;">"poczekam i popatrzę, nie cofnę kijem Wisły"... </span>A w kwestii sławetnych noworocznych postanowień, cóż... Nie jestem wzorem konsekwencji, niestety... W tym roku postanowiłam trochę <span style="font-size: large;">zmienić podejście </span>do całego tematu postanowień. Trafiłam na słowa, które bardzo do mnie trafiły (<b>Kent Nerburn</b>, oryginalny tekst w języku angielskim, znaleziony w sieci, moje wolne tłumaczenie):<br /><span style="color: red; font-size: large;">"W tym miesiącu ciemności, staraj się patrzeć uważnie. Przyjrzyj się wnętrzu Twoich dłoni, temu, za czym podążają Twoje palce. Dotykaj krawędzi starych naczyń. Zanurz się w ceremoniach codzienności. Nie skupiaj się na dużych problemach. W styczniu potrzebujemy rytuału, a nie filozofii." </span>Jednym słowem - dajmy sobie czas i przyjrzyjmy się swoim wnętrzom, swoim potrzebom i tęsknotom, zanim pozwolimy sobie na rozpęd. <br />Spodobało mi się również, że niektórzy zamiast tworzyć listę postanowień, wybierają <span style="font-size: large;">słowa - klucze</span> na nowy rok, <span style="font-size: large;">do przemyślenia i wcielenia w życie.</span> I ja wybrałam takie słowa dla siebie. Pierwsze to <span style="font-size: large;">"oddycham"</span> a drugie - <span style="font-size: large;">"równowaga"</span>. Rozpoczęłam również <span style="font-size: large;">ćwiczenia praktyczne</span> z zakresu wytyczania granic i wsłuchiwania się <span style="font-size: large;">w podszepty duszy,</span> często zagłuszane przez skrzeczącą rzeczywistość, ale chyba jeszcze częściej przez <span style="font-size: large;">nasze własne głęboko zakorzenione schematy myślowe.</span><br /><span style="color: red; font-size: large;">Najlepszego Nowego Roku, Kochani :)</span></div><div><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgSYL4KU_aifaryEWNobMtFPdH7NZ90xZi4GbzjYY6YwgkMM7gmF6zaAwizMxCEwZv_2i2grMI4akOWDdtMOev7zpo9SBvbUITHQ1Sp1XvZFsbeo5-QI8LIoJVYvximOULwHQpAU47niO-UbTRMTTKhhU7B9YQ3izcWrsZh-SapQp6fEtSSXweydiOqFw=s6000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgSYL4KU_aifaryEWNobMtFPdH7NZ90xZi4GbzjYY6YwgkMM7gmF6zaAwizMxCEwZv_2i2grMI4akOWDdtMOev7zpo9SBvbUITHQ1Sp1XvZFsbeo5-QI8LIoJVYvximOULwHQpAU47niO-UbTRMTTKhhU7B9YQ3izcWrsZh-SapQp6fEtSSXweydiOqFw=s2000" width="620" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br />Dzisiaj dzielę się z Wami trzema przepisami, które są na <span style="font-size: large;">żelaznej liście moich emigracyjnych Wigilii.</span> Znajome smaki, <span style="font-size: large;">odrobina znanych tradycji i tworzenie własnych - o to chyba chodzi, nie tylko w święta, ale w również życiu :)</span> Wprawdzie okazja do testowania świątecznych przepisów dopiero końcem roku, ale <span style="font-size: large;">dobry śledzik</span> zawsze w cenie, a <span style="font-size: large;">pieczone pierogi i pasztet soczewicowy</span> sprawdzą się na karnawałowych spotkaniach - do barszczyku jak znalazł!<br /><br />Kiedy jestem w Bielsku, odwiedzam niegdysiejszy sklep Społem w centrum, kupuję kilka rodzajów śledzi i wyruszam w odwiedziny do Dziadka Wieśka, który kocha śledzie jak ja. Śledziki z poniższego przepisu okazały się objawieniem :) I miałam zamiar je sporządzić dla Dziadka na święta. Następnym razem...<br /><br /><br /><b>Śledzie po kaszubsku </b> (przepis Asi z <a href="https://www.kwestiasmaku.com/przepis/sledzie-po-kaszubsku">Kwestii Smaku</a>)<br /><br />600 g matjasów, wymoczonych i osuszonych<br />3 łyżki octu 10%<br />2 cebule, pokrojone w półplasterki<br />olej<br />7 suszonych śliwek, drobno posiekanych<br />2 średnie ogórki kiszone, posiekane w kosteczkę<br />pieprz <br />1 łyżka majeranku<br />1 liść laurowy<br />2 ziarenka ziela angielskiego<br />200 g koncentratu pomidorowego<br />3 łyżki pikantnego ketchupu<br /><br />Osuszone matjasy kroimy na kawałki, wkładamy do niedużej miski, skrapiamy octem, mieszamy i odstawiamy na godzinę lub nieco dłużej.<br />Cebulę szklimy na 2-3 łyżkach oleju, a potem dodajemy majeranek, listek laurowy i ziele angielskie i smażymy jeszcze 2-3 minuty. Dodajemy śliwki, a po chwili ogórki, koncentrat i ketchup. Smażymy jeszcze chwilę, dodajemy 4 łyżki oleju, doprawiamy do smaku pieprzem, ewentualnie odrobiną soli i odstawiamy do ostygnięcia. <br />Mieszamy śledzie z sosem i wkładamy do słoików. Z podanych proporcji wychodzą dwa średnie słoiki. Najlepiej przygotować te śledzie 2-3 dni przed podaniem i pozwolić im posiedzieć w lodówce. Są wspaniałe!<br /><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjYTl_wFd9DO-dzU-W-Oqg-UyMIOpjFqDiVqvOB2zocgQ94aJ2MgWHnSqdmjWat6FxGhCxii5Cy_-uLmzvMdCEcY0gHZeNP3M7qcPfuSGDSJutyEW4pcSE8Xafp8d5a7qJHhtpQuYW9Qq8x0TUH-O9tPBSA-7WWohl_PZsWyvothGEHCefYTtjutTIVEg=s6000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjYTl_wFd9DO-dzU-W-Oqg-UyMIOpjFqDiVqvOB2zocgQ94aJ2MgWHnSqdmjWat6FxGhCxii5Cy_-uLmzvMdCEcY0gHZeNP3M7qcPfuSGDSJutyEW4pcSE8Xafp8d5a7qJHhtpQuYW9Qq8x0TUH-O9tPBSA-7WWohl_PZsWyvothGEHCefYTtjutTIVEg=s2000" width="620" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br />Pieczone pierogi (ciasto wg przepisu niezrównanej Liski z <a href="https://whiteplate.com/2009/07/pieczone-pierogi-z-feta-ziemniakami-i-rozmarynem/">White Plate</a>) są rewelacyjne. Nie tylko wspaniale się prezentują na stole, ale również smakują wyśmienicie. Na moją pierwszą szkocką Wigilię przygotowałam je z przepisu Liski, z nadzieniem z ziemniaków i fety. Eksperymentowałam potem z soczewicą, pieczonymi warzywami i chorizo, i za każdym razem to był sztos! Dwa lata temu "poszłam w klasykę" i przygotowałam te pierogi z kapustą i grzybami. Są przepyszne, a mój mąż uwielbia je w duecie z kubkiem gorącego barszczu.<br /><br /><b><br />Pieczone pierogi z kapustą i grzybami</b><br /><br />Farsz:<br />900 g kiszonej kapusty (waga po odsączeniu)<br />150 g suszonych grzybów (lub więcej, im więcej tym lepiej)<br />2 cebule, posiekane w drobną kostkę<br />sól, pieprz, granulowany czosnek<br />olej<br /><br />Ciasto:<br />400 g mąki<br />200 g zimnego masła<br />2 łyżki śmietany (używam 18%)<br />1/2 łyżeczki soli<br />1 jajko<br /> <br />Do posmarowania pierogów przed pieczeniem: 1 rozkłócone jajko + 2 łyżki śmietany (opcjonalnie)<br /><br />Farsz najlepiej przygotować sobie wcześniej. Opłukane grzyby zalewamy na noc wodą, a potem w tej samej wodzie gotujemy do miękkości. Odsączamy (nie wylewamy wody!) i drobno siekamy.<br />Kapustę odsączoną z soku zalewamy wodą z gotowania grzybów, tak aby ją tylko przykryć (możemy dolać odrobinę świeżej wody, jeśli jest jej za mało). Gotujemy do miękkości, odsączamy porządnie i siekamy drobno. <br />Na niedużej ilości oleju smażymy cebulę do miękkości. Dodajemy grzyby i podsmażamy jeszcze chwilę. Dodajemy kapustę, podsmażamy chwilę całość i doprawiamy do smaku solą, pieprzem i czosnkiem. Najlepiej, aby farsz był wyrazisty. Jeśli wydaje się suchy, dodajemy odrobinę oleju. Odstawiamy do wystygnięcia. <br />Aby przygotować ciasto, siekamy mąkę z masłem, następnie dodajemy pozostałe składniki i jak najszybciej formujemy z ciasta gładką kulę, którą owijamy folią i wkładamy do lodówki na 30 min - 1h. <br />Następnie rozwałkowujemy ciasto na około 3 mm, wycinamy kółka (około 12 cm) i nadziewamy farszem formując pierogi. Staram się nakładać dwie szczodre łyżeczki farszu do każdego pieroga i jak najbardziej rozciągnąć ciasto - bardzo łatwo z nim pracować. <br />Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni, a blachę wykładamy papierem do pieczenia. Można jeszcze delikatnie go oprószyć mąką. Pierogi na blasze smarujemy jajkiem ze śmietaną i posypujemy np. kminkiem. Ja bardzo lubię czarnuszkę, polecam, jeśli macie pod ręką. Pieczemy je 30 - 40 min. Można je jeść tuż po wystudzeniu, można też na zimno. Przechowujemy je w szczelnym pudełku. Z podanych proporcji wychodzi około 18 pierogów.<br /><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEirpR04nbQ6apGcHmAyQ6-DrbHJenFZOJPyxYdamfWCvReqJGH5-00JjbR3trm5J0PazCQKu1iXpnzdDmd_bkpiJEq5O2QdDcftZh5aKvKYiAwMuul1kZH-3e7QYazJs2yGpGa-x9wxQUQAMwkXJHwHspw3qxSVp6x-qsIiNLjd2HFLJOoGoXAkN3AT3w=s6000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEirpR04nbQ6apGcHmAyQ6-DrbHJenFZOJPyxYdamfWCvReqJGH5-00JjbR3trm5J0PazCQKu1iXpnzdDmd_bkpiJEq5O2QdDcftZh5aKvKYiAwMuul1kZH-3e7QYazJs2yGpGa-x9wxQUQAMwkXJHwHspw3qxSVp6x-qsIiNLjd2HFLJOoGoXAkN3AT3w=s2000" width="620" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br />Ostatni przepis, którego już nie zdążyłam sfotografować, to soczewicowy pasztet Marty Dymek z <a href="https://www.jadlonomia.com/przepisy/pasztet-soczewicowy-ze-sliwka/">Jadłonomii</a>. Marta przekonała mnie do wegańskich pasztetów, był już u Hipopotama <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2020/05/sniadanie-good-life.html">pasztet pieczarkowy</a> jej autorstwa. Pasztet z soczewicy ma grzybową nutkę, a dodatek suszonych śliwek przydaje mu świątecznego wyglądu. Będzie pyszny z tradycyjną sałatką jarzynową, z domowym chlebem i naturalnie jako dodatek do barszczu. <br /><b><br /><br />Pasztet soczewicowy ze śliwką</b><br /><br />200 g soczewicy zielonej lub brązowej - gotujemy do miękkości<br />100 g kaszy jaglanej - gotujemy do miękkości<br />2 cebule, pokrojone w kostkę<br />2 liście laurowe<br />3 ziarenka ziela angielskiego<br />3 goździki<br />1 ziarno jałowca<br />olej<br /><b>do masy:</b><br />2-3 łyżki sosu sojowego<br />3/4 łyżeczki majeranku<br />1/2 łyżeczki cząbru<br />szczypta gałki muszkatołowej<br />sól, pieprz<br />10 suszonych śliwek<br /><br />Na niedużej ilości oleju smażymy do miękkości cebulę z liściem laurowym, zielem angielskim, goździkiem i jałowcem. Kiedy usmażona, wyjmujemy przyprawy.<br />Wszystkie składniki mieszamy w misce i blendujemy na gładką masę, doprawiając do smaku. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Niedużą keksówkę smarujemy delikatnie olejem i obsypujemy bułką tartą. Przekładamy do niej 2/3 masy, następnie przez środek delikatnie układamy rządek śliwek i wykładamy na nie resztę masy. Pieczemy 40 - 45 minut, lub nieco dłużej, aż pasztet będzie złoty. Studzimy w foremce. </div><br /><div><br /></div><div><br /></div><div><br /><br /><br /><div style="text-align: center;"><br /></div></div>Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-37577669582134419332021-11-14T21:42:00.002+02:002021-11-14T22:36:54.547+02:00List do A. Bez przepisu....<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Drogi A.</p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;">Kiedy wczoraj zaczęłam usuwać fejsbukowe
komentarze, po mojej prośbie o zaprzestanie bezsensownej dyskusji, Ty o godz.
23 apelujesz do mojego sumienia i piszesz „Marta, polscy żołnierze giną, a Ty
martwisz się o…”.</span></p><p class="MsoNormal" style="background: white;">
</p><div style="text-align: justify;">Otóż, panie kolego, dla mnie te Twoje trzy kropki to też są ludzie, zupełnie
tacy sami, jak polscy żołnierze. Pewnie wiesz, że bliżej mi do harissy i kuminu
niż do majeranku i lubczyku, ale ludzie są dla mnie zawsze najważniejsi i
wszyscy, ale to wszyscy, byli i są dla mnie absolutnie równi.</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jest mi bardzo smutno z powodu naszego żołnierza (a z pewnością już słyszałeś, że
to nie imigranci byli przyczyną jego śmierci i ogłosiła to nawet telewizja na
usługach cara RP…), ale mam takie same odczucia względem każdego człowieka,
który zmarł w strefie przygranicznej. Z jakiegoś powodu byłam przekonana, że
jeśli dojdzie do najgorszego, jeśli ktoś straci tam życie, to wszystko się
zmieni. Nie zmieniło się nic. Dochodzi jedynie do eskalacji problemu. <br /><br />Ostatniej nocy zaatakowano podlaską bazę Medyków
na Granicy, zdemolowano również ich prywatne samochody. To są żony, mężowie, matki, ojcowe, nierzadko z drugiego końca kraju, którzy poświęcają czas z rodziną i jako wolontariusze ratują ludzi w potrzebie. Jako rezultat, Medycy zakończyli
swoją działalność 40 godzin wcześniej, ze względu na dobro śledztwa. Z
pewnością wiesz, ilu ludziom mogliby w ciągu tych 40 godzin pomóc, ale nie
pomogą. Bo czyjaś nienawiść i zaślepienie wzięły góry. To Ci nie przeszkadza….?</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na Twoim profilu pojawiało się zdjęcie Jana Pawła II i chyba również tego Żyda
z długimi włosami, wiesz, tego sprzed tysięcy lat, uchodźcy i rebelianta, wroga
systemu… Wierzę, że wstawiałeś te zdjęcia, bo utożsamiasz się z wartościami głoszonymi
przez te dwie osoby. Jestem jednak przekonana, że żaden z nich nie mówiłby o „polskich
żołnierzach i …”, bo żaden nie kategoryzował ludzi. Każde życie jest tyle samo
warte, każdy chce mieć dom i przyjazne miejsce do życia. Prawda jest taka, że
jedynie Bóg / opatrzność / nazwij jak chcesz zdecydowały, po której stronie
płotu z drutu kolczastego dziś jesteśmy. Tymczasem, mimo że nieustannie
pojawiają się nawiązania do naszych chrześcijańskich korzeni, dziś Polakom
nawet Papież Franciszek już przeszkadza, bo nazywa różne rzeczy po imieniu i
jest nam z tym niewygodnie.</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jestem bardzo zawiedziona Twoją postawą, już nawet nie poglądami, bo każdy ma
prawo do swoich, ale do tego, że próbujesz zmusić innych, żeby je podzielali.
Nie akceptuję tego i nigdy nie będę. Kiedy w ubiegłym roku opowiedziałam się po
stronie znaku czerwonej błyskawicy, kilka osób usunęło mnie ze znajomych jako „zwolenniczkę
aborcji”. Jestem za wyborem, tak samo wtedy jak i dziś i uważam, że nikt nie ma
prawa go kobiecie odebrać. Jednak nie narzucam moich poglądów, nie wysyłam
ludziom prywatnych wiadomości i nie mam krucjatowych ambicji – jeśli nie uważają mnie za partnera do rozmowy,
trudno. Nie zawsze musi być przyjemnie, ale zawsze powinno być sprawiedliwie…</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Teraz doskonale widać, jak w praktyce wygląda w Polsce ochrona życia… Idealnie,
jeśli dziecko jest polskie i nienarodzone. Jeśli jednak już tu jest, z
niepełnosprawnością i problemami, rodzice są pozostawieni sami sobie. A jeśli
jest z innego kraju, w dodatku jeszcze innego wyznania i zagraża mu śmierć z
głodu i wyziębienia organizmu, to można już kwestię tych dzieci dyskretnie zamieść pod
dywan, bo poza granicami kraju już nas chrześcijański obowiązek nie dotyczy…</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zdajemy również egzamin z chrześcijaństwa, z naszej postawy i naszego
działania. Tutaj też wiele już zobaczyłam… Pod jednym z postów polskiej policji
jakaś pani zapewniała, że w całym kraju grupy modlitewne proszą o bezpieczeństwo
policjantów i szczęśliwy powrót do domu. Zapytałam, czy modlą się również o
bezpieczeństwo imigrantów. Najpierw zostałam zarzucona odpowiedziami osób
trzecich („stwórz własną grupę i się módl!”), a potem się dowiedziałam, że
modlą się „o pokój na świecie” generalnie. Czyli za policję można się modlić
oficjalnie, a pozostałe intencje muszą się schować pod przykrywką „pokoju na
świecie”, w przeciwnym razie grozi nam publiczny lincz.</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nie jest tak, że Polska wywiązuje się z podpisanych konwencji i traktatów. Dziwię
się bardzo ludziom, którzy bezkrytycznie ogłaszają uwielbienie dla „polskiego
munduru”. Wiem, że dla wielu mundurowych to jest bardzo trudny czas, ale miejmy
świadomość, że działania niektórych pozostaną plamą na honorze i żadnych powodów
do dumy nie ma i nie będzie. Rozumiem jednak, że niektórym przypadła do gustu
jedna z ostatnich wypowiedzi premiera Morawieckiego, który deklarował, że „chcemy
pozbyć się tych nawyków odpowiadania przed innymi za nasze (…) winy. Jest tylko
jeden jedyny trybunał, przed którym odpowiadamy. To jest trybunał naszej
historii i naszej przyszłości.”.</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Polecam wszystkim, również Tobie, lekturę posta Pana Mirosława Miniszewskiego, wykładowcy
akademickiego z rejonu przygranicznego. Pozwalam sobie opublikować całość, bo uważam, że to jest bardzo
ważny głos, kogoś, kto życie ludzkie uważa za najwyższą wartość. KAŻDE życie!!!</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div>
<span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: 7.5pt;">List otwarty do Pani mjr Katarzyny Zdanowicz, rzeczniczki
podlaskiej Straży Granicznej</span></div><o:p></o:p></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";">---<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";">Szanowna
Pani Major,<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";">z
uwagą przeczytałem Pani słowa dotyczące krzywdy, jaką wyrządzają Straży
Granicznej przykre komentarze. Nie mam wątpliwości, że krytyka jest zawsze w
pewien sposób niedogodna. Pozwolę sobie jednak zamieścić kilka uwag odnośnie
wspomnianej przez Panią sytuacji.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";">Tak
się składa, że mieszkam tuż przy samej granicy i od trzech miesięcy jestem
czynnie zaangażowany w niesienie pomocy humanitarnej jako zwykły obywatel. Nie
należę do żadnej organizacji, do żadnej fundacji, do żadnej partii politycznej
– po prostu tu mieszkam. Od kiedy państwo polskie wprowadziło przy granicy stan
wyjątkowy, tylko nieliczni mieszkańcy strefy spontanicznie zorganizowali pomoc
dla ludzi, którzy byli przez Was wyłapywani i wywożeni z powrotem na Białoruś.
Pomoc ta była możliwa dzięki wsparciu, jakiego udzieli nam mieszkańcy Polski,
przede wszystkim zwykli obywatele oraz organizacje pomocowe, które samy nie
mogły przebywać w strefie. Robiliśmy to, bo nie mieliśmy wyboru wobec
zagrożenia życia tych ludzi.<br /></span><span style="background-color: transparent; color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt;"><br />Nie zaprzeczam, że na własne oczy widziałem, jak funkcjonariusze Waszej
formacji dokarmiali tych biednych ludzi. Nie zaprzeczam, że widziałem, że
niektórzy z Was zachowywali się po ludzku. Nie wiem, czy wynikało to z Waszych
ustawowych obowiązków, czy też stanowiło po prostu odruch humanitaryzmu, na
który stać także strażnika wypełniającego rozkazy, niezależnie od nich.
Niestety byłem też świadkiem innych wydarzeń, które sprawiły, że na widok
Waszego munduru czuję paraliżujący lęk, graniczący z przerażeniem. Nie tylko
dlatego, że w taki a nie inny sposób traktowaliście samych uchodźców, ale także
z powodu, w jaki traktowaliście nas, osoby niosące pomoc ludziom w sytuacji,
kiedy ich zdrowie i życie było zagrożone.</span></p><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: 7.5pt;">Pisze Pani wzruszająco o dodatkowych kanapkach. A ja Pani mogę powiedzieć o
plecakach wypełnionych </span><st1:metricconverter productid="30 kilogramami" style="font-family: inherit; font-size: 7.5pt;" w:st="on">30
kilogramami</st1:metricconverter><span style="font-family: inherit; font-size: 7.5pt;"> wody, jedzenia i pomocy medycznej, które
nosimy od trzech miesięcy do lasów, na bagna, na pola. Setki, tysiące tych
plecaków, dzień po dniu, noc za nocą. Gdyby nie te plecaki, zbieralibyście
trupy. Mogę Pani powiedzieć o strachu, który nam towarzyszył w tych wyprawach –
nie przed uchodźcami, ale przed Waszymi funkcjonariuszami. O tym jak nas
traktowali, zastraszali i wyzywali. Spotkanie z Wami oznaczało, że nie mogliśmy
nikomu pomóc. Nie pozwalaliście nam na to. Policja pozwalała, wojsko pozwalało
– Wy nie. Mogę powiedzieć o tym, jak czuliśmy się w lesie, kiedy byliście w
pobliżu, bo wiedzieliśmy co spotkanie z Wami oznacza. Mogę powiedzieć o
rozmowach z Wami, o brzydkich podtekstach, o oskarżeniach, że jesteśmy
przemytnikami, o insynuacjach, groźbach, złowrogich gestach; o mandatach, o
straszeniu aresztem. Mogę powiedzieć o tym, co widzieliśmy na własne oczy, co
opowiadali nam o Was spotkani uchodźcy. Oczywiście nie Wszyscy z Was tak
postępowali, ale to bez znaczenia – ci, którzy to robili, czynili to z pasją i
systemowym zaangażowaniem.</span></div></span><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: 7.5pt;"><br />Wszyscy, zdaje się, rozumiemy konieczność ochrony granicy. Tylko, że Wy
robiliście i robicie coś więcej i właśnie ten naddatek jest przerażający.
Wszystko to sprawia, że nie mogę spokojnie czytać Pani wypowiedzi. Pani to wie,
Pani koledzy to wiedzą i ja to wiem, że nie było, nie jest i nie będzie w
porządku. A jeśli tego nie wiecie, tym gorzej dla nas wszystkich.</span></div></span><p></p><p class="MsoNormal" style="background: white;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";">Pisze
Pani o ważnym dla Was aspekcie solidarności Waszej formacji z mieszkańcami
pogranicza. Ja nie czuję żadnej solidarności. Czuję się jak zastraszone
zwierzę. Już nigdy nie wróci to, co było. Już zawsze będę czuł strach przez
Waszymi funkcjonariuszami. Już nigdy nie będzie normalnie. Do tego stopnia, że
nie będę mógł już tu dłużej mieszkać. Nie wśród Was, którzy także jesteście
moimi sąsiadami, w dużej liczbie także moimi byłymi studentami, którzy
przewinęli się przez moje wykłady filozofii i etyki na kierunku bezpieczeństwo
narodowe na jednej z białostockich uczelni. <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white;"></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt;">Nigdy nie czułem zagrożenia ze strony uchodźców. Oczywiście, są oni symptomem
zmian, które czekają nieuchronnie nasz świat i to budzi lęk. Czuję za to
zagrożenie przed własnym państwem, które zostawiło nas samych w obliczu klęski
humanitarnej i oczekiwało od nas biernej kooperacji w nieludzkim traktowaniu
tych biednych ludzi, którzy, niezależnie od cynicznego i politycznego
charakteru tej sytuacji, pozostają tymi, których los i życie spoczywa w naszych
rękach. Żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni. Można to było rozegrać
inaczej. Nikt z nas nie oczekiwał tutaj tych ludzi i wszyscy wiemy, w jakich
okolicznościach się tu znaleźli. Wszyscy chcemy, żeby to się skończyło i dzień,
w którym ci ludzie stąd znikną, będzie dniem długo wyczekiwanej ulgi. Tylko, że
popełnionych błędów już nie da się naprawić, nie da się wskrzesić życia
zmarłych z wyziębienia, nie da się cofnąć zła, które się tutaj wydarzyło. Nie
da się żadnym tłumaczeniem wyjaśnić tego wszystkiego, co nasze Państwo, między
innymi Waszymi rękoma, tutaj dokonało.</span></div><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";"><o:p></o:p></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white;"></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt;">Z wyrazami szacunku</span></div><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";"><o:p></o:p></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";">Mirosław
Miniszewski<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;"><span style="color: #050505; font-family: inherit; font-size: 7.5pt; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Historic";">doktor
filozofii, mieszkaniec strefy stanu wyjątkowego<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal"></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Co jeszcze…? Wczoraj trafiła do mnie moneta, 50 pensów. Zbieram te, które mi
się podobają. Mam kilka z Paddingtonem, królikami Beatrix Potter i jedną z Sherlockiem
Holmesem. Wczorajsza jest ozdobiona napisem „Diversity built Britain”. Z
pewnością nie muszę Ci tłumaczyć znaczenia tych słów. Ten kraj jest domem dla
wielu narodowości.</div><div style="text-align: justify;">Są tu jednak ludzie, którzy jak Ty próbują pucować czyjeś sumienia,
są również nasi rodacy, którzy podobnie jak my żyją i pracują w Wielkiej Brytanii, ale mają chyba za dużo wolnego czasu, a do tego poważny niedobór empatii. Bo co
myśleć o dziewczynie, która w grupie polskich mieszkańców Edynburga wrzuca
tekst: „Poszukuję telefonu, takiego jak mają „imigranci”, który działa w lesie
20 dni bez ładowania”. Jednym słowem, wrzuca lisa między psy gończe. A potem
dodaje: „Taka g… burza z rana działa lepiej niż kawa”. Posłać dziewczynie
paczkę dobrej kawy, czy doradzić, żeby się rozpędziła i huknęła głową w ścianę…?
Niech się cieszy, że pewnie nigdy nie będzie musiała spędzić nocy w lesie i drżeć
o swoje życie, będąc obiektem politycznych manipulacji. Przeraża mnie jednak,
że takich ludzi jest więcej i tego typu zachowania nie są piętnowane.
Przyzwyczajamy się i przyzwalamy na nienawiść. Takie małe szczucie przed śniadaniem i gawiedź wniebowzięta...</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jest jeszcze inna grupa Polaków w UK, ludzi którzy również są absolutnie
przeciwni imigrantom (bo zabiorą Polakom pracę, socjal itp.). Tymczasem niektórzy
rodacy co prawda przyjechali do Wielkiej Brytanii legalnie, ale obecnie okradają
system, korzystając ze <a>świadczeń</a>,
które im się nie należą, mało tego, używają councilowskich mieszkań niezgodnie
z prawem (wynajmując częściowo lub całkowicie). I jak to się według Ciebie
kwalifikuje…? To jest zdanie emigrantów o emigrantach, z pewną taką szczyptą hipokryzji. </div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Uchodźcami trzeba się zająć. Nikogo nie wolno wywozić do lasu i skazywać na
powolną śmierć. Niedopuszczalne jest nieudzielanie albo uniemożliwianie pomocy
medycznej. Niedopuszczalna jest zabawa w kreowanie kolejnego wroga narodu
polskiego (po Żydach, tęczowej braci i feministkach przyszła kolej na „islamskich
terrorystów”). Co zrobi ten kraj, miodem i pięćset plus płynący...? Co zrobi każdy z nas...? Mamy możliwość zapewnienia tym ludziom elementarnej pomocy i
ochrony. Mamy procedury, według których część z nich być może zostanie w
Polsce, inni będą deportowani. To jest ogromny test z bycia człowiekiem i
wygląda, że do niego nie dorośliśmy.<br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Marta</div><p></p>Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-62902093268762737542021-06-22T22:39:00.002+02:002021-06-22T23:56:24.057+02:00Pochwalone niech będą ptaki... I książki. I letnie smakołyki! <div style="text-align: justify;">Kilka dni temu kupiłam ostatni wiosenny bukiet, moje ukochane tulipany. A wczoraj <span style="font-size: large;">zaczęło się lato</span> i mimo, że kocham cięte kwiaty w domu, to najpiękniejsza będzie teraz <span style="font-size: large;">kwiatowa obfitość na polach i łąkach,</span> mnóstwo żywych kolorów i nieujarzmiona liściasta eksplozja... I ten jedyny w swoim rodzaju <span style="font-size: large;">zapach rozgrzanej ziemi, czarnego bzu i dzikiej róży...</span> Mam <span style="font-size: large;">jesienną duszę </span>i zawsze czekam na ostatni kwartał roku, ale wspomnienia letnich chwil pomagają czasami przetrwać, kiedy człowiek zbyt mocno zapadnie się w jesienne szarugi.<br />Niedawno udało nam się wyjechać na małe wakacje, lokalnie, kilka dni w Szkocji. Było cudnie i już "zapakowałam" sobie kilka wspomnień. <span style="font-size: large;">Wędrowanie ścieżką na grzbiecie klifu,</span> między błękitem morza i błękitem nieba. <span style="font-size: large;">Sekretna nadmorska grota,</span> kryjącą niezliczone ilości fantastycznych kamieni w najróżniejszych kolorach i oszlifowanych jak przez światowej klasy jubilera. Chwila na plaży, na której odznaczyły się<span style="font-size: large;"> jedynie ślady naszych stóp</span> i najsłodsze na świecie truskawki, czyli raj na ziemi. Jest też jedna sztampowa wakacyjna migawka, czyli lody na przystani. Tak się jakoś składa, że lody gałkowe jem tylko na wyjazdach, więc są dla mnie synonimem wypoczynku, a tym razem - nie wiem, kto wymyślił <span style="font-size: large;">niebiańską kombinację mango i chilli,</span> ale znalazła się na topie mojej listy! Mam już zatem <span style="font-size: large;">kilka słoiczków słonecznych wspomnień</span> na czas słoty, a przecież lato dopiero się rozkręca... <br /><br />A propos słoiczków, pisałam kiedyś <span style="font-size: large;">o <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2014/05/soik-szczescia-mae-dobre-rzeczy-i.html">słoiku szczęścia</a> </span>, w którym miała wzrastać kolekcja <span style="font-size: large;">małych, dobrych chwil, </span>które przytrafiły nam się danego dnia i naszej wdzięczności za nie. Dawne to były czasy, mieszkałam pod innym niebem i słońce świeciło tam zdecydowanie łaskawiej niż w Szkocji ;) Dziś myślę, że<span style="font-size: large;"> jedną z najcenniejszych umiejętności jest odczuwanie wdzięczności za wszystko.</span> Za to, co dobre, za to, co złe, za upał, za słotę, za nadmiar i za brak. Wciąż się tego uczę, ale mam wrażenie, że warto i że taka wdzięczność pomaga nam stać się <span style="font-size: large;">bardziej obecnymi, uważnymi...</span> Na myśl przychodzą mi tu fragmenty wiersza jednego z moich ulubieńców, niesfornego Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:<br /><br />Pochwalone niech będą ptaki <br />i słońce, co im nóżki złoci,<br />pochwalona chwila odwagi<br />i zwątpienie w labiryntach samotności. <br /><br />Pochwalone także pyszne zdrowie<br />i choroba, co uczy pokory,<br />i jednako mucha i człowiek,<br />i jednako sady i ugory.<br /><br />O, pochwalony każdy ból stokrotnie<br />i każdy cios, byle męski - <br />i te pelargonie na wysokim balkonie, <br />do których zawsze będziesz tęsknił.<br /><br />Pochwalone: grzesznik i święty,<br />i serce ludzkie jak morze odkryte.<br />A nade wszystko okręty<br />Rzeczypospolitej*.<br /><br /><span style="font-size: x-small;">(*bo skądże poeta mógł wiedzieć, jak będzie wyglądała niezwyciężona armada RP w 2021...?) </span><br /><br /><div style="text-align: left;"><span style="font-family: arial, Verdana, Helvetica, sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 11px;"><br /></span></span></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-IsXEGyoMf24/Xrf5ms0D8aI/AAAAAAAAHzE/zWaqwvgias46m85XQ0acDN1aV_vgZZ9-gCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1502.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-IsXEGyoMf24/Xrf5ms0D8aI/AAAAAAAAHzE/zWaqwvgias46m85XQ0acDN1aV_vgZZ9-gCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1502.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br /><div style="text-align: justify;">Chciałam też wspomnieć o książkach, choć u mnie od jakiegoś czasu panuje totalny chaos czytelniczy, i czytam pięć książek w tym samym czasie, potem o którejś zapominam, zamawiam kolejne... Już w ubiegłym roku chciałam Wam polecić <span style="font-size: large;">książkę Marcina Kąckiego "Oświęcim. Czarna zima."</span> Teraz zmotywowała mnie dodatkowo nominacja tej pozycji do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Kiedy ktoś wspomni o Oświęcimiu, nasze myśli biegną w kierunku tragicznej przestrzeni obozu koncentracyjnego. Auschwitz pozostawi tutaj wieczne piętno, ranę, która nigdy się nie zagoi. Jednak z reguły nie zastanawiamy się, <span style="font-size: large;">kim byli mieszkańcy Oświęcimia przed wojną.</span> Niewielu z nas zapewne zna historię<span style="font-size: large;"> pogromu Romów</span> w 1981 roku. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, <span style="font-size: large;">jak czas Auschwitz wpłynął na obecne życie miasta</span> i z jakimi problemami borykają się dzisiaj mieszkańcy. Dowiedziałam się z tej książki naprawdę sporo, bardzo mi również odpowiada styl autora, który zwyczajnie pytał mieszkańców, jak się tutaj żyje. Próbuje również odkryć <span style="font-size: large;">przyczynę tytułowej oświęcimskiej czarnej zimy</span>. To nie jest (według mnie) lekka lektura, zebrała też różne recenzje (kwestie polsko-żydowskie zawsze pozostaną niezwykle delikatną materią), ale uważam, że naprawdę warto tę książkę przeczytać. I ocenić z własnej perspektywy. A na mojej półce czekają już kolejne książki Marcina Kąckiego - reportaże o Poznaniu i Białymstoku. <br /><br />Kolejną pozycją, którą chciałam polecić jest <span style="font-size: large;">"Pieśń Ziemi. Rdzenna mądrość, wiedza naukowa i lekcje płynące z natury"</span> autorstwa Robin Wall Kimmerer. Członkini plemienia Potawatomi i profesorka botaniki napisała książkę porównywaną do "Biegnącej z wilkami" Clarissy Pinkoli Estes. Książkę, która mówi o tym, że wszyscy i <span style="font-size: large;">wszystko na naszej planecie jest ze sobą połączone.</span> I że jedynym sposobem, aby tę planetę uratować przed zagładą jest rozbudzenie w nas <span style="font-size: large;">wrażliwości, czułości i zrozumienia,</span> dla wszystkiego, co nas otacza. <br />Książkę otwiera opowieść o Skywoman, przybyszce z niebios, która stworzyła ląd i zasadziła nasiona, które ze sobą przyniosła. Pomagały jej zwierzęta, a Ziemia powstała w wyniku współdziałania człowieka i przyrody. <span style="font-size: large;">"Po jednej stronie świata żyli ludzie, których związek z naturą ukształtowała Skywoman - ta, która stworzyła bujny ogród dla dobra wszystkich istot. Po drugiej stronie świata możemy spotkać inną kobietę, ogród i drzewo. Ta za spróbowanie rosnącego na nim owocu została wygnana z raju (...). Matka rodzaju ludzkiego musiała się błąkać po pustkowiu i w pocie czoła zdobywać pożywienie zamiast zrywać słodkie, soczyste owoce z uginających się pod ich ciężarem gałęzi. By mogła zaspokoić głód, kazano jej czynić sobie poddaną ziemię, na którą ją wygnano. (...) Zarówno historie stworzenia, jak i kosmologie są wszędzie źródłem tożsamości i orientacji w świecie. (...) Kształtują nas, nawet jeśli nie mamy tego świadomości. Jedna opowieść kieruje nas wprost w łaskawe objęcia natury, druga wiedzie na wygnanie. </span>Jedna kobieta jest pradawną założycielką ogrodu, współtwórczynią przyjaznego zielonego świata, który stał się domem dla jej potomków. Druga jest banitką, tułaczką, która wędruje przez nieprzyjazny świat, zmierzając do prawdziwego domu w niebie." "Pieśń Ziemi..." to piękna książka, w sam raz na leniwe gorące poranki/popołudnia/wieczory. Wzrusza zarówno potomków Ewy jak i potomków Skywoman. Skłania do przemyśleń, rozbudza chęć bycia <span style="font-size: large;">bliżej z naturą</span> i budowania z nią <span style="font-size: large;">relacji opartej na szacunku i trosce</span> o planetę, której jesteśmy częścią. </div><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2P9LFAzO2oQ/Xrf5m5ong1I/AAAAAAAAHzI/9po3adKIqGwUsEF-5Gwc1iumLBtczp9vgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1505.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-2P9LFAzO2oQ/Xrf5m5ong1I/AAAAAAAAHzI/9po3adKIqGwUsEF-5Gwc1iumLBtczp9vgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1505.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><div style="text-align: justify;"><br /><span style="font-size: large;">A jeśli chodzi o letnie kulinarne przyjemności?</span> Na upały najlepszy będzie <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2014/07/goraco-goraco-chodnik_19.html">chłodnik</a> w nieco innej wersji niż tradycyjna... Jest też cała bateria pysznych deserów dla ochłody: <span style="font-size: large;"><a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2019/07/radosc-trzy-skadniki.html">mrożony jogurt malinowy</a> , <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2014/03/smak-szczescia.html">lody truskawkowe</a> oraz granita <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2015/09/asuch-weekendowy.html">latte</a> albo <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2014/05/soik-szczescia-mae-dobre-rzeczy-i.html">brzoskwiniowo-grejpfrutowa</a>. <br /></span>Naszym ostatnim skleconym naprędce deserem łasucha był przekładaniec - kilka połamanych ciastek digestive, żółtka utarte z cukrem do białości i wymieszane z mascarpone, duuuża ilość malin i truskawek pokrojonych na mniejsze kawałki. Poukładane warstwowo, idea tiramisu, kolejność dowolna. Kilka godzin w lodówce i.. jedziemy windą do nieba lądując przyjemnie w malinowo-truskawkowym chruśniaku.<br />Na tapecie są oczywiście<span style="font-size: large;"> młode ziemniaki,</span> najczęściej jako najprostsza sałatka, z majonezem, odrobiną musztardy i dużą ilością posiekanej dymki i koperku. Młode ziemniaki możemy też upiec i podać <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2020/07/bitwa-o-skorke-i-swieta-marta.html">tak</a>, albo zrobić <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2019/05/royal-baby.html">michę pysznej sałatki</a>. Ulubiona <span style="font-size: large;">kanapka sezonu to ta z <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/search/label/hummus">hummusem</a>, pomidorem malinowym, </span>ogórkiem i plasterkami czerwonej cebuli. <br /><br /><br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-NU0M-tbDAzQ/Xrf5or7hFnI/AAAAAAAAHzM/xQ3MZENqtugR7QZHEDM57ODrZwy5YW_XgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1517.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-NU0M-tbDAzQ/Xrf5or7hFnI/AAAAAAAAHzM/xQ3MZENqtugR7QZHEDM57ODrZwy5YW_XgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1517.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br /><div style="text-align: justify;">Dziś przepisy na <span style="font-size: large;">bardzo proste przysmaki,</span> akurat na popołudniową przekąskę. <span style="font-size: large;">Ciecierzycowe placuszki/pankejki</span> wynalazłam u <span style="font-size: large;"><a href="https://goodeatings.com/recipes/mains/chickpea-and-sweetcorn-fritter-pancakes-caribbean-feast-what-i-at-in-a-day/">Malin</a>.</span> Malin jest przesympatyczną szwedzką blogerką, weganką, która ze swoim partnerem Robem mieszka w Malmo. Bardzo lubię jej bloga, ale odkryłam ją na <a href="https://www.youtube.com/channel/UCEQ-DEA2aGxcpUNgGsf-xBg">Youtube</a> i często oglądam vlogi, które przygotowują wspólnie z Robem. Malin jest bardzo pozytywną osobą, przepisy, którymi się dzieli <span style="font-size: large;">są proste i inspirują do sezonowego jedzenia,</span> a filmiki spod znaku<span style="font-size: large;"> Good Eatings</span> bardzo przyjemnie się ogląda. Zawsze <span style="font-size: large;">piękne zdjęcia i dobra muzyka.</span> Oprócz przepisów znajdziemy też u Malin relacje z miejsc, które z Robem odwiedzili, trochę filmików spod znaku life style i "what I eat in a day", czyli <span style="font-size: large;">propozycje jednodniowego wegańskiego menu. </span><br />A do pankejków bardzo proste dodatki - <span style="font-size: large;">fasolka szparagowa z sosem z sezamowej pasty tahini</span> (mieszkając <span style="font-size: large;">w Egipcie</span> zwariowałam na jej punkcie i teraz zawsze mam ją w kuchni) i <span style="font-size: large;">sałatka z grillowanej papryki w marokańskim stylu,</span> z odrobiną kuminu. <br /> </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-SJXqv1L2Co4/Xrf5pEae07I/AAAAAAAAHzQ/8G2iPWjJGSwM-14aABOnaOb6bStukTGAgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1521.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-SJXqv1L2Co4/Xrf5pEae07I/AAAAAAAAHzQ/8G2iPWjJGSwM-14aABOnaOb6bStukTGAgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1521.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br /><b>Placuszki ciecierzycowe z kukurydzą </b><br /><br />1 szklanka mąki z ciecierzycy<br />3/4 szklanki wody<br />1 łyżeczka sody<br />1/2 łyżeczki wędzonej papryki<br />1/2 łyżeczki granulowanego czosnku<br />1/2 łyżeczki oregano<br />1-1 i 1/2 szklanki kukurydzy (z puszki albo rozmrożonej)<br />1 nieduża czerwona cebula, pokrojona w cienkie półplasterki<br /><br /><div style="text-align: justify;">Zaczynamy od zmieszania w misce wszystkich suchych składników. Wlewamy wodę i mieszamy do uzyskania gładkiej masy. Dodajemy kukurydzę i cebulę, mieszamy do połączenia. <br />Na średnim ogniu rozgrzewamy patelnię, na niedużej ilości oleju smażymy placuszki na złoto 2-4 minuty z każdej strony. Z naszych domowych testów wynika, że najlepiej smakują na ciepło.</div><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-W5MKC075P6E/Xrf5qE0sMiI/AAAAAAAAHzU/bdiWbLqWlrc2AknGdkW3iLd-PCvF9EwSACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1516.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-W5MKC075P6E/Xrf5qE0sMiI/AAAAAAAAHzU/bdiWbLqWlrc2AknGdkW3iLd-PCvF9EwSACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1516.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><b><br />Fasolka szparagowa z sosem z pasty tahini</b><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Fasolkę gotujemy kilka minut we wrzącej wodzie, ważne, żeby jej nie rozgotować. Po ugotowaniu przelewamy ją szybko zimną wodą, żeby zachować ładny kolor i odcedzamy.</div><div style="text-align: justify;">Kilka łyżek pasty tahini mieszamy z wodą, do uzyskania pożądanej konsystencji. Dodajemy rozgnieciony ząbek czosnku, sok z cytryny lub ocet i sól do smaku. Dodajemy również odrobinę kuminu i jeśli lubimy, szczyptę mielonej papryki chilli. Taki sos będzie również świetnym dodatkiem do warzyw z grilla. <br /><br /><b><br />Marokańska sałatka z grillowanej papryki z kuminem</b><br /><br />4 czerwone i 4 żółte papryki<br />2 duże pomidory<br />2 zmiażdżone ząbki czosnku<br />sok z cytryny<br />oliwa<br />sól i pieprz<br />kumin<br /><br />Papryki na blasze wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni, najlepiej z opcją górnej grzałki. Pieczemy, aż ich skórka zrobi się czarna (trzeba je będzie w trakcie obrócić). Potem wkładamy papryki do garnka i przykrywamy szczelnie, a kiedy ostygną, obieramy je ze skórki i kroimy w paski. Pomidory parzymy, obieramy ze skórki i pozbywamy się pestek. Kroimy pomidory na nieduże kawałki. Później w misce łączymy paprykę z pomidorami, dodajemy do smaku sól, pieprz i szczyptę lub dwie kuminu, a całość skrapiamy oliwą i sokiem z cytryny i delikatnie mieszamy. Przed podaniem możemy sałatkę posypać odrobiną posiekanej kolendry. <span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "Trebuchet MS", Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.2px;"><br /><br /></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-tPLI16tb610/Xrf5r8CF_SI/AAAAAAAAHzY/HuktzyN0-Io-WTIUHurwE47rUbuVgiEFgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1530.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-tPLI16tb610/Xrf5r8CF_SI/AAAAAAAAHzY/HuktzyN0-Io-WTIUHurwE47rUbuVgiEFgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1530.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-44764411464864283612021-01-02T22:37:00.000+02:002021-01-02T22:37:40.691+02:00Szczęśliwego Nowego Roku :)<div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">I przyszedł Nowy... </span>Uśmiechnął się błękitnym niebem i <span style="font-size: large;">polukrował moją ogródkową mini Prowansję.</span> Uszczypnął w nos na dzień dobry i <span style="font-size: large;">zaprosił na piękny spacer.</span> Mały noworoczny toast <span style="font-size: large;">słynną wiśniówką Taty</span> wznieśliśmy z widokiem na przystań, <span style="font-size: large;">smakując</span> trunek i <span style="font-size: large;">rześkie popołudnie.</span> Tyle niepokoju dokoła i tak wiele znaków zapytania wciąż w powietrzu, a jednak <span style="font-size: large;">przepełniała mnie po prostu wdzięczność i nadzieja</span> na szczęśliwe dni.<br />Mamy, jak zawsze, swoje <span style="font-size: large;">marzenia i plany,</span> ale również frasunki, szczególnie po ostatnich miesiącach, wypełnionych <span style="font-size: large;">troską o najbliższych,</span> którzy są daleko, <span style="font-size: large;">odwoływaniem</span> tego, co od dawna było zaplanowane i na co tak bardzo się cieszyliśmy i <span style="font-size: large;">niepewności,</span> co przyniesie kolejny dzień.<br />Mimo wszystko ten Nowy Rok to za każdym razem <span style="font-size: large;">krajobraz pełen nadziei,</span> to 365 dni, z których każdy jest nową szansą. To <span style="font-size: large;">365 poranków,</span> kiedy trzeba <span style="font-size: large;">się uśmiechnąć do swojego odbicia w lustrze, zaparzyć kawę, a potem iść po swoje... </span>To stos czystych kartek, na których zamierzam pisać <span style="font-size: large;">turkusowym atramentem</span> i grubym czerwonym mazakiem. <br />Będą <span style="font-size: large;">codzienne radości, małe święta i ta nasza szara rzeczywistość</span>. Będą <span style="font-size: large;">płatki śniegu,</span> co łaskoczą w nos, potem przebiśniegi, i <span style="font-size: large;">radość Wielkanocy. </span>Później <span style="font-size: large;">tulipany,</span> piękne dni lipca, kolorowy <span style="font-size: large;">świat jesieni </span>i znów zatoczymy koło, wyjmując z pudełek ulubione<span style="font-size: large;"> ozdoby choinkowe.</span><br />Niech to będzie dla nas dobry rok. <span style="font-size: large;">Niech otaczają nas życzliwi i serdeczni ludzie. I my bądźmy takimi ludźmi dla innych. </span><br /><br /><span class="pq6dq46d tbxw36s4 knj5qynh kvgmc6g5 ditlmg2l oygrvhab nvdbi5me sf5mxxl7 gl3lb2sf hhz5lgdu" style="background-color: white; color: #050505; display: inline-flex; font-family: "Segoe UI Historic", "Segoe UI", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 15px; height: 16px; margin: 0px 1px; text-align: start; vertical-align: middle; width: 16px;"></span><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-k_gpDDObrN8/X_Cwd7bx-yI/AAAAAAAAIMo/uEfsnAsB0fsz3hobYTIgq_g5Z8wsbHiQACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2690.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-k_gpDDObrN8/X_Cwd7bx-yI/AAAAAAAAIMo/uEfsnAsB0fsz3hobYTIgq_g5Z8wsbHiQACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2690.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-IETzaSAWm_M/X_CwjBt7kpI/AAAAAAAAIMs/sQUfxhpGR7YEa2pq4lYly3DU3pWamZc-gCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2696.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-IETzaSAWm_M/X_CwjBt7kpI/AAAAAAAAIMs/sQUfxhpGR7YEa2pq4lYly3DU3pWamZc-gCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2696.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mPKKjl1g_oM/X_CwmrxmMvI/AAAAAAAAIMw/3Qu3tlchHQkinpIvtbqcdXNFkYErrFskgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2728.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-mPKKjl1g_oM/X_CwmrxmMvI/AAAAAAAAIMw/3Qu3tlchHQkinpIvtbqcdXNFkYErrFskgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2728.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><br /><div style="text-align: justify;">W mojej rodzinie mówi się, że <span style="font-size: large;">"jaki Nowy Rok, taki cały rok"</span> i staramy się, żeby ten pierwszy dzień Nowego Roku miał <span style="font-size: large;">pewną jakość.</span> Lubimy zacząć od <span style="font-size: large;">dobrego śniadania,</span> dlatego w sylwestrowy wieczór, między kolejnymi partyjkami gry w kości, tuż przed północą wylądowała w piekarniku <span style="font-size: large;">chałka. </span></div></div><div style="text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-KC6EWUthOrQ/X--ABwzqudI/AAAAAAAAILw/ViZRICt8_SELvfWegG5IpES8jaD6ITTDgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2479.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-KC6EWUthOrQ/X--ABwzqudI/AAAAAAAAILw/ViZRICt8_SELvfWegG5IpES8jaD6ITTDgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2479.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><br /><div style="text-align: justify;">Tym sposobem mogliśmy się porządnie wyspać po zarwanej nocy, a później <span style="font-size: large;">zaparzyć kawę</span> i pokroić chałkę na <span style="font-size: large;">rozkoszne grube kromki.</span> Niby nic, ale <span style="font-size: large;">takie śniadanie ma moc :)</span> Do chałki potrzebuję tylko masła i <span style="font-size: large;">miodu spadziowego, albo konfitury śliwkowej.</span> Jednak noworoczne śniadanie zasługuje na <span style="font-size: large;">coś ekstra,</span> była więc wspaniała kanapka z awokado, wędzonym łososiem, jajkiem i sosem chilli. <span style="font-size: large;">Jedyna w swoim rodzaju, zupełnie jak każdy nowy początek.</span> Tak mi się też skojarzyła ta chałka noworocznie, można ją wykorzystać <span style="font-size: large;">do świetnych kanapek,</span> na słodko, na słono, <span style="font-size: large;">można się nią dzielić i cieszyć,</span> a można również <span style="font-size: large;">zapomnieć i pozwolić jej smętnie obeschnąć</span> w kuchennym kącie. <span style="font-size: large;">Co zrobicie z Waszą chałką i Waszym Nowym Rokiem...?</span></div><div><br /></div></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-uith1ClisSA/X--AMVi3Z5I/AAAAAAAAIL0/ZfJUVgN9dLUGUefmQvr8cyyBTyEUrYH3ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2478.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-uith1ClisSA/X--AMVi3Z5I/AAAAAAAAIL0/ZfJUVgN9dLUGUefmQvr8cyyBTyEUrYH3ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2478.JPG" /></a><br /><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><b>Chałka nasza ulubiona</b> (na podstawie przepisu Liski <a href="https://whiteplate.com/2018/02/chalka-latwa-i-przyjemna/">stąd</a> )<br /><br />30 g świeżych drożdży albo 3 łyżeczki drożdży instant<br />350 g mleka, leciutko podgrzanego<br />60 g drobnego cukru<br />80 g masła, roztopionego i ostudzonego<br />550 g mąki <br />1 płaska łyżeczka soli<br />1 jajko<br />do posypania: sezam, kruszonka, mak<br /><br />Do mleka dodajemy drożdże i cukier, mieszamy i odstawiamy, aż drożdże "ruszą". Trwa to zwykle 15-30 min. Do miski z mąką i solą wlewamy roztopione masło i drożdżową mieszankę i zaczynamy wyrabiać ciasto. Staramy się nie dosypywać już mąki, dobrym sposobem na klejące ciasto jest delikatne posmarowanie dłoni olejem lub oliwą (piszę o tym <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2014/08/jej-puchatosc-na-lato-czyli-moj-osmy.html">tu</a> , polecam zajrzeć, jeśli zaczynacie przygodę z drożdżowym). <br />Kiedy mamy już gładkie, odchodzące od ręki ciasto, formujemy kulę i odkładamy je do miski delikatnie nasmarowanej masłem lub olejem, na godzinę lub dłużej, tak, aby ciasto podwoiło objętość. Gdy ciasto urośnie, wyjmujemy je z miski, "odgazowujemy" (to jeden z moich ulubionych momentów, ciasto wtedy dramatycznie się zmniejsza) i w zależności od tego, czy chcemy upiec jedną naprawdę dużą chałkę (to moja opcja) czy dwie mniejsze, dzielimy ciasto na pół. Kolejny krok to podzielenie ciasta na trzy części, rolowanie trzech wałków i zaplecenie warkocza (wybieram najprostszą wersję, ale na YouTube znajdziecie mnóstwo wskazówek, jak zaplatać chałkę z 4 czy nawet 6 pasm). Pamiętamy, że ciasto musi być zaplecione dosyć luźno. Zaplecioną chałkę odkładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (ja jeszcze delikatnie posypuję go mąką) i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia. Liska radzi przykrycie chałki wilgotną ściereczką, ale rezygnuję z tego, bo chałki, które przykrywałam, wychodziły dziwnie płaskie. <br />Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, w miseczce lekko ubijamy jajko i smarujemy nim chałkę (można dodać łyżkę wody). Posypujemy czymś, co akurat mamy pod ręką :) Pieczemy około 30 minut, aż chałka będzie złota. <br /><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-0vPqvCIuxqs/X--ATOV_oVI/AAAAAAAAIMA/aM49yQTJq8Q22o_4bd3WB32gGwoQAERZwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2469.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-0vPqvCIuxqs/X--ATOV_oVI/AAAAAAAAIMA/aM49yQTJq8Q22o_4bd3WB32gGwoQAERZwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2469.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-f8ENxBfg-Ts/X--AWFICXMI/AAAAAAAAIME/SDK53XgKvyEhgKeBb_xZPeOt3iB7rUZxwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2473.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-f8ENxBfg-Ts/X--AWFICXMI/AAAAAAAAIME/SDK53XgKvyEhgKeBb_xZPeOt3iB7rUZxwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2473.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-bman57Hh9h0/X_CuVRchHFI/AAAAAAAAIMc/Q-zPlI5XjjARA8uptNizY_7EnOe7g7CGgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2765.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-bman57Hh9h0/X_CuVRchHFI/AAAAAAAAIMc/Q-zPlI5XjjARA8uptNizY_7EnOe7g7CGgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2765.JPG" /></a></div><br /><div style="text-align: center;"><br /></div></div>Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-21570492198733191182020-12-02T00:25:00.000+02:002020-12-02T00:25:24.120+02:00#dynia 2<div style="text-align: justify;">Może pamiętacie, że wiosną polecałam młodszym i starszym czytelnikom niezwykłą książkę Charliego Mackesy <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2020/04/kiedy-rzeczy-wielkie-wymykaja-sie-spod.html"><span style="font-size: large;">"Chłopiec, kret, lis i koń"</span></a>. Było to w okolicach Wielkanocy, przy okazji pieczenia fantastycznej <span style="font-size: large;">świątecznej drożdżówki</span> w wersji de luxe. Nasze<span style="font-size: large;"> życie zmieniło się</span> wtedy gwałtownie, wraz z początkami pandemii i pisałam o "Chłopcu...", bo ta książka wydawała mi się <span style="font-size: large;">wymarzoną lekturą na niespokojny czas.</span> Wiem, że niektórzy z Was po nią sięgnęli i bardzo mnie cieszyły Wasze <span style="font-size: large;">pozytywne recenzje!</span> Wciąż bardzo polecam tę książkę, będzie <span style="font-size: large;">pięknym prezentem pod choinkę.</span> <br />Dziś, <span style="font-size: large;">u progu oczekiwania na Boże Narodzenie</span>, mam dla Was przepis na pyszną <span style="font-size: large;">babkę dyniową z przyprawami korzennymi</span> i dwie kolejne książkowe rekomendacje. Zastanawiałam się, czy już trochę nie za późno na dyniowe przepisy, ale <span style="font-size: large;">dynia będzie nam towarzyszyć również w zimie,</span> więc czemu nie...? <br />Wiadomo już, że tegoroczne <span style="font-size: large;">święta będą się zdecydowanie różnić</span> od dotychczasowych, pod wieloma względami. Spędzimy je w Szkocji, <span style="font-size: large;">daleko od najbliższych i pięknej polskiej Wigilii.</span> Rozmawialiśmy ostatnio o świątecznym menu, które będzie mocno okrojone, i mój Luby zażyczył sobie właśnie dyniową babkę jako bożonarodzeniowe ciasto. Zupełnie go rozumiem, babka dyniowa jest <span style="font-size: large;">pyszna, delikatna i aromatyczna</span> dzięki hojnemu dodatkowi korzennych przypraw, więc w tym roku upiekę ją <span style="font-size: large;">zamiast piernika.</span><br /><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jwYL1uqZtWs/X438Lb6uyBI/AAAAAAAAIF0/tla2EQjUdoo1TeIETxDOnjOSf5ptW3ljwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8936.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-jwYL1uqZtWs/X438Lb6uyBI/AAAAAAAAIF0/tla2EQjUdoo1TeIETxDOnjOSf5ptW3ljwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8936.JPG" /></a></div><br /><br /><div style="text-align: justify;">Moje <span style="font-size: large;">ulubione</span> książki to <span style="font-size: large;">literatura faktu i dobry reportaż.</span> Jednak w tym roku sięgnęłam również po pozycje, które <span style="font-size: large;">kompletnie nie przystają</span> do mojego zwyczajowego kanonu. Myślę, że jest to kwestia <span style="font-size: large;">całokształtu roku 2020,</span> sytuacji w Polsce i na świecie, wydarzeń, które powodowały, że <span style="font-size: large;">po policzku ciekła łza,</span> a pięść sama się zaciskała w bezsilnym sprzeciwie. W pewnym momencie było już tego wszystkiego<span style="font-size: large;"> za dużo</span> i musiałam się na trochę <span style="font-size: large;">oderwać od rzeczywistości. </span>A coś mi mówi, że <span style="font-size: large;">to jeszcze nie koniec...</span><br /><br /><span style="font-size: large;">"Śnieżną siostrę"</span> Mai Lunde kupiłam w październiku. Czytałam o niej w ubiegłym roku i bardzo chciałam przeczytać. <span style="font-size: large;">Pachnąca pierniczkami i pomarańczą opowieść,</span> która rozpoczyna się tuż przed Wigilią, wydawała się doskonałym sposobem na chwilowe oderwanie od tego, co na świecie. I rzeczywiście była! To <span style="font-size: large;">historia dziesięcioletniego Juliana,</span> który kilka miesięcy wcześniej stracił starszą siostrę. Od śmierci Juni <span style="font-size: large;">życie rodziny Juliana bardzo się zmieniło,</span> rodzice i młodsza siostrzyczka wydają się być zupełnie innymi, jakby obcymi ludźmi. Nawet pogawędki z przyjacielem Johnem nie są już takie jak kiedyś i kończą się zdawkową wymianą zdań na temat pogody. Pewnego dnia Julian spotyka<span style="font-size: large;"> dziewczynkę w czerwonym płaszczyku,</span> która przygotowuje pyszne kakao, pięknie się uśmiecha i mieszka w niezwykłym domu. Julian zyskuje nową koleżankę, z którą na nowo odkrywa uroki zimy i która uczy go <span style="font-size: large;">patrzeć na świat zupełnie inaczej.</span> Jednak <span style="font-size: large;">Hedwig przynosi ze sobą tajemnicę,</span> o której nigdy Julianowi nie powie... Czy chłopczyk zdoła odkryć ten sekret? Czy Boże Narodzenie, na które Julian co roku czeka z biciem serca, będzie miało ten sam urok? <span style="font-size: large;">To opowieść o stracie, o tym, że trzeba cieszyć się każdą chwilą,</span> i naturalnie, o świątecznej magii. Jest w tej historii<span style="font-size: large;"> przejmujący smutek i iskrząca świąteczna radość.</span> 24 rozdziały (akurat na czas Adwentu!) wieńczy<span style="font-size: large;"> wzruszające zakończenie. </span>Książka jest <span style="font-size: large;">bardzo starannie wydana,</span> ma twardą okładkę, duży format i <span style="font-size: large;">przepiękne ilustracje.</span> Bardzo polecam jako prezent gwiazdkowy dla nieco starszych dzieci, ale również dla dorosłych, którzy mają ochotę na <span style="font-size: large;">książkę typu "balsam dla duszy". </span> </div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-s1gTvz5ibOs/X438LexXWqI/AAAAAAAAIF8/9AsW7bRVGoYnxmmXOzuIAtSNXguEUVUCQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8981.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-s1gTvz5ibOs/X438LexXWqI/AAAAAAAAIF8/9AsW7bRVGoYnxmmXOzuIAtSNXguEUVUCQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8981.JPG" /></a></div><br /><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Starszym</span> czytelnikom, którzy lubią baśnie, polecam niemal <span style="font-size: large;">1500-stronicową wyprawę na średniowieczną Ruś.</span> Jakie były alternatywy dla panny z dobrego domu w tamtych czasach? <span style="font-size: large;">Zamążpójście lub klasztor.</span> A jeżeli owa panna była <span style="font-size: large;">wnuczką i córką czarownicy...? </span>Wasylisa, zwana Wasią, <span style="font-size: large;">główna bohaterka </span>baśniowej trylogii Katherine Arden <span style="font-size: large;">wybierze inną drogę - magię.</span> Kiedy była małym dzieckiem, wespół z rodzeństwem słuchała baśni, które opowiadała im niania. Nie miała wtedy pojęcia, że postaci z tych bajek <span style="font-size: large;">istnieją naprawdę</span> i że któregoś dnia <span style="font-size: large;">stanie z nimi oko w oko.</span> Nie wiedziała również, jak <span style="font-size: large;">potężną siłą </span>została obdarzona, ani <span style="font-size: large;">jaką cenę</span> przyjdzie jej zapłacić za podążanie własną ścieżką w życiu. Wasylisa opuściła majątek ojca, Leśną Ziemię i przemierzyła Ruś, ale również <span style="font-size: large;">połacie świata z pogranicza magii.</span> Niósł ją <span style="font-size: large;">niezwykły rumak</span> i oddany przyjaciel - Słowik, a na jej szyi błyszczał niespotykany amulet, który dużo wcześniej w Moskwie wręczył ojcu Wasi <span style="font-size: large;">Morozko, król zimy</span>. Podróż Wasylisy, w którą zostają wplecione <span style="font-size: large;">wydarzenia historyczne</span>, to nie tylko zmieniające się krajobrazy, to również niekiedy bardzo gorzkie <span style="font-size: large;">wyprawy w głąb własnej duszy,</span> odkrywanie przeznaczenia i <span style="font-size: large;">nieustanna nauka</span> o prawach rządzących światem. To również spotkania <span style="font-size: large;">z ludźmi i... czartami.</span> Czy warto szukać własnej drogi w życiu? <span style="font-size: large;">Czy dobro i zło dla każdego oznaczają to samo?</span> I wreszcie, <span style="font-size: large;">czy na świecie może panować równowaga...? </span>Na te pytania stara się odpowiedzieć Katherine Arden, autorka trylogii, którą polecam Wam szczególnie na długie wieczory o tej porze roku (część I Niedźwiedź i słowik, część II Dziewczyna z wieży, część III Zima czarownicy). </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-eKjIIo1GMUk/X438Lf7LZlI/AAAAAAAAIF4/_8qqlPcZB5o4G873PZUaOCngWtEgtJFCACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8989.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-eKjIIo1GMUk/X438Lf7LZlI/AAAAAAAAIF4/_8qqlPcZB5o4G873PZUaOCngWtEgtJFCACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8989.JPG" /></a></div><br /><br /><b>Dyniowa babka korzenna </b>(na podstawie <a href="https://www.bakingmartha.co.uk/blog/pumpkin-spice-cake?rq=pumpkin">tego przepisu</a>)<br /><br />200 g puree dyniowego<br />2 jajka<br />100 ml mleka<br />250 g cukru demerara<br />250 g mąki<br />1 łyżeczka sody + 1 łyżeczka proszku do pieczenia<br />1/2 łyżeczki soli<br />1 łyżeczka cynamonu<br />1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej<br />1 łyżeczka imbiru<br />1/4 łyżeczki goździków<br />1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego<br /><br /><div style="text-align: justify;">Jeśli nie przygotowywaliście jeszcze dyniowego puree, <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2013/10/jesienne-pysznosci.html">tutaj</a> możecie przeczytać jak to zrobić. Ważne, żeby było gęste, w 9 przypadkach na 10 odparowuję je jeszcze w garnku, żeby pozbyć się nadmiaru wody. <br />Piekarnik nagrzewamy do 170-175 stopni. Przygotowujemy formę z kominkiem (moja ma 24 cm średnicy). W większej misce mieszamy dyniowe puree, jajka, olej, mleko i cukier, tak jak w przypadku muffinów, dość szybko, tylko do połączenia składników. W innym naczyniu mieszamy mąkę z solą, przyprawami, sodą i proszkiem do pieczenia. Suche składniki dodajemy do mokrych, mieszamy szybko, ale dokładnie i wlewamy masę do foremki. Wyrównujemy wierzch i pieczemy 50-60 min, do suchego patyczka. Ciasto po upieczeniu jest bardzo delikatne, więc najlepiej jest zostawić go w foremce, dopóki trochę nie ostygnie. Lukier zrobiłam na oko, z kilku łyżek cukru pudru i odrobiny wody. W wersji świątecznej dodam do lukru odrobinę imbiru. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7xTA3R1SPQs/X438M5ip3GI/AAAAAAAAIGA/rPBwpVWbLvccjo0ycOBk-xFTzPGIKNkhACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9008.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-7xTA3R1SPQs/X438M5ip3GI/AAAAAAAAIGA/rPBwpVWbLvccjo0ycOBk-xFTzPGIKNkhACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9008.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-hA1ZSJjiCBU/X438OUInqZI/AAAAAAAAIGI/dj0cglJavz0qja3_L-ti6TyY1DEBXHerwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9015.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-hA1ZSJjiCBU/X438OUInqZI/AAAAAAAAIGI/dj0cglJavz0qja3_L-ti6TyY1DEBXHerwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9015.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-s1OsZ4QQhU0/X438OozDVlI/AAAAAAAAIGM/cfAFCjvv81kW2Hd-2A6PVNKyH3CUuFBWwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9024.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-s1OsZ4QQhU0/X438OozDVlI/AAAAAAAAIGM/cfAFCjvv81kW2Hd-2A6PVNKyH3CUuFBWwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9024.JPG" /></a></div><br /><div style="text-align: center;"><br /></div>Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-91783923247780172172020-11-10T01:26:00.023+02:002020-11-10T01:42:29.161+02:00#dynia 1<div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Październik</span> miał być u mnie dyniowy, ale ten miesiąc<span style="font-size: large;"> po prostu za szybko minął...</span> <span style="font-size: large;">Działo się tyle</span> istotnych rzeczy, że jakoś nie mogłam się skupić na blogu. Umknęły mi nawet siódme urodziny Hipopotama z początku października. <span style="font-size: large;">A świat już listopadowy...</span> Chłodnawy, <span style="font-size: large;">momentami zadumany i smutny.</span> W Zaduszki dodatkowa świeczka, dla mojej<span style="font-size: large;"> Babci Lusi,</span> która odeszła od nas w sierpniu. Chwila zatrzymania w codziennym biegu i <span style="font-size: large;">garść serdecznych myśli</span> o tych wszystkich <span style="font-size: large;">dobrych duszach,</span> które jeszcze niedawno były tuż obok, <span style="font-size: large;">przy wspólnym stole.</span><br /><span style="font-size: large;">Listopad</span> nie jest moim ulubionym miesiącem, najchętniej schowałabym się w kąciku <span style="font-size: large;">z zapasem książek i herbaty.</span> Miałam koncepcję niewielkiej <span style="font-size: large;">ucieczki w cieplejsze strony</span> świata, ale jak wiadomo, ten <span style="font-size: large;">rok jest szczególny</span> i wiele naszych planów wzięło w łeb. Na szczęście wciąż jest jeszcze mnóstwo tych <span style="font-size: large;">malutkich pozytywnych rzeczy</span>, tych najprostszych, na wyciągnięcie ręki, które <span style="font-size: large;">pomagają przetrwać</span> większość życiowych komplikacji. <span style="font-size: large;">Chwila nad morzem, </span>kiedy akurat nie wieje i nie leje i powrót do domu z kieszenią pełną <span style="font-size: large;">oszlifowanych szkiełek.</span> Spacer jedną ze ścieżek, gdzie sympatyczne alejki zastąpiły dawne tory kolejowe, <span style="font-size: large;">mnóstwo wiewiórek,</span> które próbują się jak najlepiej przygotować do zimy i <span style="font-size: large;">roześmiana para,</span> która dziarsko maszeruje przez chłód, a na ich głowy lecą kolorowe liście. <span style="font-size: large;">A w domu</span> o tej porze roku co i rusz wkładam <span style="font-size: large;">do piekarnika dynię,</span> która czasami z powodzeniem zastępuje <span style="font-size: large;">kapryśne listopadowe słońce.</span> <br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-hwxkLoL_IQw/X3Dl8uTzHJI/AAAAAAAAICw/0lKCOhll3lYeOk1AojQUkkHKjYpdqS0YwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8863-001.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-hwxkLoL_IQw/X3Dl8uTzHJI/AAAAAAAAICw/0lKCOhll3lYeOk1AojQUkkHKjYpdqS0YwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8863-001.JPG" /></a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-M65r1VhOh_U/X3DbR2PGo2I/AAAAAAAAIBo/Ibh3-k7PX0M3uE1yBWoAC0-DV-ZWI-V3QCLcBGAsYHQ/s3000/DSC_8619.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-M65r1VhOh_U/X3DbR2PGo2I/AAAAAAAAIBo/Ibh3-k7PX0M3uE1yBWoAC0-DV-ZWI-V3QCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8619.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /><br />Dyniowe przepisy, które gościły na blogu do tej pory, znajdziecie <a href="https://bluehipopotam.blogspot.com/search/label/dynia">tu</a>. Kocham dynię pieczoną, bardzo nam też przypadło do gustu połączenie dyni i masła orzechowego (znajdziecie przepisy na zupę albo gulasz), a dynia plus ser pleśniowy to właściwie klasyka! Dzisiaj piękna sałatka, czyli kuskus z pieczoną dynią, granatem i odrobiną świeżych chrupiących warzyw dla równowagi. A do tego sos, który wynalazłam kiedyś u Donny Hay i zapisałam na szybko w kalendarzu. Bardzo prosty, z dużą ilością kuminu, którego jednak specjalnie nie wyczuwamy (ja sypałabym kumin do niemal wszystkiego, ale nie wszyscy są takimi fanami... Warto natomiast pamiętać o pozytywnym wpływie kuminu na nasze procesy trawienne i przemycać choćby odrobinkę!). <br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-eAPUqJsmt6c/X3DbyxUsFyI/AAAAAAAAIBw/qnDpOajQwqEs8UpaqvgiKy2ZebEWvZtagCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8640.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-eAPUqJsmt6c/X3DbyxUsFyI/AAAAAAAAIBw/qnDpOajQwqEs8UpaqvgiKy2ZebEWvZtagCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8640.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-pldwG-bI5Lw/X3Dc61Hal6I/AAAAAAAAIB8/DI71AFwV9tIEBJVLLoSK7Q49z1d9B9WXACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8731.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-pldwG-bI5Lw/X3Dc61Hal6I/AAAAAAAAIB8/DI71AFwV9tIEBJVLLoSK7Q49z1d9B9WXACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8731.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><div style="text-align: justify;"><b><br />Kuskus z pieczoną dynią, granatem i fetą</b><br /><br />200 g kuskusu<br />10-12 (albo i więcej) grubych półplasterków dyni<br />ziarenka z 1/4 granatu<br />100 g fety</div><div style="text-align: justify;">1/2 ogórka, przekrojone wzdłuż, wydrążone pestki, pokrojone w plasterki<br />1/4 - 1/2 czerwonej cebuli, pokrojonej w półplasterki<br />oliwa z oliwek, sól i pieprz<br />sos: 2 łyżki miodu + 2 łyżki oliwy + 2 łyżki octu z białego wina + 1 łyżeczka kuminu<br /><br />Sałatka najlepiej smakuje, kiedy dynia jest ciepła, więc dynię przygotujemy na końcu. Zaczynamy od dokładnego wymieszania składników sosu. Kuskus wsypujemy do garnka, dodajemy odrobinę soli i oliwy i zalewamy wrzątkiem, tylko do momentu, kiedy kuskus będzie przykryty. Nie warto dodawać więcej wody, bo kuskus nie będzie sypki. Garnek przykrywamy pokrywką i odstawiamy na 10-15 minut. Potem mieszamy kuskus widelcem, żeby osiągnąć pożądaną konsystencję. Rozgrzewamy piekarnik z opcją górnej grzałki na około 200C, układamy na blasze kawałki dyni i delikatnie polewamy oliwą, a potem posypujemy niewielką ilością soli i świeżo zmielonym pieprzem. Pieczemy do momentu, aż dynia będzie miękka i zacznie się karmelizować, ale sprawdzamy co i rusz, żeby kawałki nie zaczęły się rozpadać. Kiedy dynia jest gotowa, układamy na talerzach warstwę kuskusu, cebulę i ogórek, kawałki dyni, a potem posypujemy pokruszoną fetą i ziarenkami granatu. Ostatni krok to skropienie całości sosem. Przepis na dwie porcje. Pyszne i piękne! Składniki można łatwo podwoić, a żeby sałatka była bardziej treściwa, proponuję dodatek ciecierzycy. </div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-NspNyDm0d7k/X3Ddocw1U4I/AAAAAAAAICE/SUBxnJUKSQ4LMWZf0ltX6qWlY6F5DjpTACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8741.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-NspNyDm0d7k/X3Ddocw1U4I/AAAAAAAAICE/SUBxnJUKSQ4LMWZf0ltX6qWlY6F5DjpTACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8741.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-fPWWf5i7NWw/X3DeLZpALiI/AAAAAAAAICM/g0EPZDjlv8w3GUAMJZm_GJV5MQqcyWHHACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8757.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-fPWWf5i7NWw/X3DeLZpALiI/AAAAAAAAICM/g0EPZDjlv8w3GUAMJZm_GJV5MQqcyWHHACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8757.JPG" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-O7miwnMygHY/X3Dew3xU8oI/AAAAAAAAICU/kf63CI-rddAJ9sHsTNA1NUmUmQVsi8_bwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8754.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-O7miwnMygHY/X3Dew3xU8oI/AAAAAAAAICU/kf63CI-rddAJ9sHsTNA1NUmUmQVsi8_bwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8754.JPG" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-NopPv6mYBls/X3DfWCvQPsI/AAAAAAAAICg/KSwj8gtadYMux9TeMmkYWAxB8RISmQ0fwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8871.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-NopPv6mYBls/X3DfWCvQPsI/AAAAAAAAICg/KSwj8gtadYMux9TeMmkYWAxB8RISmQ0fwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8871.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div>Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-15257065601656233502020-10-26T10:52:00.000+02:002020-10-26T10:52:09.125+02:00Mam życzenie...<div style="text-align: justify;">Dziś są <span style="font-size: large;">moje urodziny</span>. Zawsze z niecierpliwością, trochę po dziecinnemu czekam na ten dzień, żeby sobie zwyczajnie <span style="font-size: large;">poświętować</span>. Jednak w tym roku <span style="font-size: large;">wszystko wygląda inaczej.</span> Dzisiaj <span style="font-size: large;">w Glasgow</span> o 18:00 zbiorą się <span style="font-size: large;">przeciwnicy</span> haniebnego orzeczenia Trybunału, już tylko w teorii Konstytucyjnego, z 22 października. Ci ludzie, kobiety i mężczyźni, pojawią się na George Square <span style="font-size: large;">z parasolkami,</span> transparentami i charakterystycznym elementem kobiecego strajku - metalowymi wieszakami. Będą przemowy, będzie skandowanie różnych haseł i palenie <span style="font-size: large;">symbolicznych świec. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">W ostatnią sobotę</span> ja również przyłączyłam się do podobnego <span style="font-size: large;">protestu </span>organizowanego przed konsulatem RP <span style="font-size: large;">w Edynburgu</span>, bo jako <span style="font-size: large;">Polka i kobieta,</span> nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zostać w domu. Było nas dużo, kobiety, mężczyźni, a nawet rodziny z dziećmi. Wszyscy, którym<span style="font-size: large;"> dobro Polek</span> leży na sercu. Były naturalnie transparenty, okrzyki i wieszaki... Najbardziej jednak wzruszające było dla mnie słuchanie pojedynczych osób, które mówiły <span style="font-size: large;">o swoich odczuciach</span> wobec obecnej sytuacji i <span style="font-size: large;">powodach,</span> dla których zdecydowały się dołączyć do tego protestu. <br /><br />Wypowiadała się m.in. <span style="font-size: large;">mama dwóch małych dziewczynek,</span> która ze smutkiem przyznała, że pomimo planowanego powrotu do Polski, w świetle bieżących wydarzeń zdecydowali się z mężem na <span style="font-size: large;">pozostanie</span> w Wielkiej Brytanii, w trosce o<span style="font-size: large;"> przyszłość i bezpieczeństwo córek</span>. Ważne było dla mnie również wystąpienie <span style="font-size: large;">studentki z Meksyku,</span> która mówiła o dramatycznych realiach życia meksykańskich kobiet i problemach, z którymi się borykają, również dotyczących aborcji. Pojawiła się też<span style="font-size: large;"> francuska fotografka,</span> która powiedziała po prostu: "Jesteśmy z wami, wesprzemy wasze dążenia, bo <span style="font-size: large;">jako kobiety powinnyśmy być razem</span> i jestem<span style="font-size: large;"> pewna,</span> że kiedy przyjdzie czas, wy również<span style="font-size: large;"> będziecie po naszej stronie".</span> <br /><br />Moja obecność na proteście, oprócz <span style="font-size: large;">oczywistego powodu,</span> miała również na celu <span style="font-size: large;">fotografowanie</span> wydarzenia. Momentami było mi cholernie ciężko, bo wiadomo, maska na twarzy, a do tego zaparowany wizjer, bo nie mogłam powstrzymać <span style="font-size: large;">łez wzruszenia,</span> słuchając tych wszystkich historii, a przede wszystkim patrząc na<span style="font-size: large;"> twarze ludzi,</span> którzy tam przybyli. Twarze, na których malowała się <span style="font-size: large;">ogromna troska, ale również bunt i cholerny gniew... </span>Jestem również poruszona i bardzo, bardzo wdzięczna <span style="font-size: large;">lokalnej społeczności LGBT+</span>. <span style="font-size: large;">Dziękuję Wam z całego serca,</span> za Wasze zaangażowanie i wsparcie. Dziękuję, że <span style="font-size: large;">stoicie murem za kobietami</span> kraju, który Was <span style="font-size: large;">sklasyfikował jako ideologię</span> i stygmatyzuje na każdym kroku. Teraz <span style="font-size: large;">pokazujecie, kim jesteście</span> i co jest dla Was ważne. Cieszę się, że niektórych z Was mogę nazwać przyjaciółmi. Ja <span style="font-size: large;">będę stała za Wami</span> i wiem, że Wy będziecie stali za mną. To się chyba nazywa <span style="font-size: large;">miłość bliźniego,</span> czy jakoś tak...?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Podobnie jak wiele innych kobiet, <span style="font-size: large;">miałam nadzieję, że Czarny Protest z 2016 roku</span> zapewnił nam względny spokój. Czas pokazał, że się myliłyśmy. To, co zaczęło się dziać <span style="font-size: large;">w Warszawie</span> wieczorem 22 października, przeszło moje najśmielsze oczekiwania i <span style="font-size: large;">do północy </span>oglądałam transmisję z ulic stolicy. Następnego dnia <span style="font-size: large;">dołączyły inne miasta,</span> duże i małe. Protest trwa. Ulicami płynie morze ludzkich głów, <span style="font-size: large;">ulicami płynie również gniew.</span> Flagi, marsze, świece i znicze. Patrzę na <span style="font-size: large;">moje Bielsko,</span> na Poznań, na Kraków. Na bramę katedry w jednym z miast, <span style="font-size: large;">zasnutą wieszakami jak gęstą srebrną pajęczyną...</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Zbyt dużo</span> się wydarzyło. Z ludźmi można osiągnąć wiele, <span style="font-size: large;">można zbudować wszystko</span>, ale trzeba ich szanować. Trzeba się starać zrozumieć <span style="font-size: large;">ich potrzeby i troski.</span> Trzeba uszanować, że mamy <span style="font-size: large;">różne systemy wartości.</span> Tymczasem w Polsce, dziwnym zbiegiem okoliczności, najwyższe stanowiska w kraju piastują pazerni i niekompetentni ludzie dobrani wedle klucza znanego chyba tylko Carowi Jarosławowi Nikczemnemu, któremu chyba wszyscy potulnie raportują do podnóża tronu (pamiętacie "Zapomnianego diabła" z genialnym Gajosem...?). Car Jarosław ma <span style="font-size: large;">plan na Polskę bez uwzględnienia dobra jej obywateli.</span> On już kiedyś zapowiedział, że doprowadzi do tego, że kobiety będą musiały rodzić, nawet ciężko chore dzieci, które następnie zostaną ochrzczone. Wygląda, że ponura przepowiednia właśnie zaczyna się wypełniać. Kaczyński ochoczo się również przyczynia do sojuszu tronu z ołtarzem, ignorując fakt, że wciąż<span style="font-size: large;"> nie jesteśmy państwem wyznaniowym</span> i próbując <span style="font-size: large;">zarządzać naszymi sumieniami. To się nie uda. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Cierpienie kobiet w Polsce uszlachetnia tylko rządzących i episkopat.</span> Matkom niepełnosprawnych dzieci nie zapewnia się należytej pomocy i opieki. Trwa zażarta walka o płody, podczas kiedy <span style="font-size: large;">ci, którzy już są na tym świecie,</span> są przez państwo <span style="font-size: large;">pozostawieni sami sobie </span><span>(przeczytaj <a href="https://www.facebook.com/izabella.prusak/posts/3767246486652926">historię pani Izabelli</a> i <a href="https://wyborcza.pl/7,95891,23192415,oczekuje-z-niecierpliwoscia-na-odpowiedz-od-kai-godek.html">pani Moniki</a> - a to są jedynie krople w morzu i tak bardzo bolą...).</span> Nie można od nikogo<span style="font-size: large;"> żądać heroizmu.</span> Nie wolno skazywać ludzi na cierpienie, nie można nakładać na nich ciężaru ponad siły. Są sprawy, o których można jedynie decydować <span style="font-size: large;">w ciszy własnego sumienia i żadne prawo tego nie zmieni.</span> Wyrok Trybunału, mający na celu <span style="font-size: large;">"obronę życia",</span> w obecnym brzmieniu osiągnie <span style="font-size: large;">odwrotny skutek,</span> spotęguje liczbę aborcji dokonywanych w podziemiu i zagranicznych wyjazdów na zabiegi. Bardzo trudno będzie <span style="font-size: large;">odbudować zaufanie Polek</span> do instytucji państwa. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Poszłam na protest w 2016. Poszłam w ostatnią sobotę. Dołączę do kolejnych. <span style="font-size: large;">Dla siebie, dla mojej siostry, dla moich kuzynek, przyjaciółek, dla milionów Polek, których nigdy nie spotkam. Bo to jest gra o wszystko. </span>Chodzi o bycie człowiekiem, o to, że władza przekroczyła kolejną granicę.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A teraz <span style="font-size: large;">moje małe - wielkie urodzinowe życzenie.</span> Pomyśl o tym. Przemyśl wszystko dokładnie. Nie osądzaj własną miarą, nie patrz jedynie na swój światopogląd. Nie proszę Cię o skandowanie haseł w środku miasta (choć tym razem, to może być potrzebne). <span style="font-size: large;">Proszę Cię o bycie człowiekiem,</span> o tolerancję i uszanowanie faktu, że <span style="font-size: large;">nie wszyscy myślą tak samo jak Ty.</span> Proszę o zrozumienie, że wolność wyboru nie powoduje, że musisz go dokonać - jednak ta <span style="font-size: large;">wolność MUSI być zagwarantowana</span> każdej kobiecie. <span style="font-size: large;">Bo bez kobiety nie narodzi się świat. </span><br /><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aCZ6D4OFoCk/X43qUjoimNI/AAAAAAAAIFo/Uwe6_yjrQywEHzs4ZuwK9tr4oZ4qiov1ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9456.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-aCZ6D4OFoCk/X43qUjoimNI/AAAAAAAAIFo/Uwe6_yjrQywEHzs4ZuwK9tr4oZ4qiov1ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9456.JPG" /></a></div><br /><br />Gotowałam ostatnio dużo i obficie. Na przekór paskudnej pogodzie, na przekór złości i rozczarowaniu. Gotowałam, żeby wrócić do siebie i znaleźć spokój. Podzielę się dziś z Wami dwoma przepisami, które moim zdaniem doskonale wpasowują się w czas jesiennej pełni i strefę comfort food. Bez mięsa dziś, bo sezonowe warzywa są wspaniałe i mięsiwo niepotrzebne. Inspiracją makaronową był dla mnie przepis Claudii Roden na Pastę alla Siracusana, a dyniowe curry jest moim autorskim wynalazkiem. Makaron można przyrządzić w wersji wegańskiej, jeśli pominiemy anchois i parmezan (ja uwielbiam, więc się ich trzymam!), a curry jest stuprocentowo wegańskie. I przepyszne. Wybaczcie, nie będzie żadnej curry fotki - nie ostała się ani odrobina! A teraz już zapraszam Was do mojej jesiennej kuchni. <br /><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5G8DUYtf08o/X43jF8TUacI/AAAAAAAAIFE/sYww7XFYF70njkMwER-TUlTkLj3-weJpQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9452.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-5G8DUYtf08o/X43jF8TUacI/AAAAAAAAIFE/sYww7XFYF70njkMwER-TUlTkLj3-weJpQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9452.JPG" /></a></div><br /><br /><b>Penne z grillowanym bakłażanem i papryką<br /></b><br />1 duży bakłażan, pokrojony na spore kawałki<br />3 papryki, czerwone i żółte, pokrojone na spore kawałki<br />oliwa z oliwek<br />6-8 filecików anchois<br />2 ząbki czosnku, pokrojone w cienkie plasterki<br />1 i 1/2 puszki pokrojonych pomidorów<br />250 g makaronu penne<br />duża garść czarnych oliwek grubo posiekanych</div><div style="text-align: justify;">1 łyżka kaparów</div><div style="text-align: justify;">sól, pieprz<br />parmezan<br /><br />Zaczynamy od przygotowania warzyw. Rozgrzewamy piekarnik z opcją grilla / górnej grzałki. Na blasze układamy kawałki bakłażana, polewamy delikatnie oliwą i pieczemy, aż będą miękkie i złotawe. Odkładamy na ręcznik papierowy, żeby się pozbyć nadmiaru tłuszczu. Tak samo postępujemy z papryką. Polecam Wam upieczenie większej ilości warzyw, można je potem trzymać w pudełku w lodówce i wykorzystywać na sto sposobów. Zwykle grilluję warzywa wcześniej, nie tuż przed przygotowaniem makaronu. W garnku rozgrzewamy 4 łyżki oliwy i dodajemy czosnek i anchois. Podgrzewamy oliwę delikatnie mieszając, żeby ją zaromatyzować i uważamy, aby nie przypalić czosnku. Potem dodajemy pomidory i odrobinę soli (dodamy jeszcze kapary) i pieprzu i gotujemy kilka minut, aby sos nieco się zredukował. Teraz zaczynamy gotować makaron. Do sosu dodajemy oliwki i kapary, gotujemy 2-3 minuty, a później dokładamy kawałki bakłażana i papryki. Gotujemy jeszcze chwilę, doprawiamy do smaku i łączymy z makaronem. Podajemy z parmezanem. Przepis na 3 porządne porcje. <br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-OpLyWnwVmQc/X43jJ8rkJlI/AAAAAAAAIFM/JS7HBmmwjQ48vIqfcE5mpAliZ6YWhhpWwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9447.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-OpLyWnwVmQc/X43jJ8rkJlI/AAAAAAAAIFM/JS7HBmmwjQ48vIqfcE5mpAliZ6YWhhpWwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9447.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-LXLhx2-8u3o/X43jNNmPbfI/AAAAAAAAIFQ/435Lu7lk_tYiq8db1IV159XUYJ25HfhhwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9448.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-LXLhx2-8u3o/X43jNNmPbfI/AAAAAAAAIFQ/435Lu7lk_tYiq8db1IV159XUYJ25HfhhwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9448.JPG" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /><div style="text-align: justify;"><b>Dyniowe curry z fasolką mung</b><br /><br />1 spora dynia (1.6kg), obrana, pokrojona na kawałki<br />1 szklanka fasolki mung (trzeba ją będzie namoczyć i ugotować, o tym poniżej)<br />2 czerwone cebule, pokrojone w kostkę<br />4-5 ząbków czosnku, zmiażdżonych<br />1 papryczka chilli, wypestkowana i posiekana na małe kawałeczki</div><div style="text-align: justify;">1 łyżka startego imbiru<br />1 i 1/2 łyżki garam masala<br />1 łyżka przyprawy curry<br />1 łyżeczka gorczycy<br />1 łyżeczka kuminu<br />1 łyżeczka kurkumy<br />2 puszki pomidorów<br />2 puszki mleka kokosowego<br />sól<br />2 pęczki kolendry<br />sok z cytryny (opcjonalnie)<br /><br />Fasolkę mung najlepiej jest namoczyć na noc. Następnego dnia opłukać, zalać niewielką ilością wody (tak, aby nieco przykrywała fasolkę) i doprowadzić do wrzenia, a potem gotować na małym ogniu i sprawdzać miękkość. Fasolka gotuje się szybko i chodzi o to, żeby się nie rozgotowała na papkę, bo przecież posiedzi jeszcze w curry :) Ugotowaną fasolkę odsączamy.<br />Na kilku łyżkach oleju podsmażamy do miękkości cebule z 1 łyżeczką soli. Potem dodajemy czosnek, chilli i imbir i podsmażamy jakieś 2 minuty, a później dokładamy wszystkie przyprawy i podsmażamy kolejne 2 minuty. Dodajemy pomidory i mleko kokosowe, dobrze mieszamy całość i dokładamy kawałki dyni. Zagotowujemy, a potem na małym ogniu pod przykryciem gotujemy 30-40 minut, tak, aby dynia była miękka, ale nie rozgotowana. Na koniec dodajemy fasolkę mung i gotujemy 3-4 minuty. Finiszujemy doprawiając do smaku solą i dodając posiekaną kolendrę. Można dosmaczyć sokiem z cytryny. Serwujemy z ryżem albo z kaszą. To przepis na wielki garnek pysznego, sycącego curry, które, choć łagodne, ma bardzo fajną smakową kompozycję, jest kremowe i kojące. Przepis na jakieś 8 porcji. <br /><br /><br /></div></div></div>Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-45395834507611620602020-09-30T23:30:00.000+02:002020-09-30T23:30:11.385+02:003, 2, 1... Ciasto!<div style="text-align: justify;">Czasami <span style="font-size: large;">po prostu potrzebujemy ciasta.</span> Zaraz, <span style="font-size: large;">natychmiast.</span> Pora roku sprzyja tym zachciankom, bo jesienią chyba każdy z nas lubi wracać <span style="font-size: large;">do domu, który pachnie świeżymi wypiekami.</span> Nick zapamiętale uczy się polskiego i ma już kilka ulubionych zwrotów, między innymi pytanie: <span style="font-size: large;">"Nie ma ciasta...?".</span> Motywujące ;) Weekend za pasem, więc dziś bardzo proste <span style="font-size: large;">ciasto, które zawsze się udaje</span>. Przepis wynalazłam lata temu u <a href="https://malacukierenka.pl/proste-ciasto-jogurtowe-ze-sliwkami.html">Natalii</a> i modyfikuję go sobie w zależności od pory roku i owoców, które akurat są pod ręką. Podstawowa wersja jest ze skórką cytrynową i aromatem waniliowym. Jeśli piekę go <span style="font-size: large;">ze śliwkami,</span> o tej porze roku dodaję również <span style="font-size: large;">imbiru.</span> Podobnie do ciacha w wersji gruszkowej. Do ciasta <span style="font-size: large;">z jabłkami dodaję cynamonu,</span> a kiedy piekę go z brzoskwiniami, <span style="font-size: large;">trochę gałki muszkatołowej.</span> Trzeba jedynie pamiętać o używaniu składników w temperaturze pokojowej. Czasami, jeśli owoce są bardzo soczyste, mogą się nieco zapaść, ale nie przypominam sobie, żeby nam to kiedykolwiek <span style="font-size: large;">przeszkodziło </span>w konsumpcji ;) Pyszne w piątkowy wieczór i do niedzielnej kawy. <br /><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dIneIfi7qwk/X3TY6BvWwnI/AAAAAAAAIDA/WchHi8ZJ7G8jnUjXA56FFIgw9i-DES8EgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8164.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-dIneIfi7qwk/X3TY6BvWwnI/AAAAAAAAIDA/WchHi8ZJ7G8jnUjXA56FFIgw9i-DES8EgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8164.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-lZwXSnyaAqM/X3TZCdF0-nI/AAAAAAAAIDE/T_yWa2AIt8cOmGQuOY_iEZLuYIRzb2bPACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8170.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-lZwXSnyaAqM/X3TZCdF0-nI/AAAAAAAAIDE/T_yWa2AIt8cOmGQuOY_iEZLuYIRzb2bPACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8170.JPG" /></a><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;"><b>Łatwe ciasto ze śliwkami</b><br /><br />400 g śliwek, przekrojonych na pół<br />200 g mąki + 1 łyżeczka proszku + 1/2 łyżeczki sody + szczypta soli + opcjonalnie imbir, cynamon... - w ilości, która Wam odpowiada<br />150 g (lub mniej) jasnego brązowego cukru lub drobnego cukru do wypieków<br />skórka otarta z 1 cytryny (opcjonalnie)<br />1 łyżeczka aromatu waniliowego<br />2/3 szklanki jogurtu naturalnego<br />100 ml oleju<br />2 jajka<br /><br />Ciasto jest z gatunku bezmikserowych i dwumiskowych ;) Zatem w jednej misce mieszamy wszystkie sypkie składniki, a w drugiej, nieco większej, wszystkie mokre, najlepiej trzepaczką, dokładnie, choć widelec też da radę. Potem sypkie składniki dodajemy do mokrej masy i znów dokładnie mieszamy całość, do połączenia, nie za długo. Rozgrzewamy piekarnik do 175 stopni. Foremkę (23cm) wykładamy papierem do pieczenia. przekładamy do niej masę i wyrównujemy wierzch. Na wierzchu układamy śliwki, skórką do dołu. Pieczemy na najniższym poziomie piekarnika, 55 minut - godzinę, do suchego patyczka. Po wystygnięciu posypujemy ciasto cukrem pudrem. Jeśli piekę z jabłkami, obieram je ze skóry i kroję w niedużą kostkę, podobnie jak gruszki. <br />PS W obecnych okolicznościach przyrody sprawdzi się również prosty <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2020/03/piosenka-o-koncu-swiata-i-chlebek.html">chlebek bananowy</a> z dodatkiem czekolady i orzechów :)<br /></div></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_dlIxTq-ax4/X3TZKt6ghEI/AAAAAAAAIDM/qet3d4wfVhU0_p2TCY7tSjqgMG8gcdKkQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8195.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-_dlIxTq-ax4/X3TZKt6ghEI/AAAAAAAAIDM/qet3d4wfVhU0_p2TCY7tSjqgMG8gcdKkQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8195.JPG" /></a></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-u5Rc-pLdiFI/X3TZPZD3GvI/AAAAAAAAIDQ/3vbpzgTuqv8EQjrz2HOPhSu8n9GClkK2ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8183.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-u5Rc-pLdiFI/X3TZPZD3GvI/AAAAAAAAIDQ/3vbpzgTuqv8EQjrz2HOPhSu8n9GClkK2ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8183.JPG" /></a></div><br /><div style="text-align: center;"><br /></div>Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-18882140615401916232020-09-08T21:42:00.000+02:002020-09-08T21:42:23.755+02:00Znów wędrujemy ciepłą ziemią...<div style="text-align: justify;">Zaczynamy naszą wędrówkę od majestatycznych klifów. <span style="font-size: large;">Przestrzeń, błękit nieba</span> stykający się z granatowym morzem i cudna pogoda, <span style="font-size: large;">szczęście po prostu.</span> Lokalna drużyna pływacka trenuje skoki do wody, <span style="font-size: large;">małe ludziki </span>w niebieskich piankach wskakują odważnie, po to, by za moment sprawnie wdrapać się na skały i ponownie zanurzyć wśród fal. Mogłabym tak siedzieć i godzinami <span style="font-size: large;">patrzeć na morze,</span> nigdy się tam nie nudzę. Wracamy jednak na nasz ulubiony fragment szlaku Johna Muira, więc już po chwili wędrujemy brzegiem <span style="font-size: large;">pola golfowego,</span> w miejscu, gdzie morze od idealnie przystrzyżonej zielonej trawy dzieli jedynie kilka kroków. Jest też <span style="font-size: large;">moment na plaży,</span> przepięknej i szerokiej, w ubiegłym roku spotkaliśmy tu <span style="font-size: large;">stado łabędzi.</span> Są i tym razem. Młode łabędzie z matką urządziły sobie śniadanie i nurkują w poszukiwaniu wodorostów. <br /><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BlrLZe5zof8/X1fVqhuAD-I/AAAAAAAAH_c/TISl5LhrGt0lM-gZsMzw95QzXM2pgHlUQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_2699.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-BlrLZe5zof8/X1fVqhuAD-I/AAAAAAAAH_c/TISl5LhrGt0lM-gZsMzw95QzXM2pgHlUQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2699.JPG" width="620" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>I wreszcie las. <span style="font-size: large;">Ukochany, sosnowy nadmorski las.</span> Światło, które prześlizguje się wśród koron drzew, tworzy <span style="font-size: large;">ulotne obrazy.</span> Przez cały dzień towarzyszy nam silny wiatr, więc sosny falują łagodnie i <span style="font-size: large;">pieśń lasu nas otula.</span> Wrzucam do kieszeni <span style="font-size: large;">kilka szyszek, </span>które wykorzystam do <span style="font-size: large;">jesiennych kompozycji.</span> I mimo, że grzybiarz ze mnie żaden, na mojej ścieżce wyrasta <span style="font-size: large;">cudowny borowik!</span> <br /><div style="text-align: center;"><br /><br /></div></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-z_F0LnDS-NU/XuqUFGdnH_I/AAAAAAAAH3o/eqKX5uNBymM1zHv_F-9g9iUCynsoHybrgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_2792.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-z_F0LnDS-NU/XuqUFGdnH_I/AAAAAAAAH3o/eqKX5uNBymM1zHv_F-9g9iUCynsoHybrgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2792.JPG" width="620" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-KTfkn_6j5G4/XuqUGcD40QI/AAAAAAAAH3w/0hifvgAE1_4VzgDYRHHLnWGIhuryBhNmQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_2778.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-KTfkn_6j5G4/XuqUGcD40QI/AAAAAAAAH3w/0hifvgAE1_4VzgDYRHHLnWGIhuryBhNmQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2778.JPG" width="620" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><br /><div style="text-align: justify;">W swoje pszeniczne i zielone<span style="font-size: large;"> kosmyki </span>lato zaczyna teraz wplatać<span style="font-size: large;"> czerwień i brązy.</span> Polne ścieżki obfitują w jeżyny i maliny, można <span style="font-size: large;">z dziecięcą radością</span> pobrudzić sobie palce sokiem i <span style="font-size: large;">smakować doskonałość.</span> W trawie znajduję coś, co okazuje się niewielkim <span style="font-size: large;">ptasim gniazdkiem.</span> Trzymam je w dłoniach<span style="font-size: large;"> z czułością.</span> Jest takie delikatne. Widać, że to <span style="font-size: large;">uwity z troską dom,</span> który jednak nie oparł się dzisiejszym podmuchom. Z jakiegoś powodu to gniazdko staje się dla mnie <span style="font-size: large;">metaforą naszego życia.</span> Bo przecież możemy sobie wić, urządzać,<span style="font-size: large;"> robić plany,</span> a potem... Nie mieć dokąd wrócić, podejmować <span style="font-size: large;">rewolucyjne decyzje, </span>przenosić się w <span style="font-size: large;">inne zakątki świata,</span> zmieniać wszystko albo <span style="font-size: large;">wszystko tracić. </span>Stabilizacja, zwykle wyczekiwana, wciąż <span style="font-size: large;">jednak pozorna.</span> I jeszcze - zazwyczaj pracujemy, żeby było <span style="font-size: large;">więcej, wygodniej,</span> dostatniej, a niektórzy z nas chcą po prostu spokojnego, <span style="font-size: large;">prostego życia i ciszy.</span> Tylko chyba jakoś wstydzimy się do tego przyznać.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-CY7vnFeOXOg/XuqUFLeWtFI/AAAAAAAAH3s/x7kx2gwujRkCWDANk5l7F_ElnroqHwPEwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_2813.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-CY7vnFeOXOg/XuqUFLeWtFI/AAAAAAAAH3s/x7kx2gwujRkCWDANk5l7F_ElnroqHwPEwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2813.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Jest <span style="font-size: large;">ogromny spokój</span> w łagodnie pofalowanych krajobrazach, gdy na
polach słomiane bele, a na polnych drogach odrobina rozsypanego ziarna, <span style="font-size: large;">pszeniczne
drobinki złota,</span> które rolnicy zdążyli już zebrać. "Znów <span style="font-size: large;">wędrujemy ciepłą
ziemią, znów wędrujemy ciepłym krajem"</span> - myślę o jednej z moich ulubionych
płyt z licealnych czasów, muzyka Grzegorza Turnaua do wiersza Baczyńskiego.
Chcę tu zostać dłużej, <span style="font-size: large;">wśród rozgrzanej pełni późnego lata.</span> Chcę zostać, choć
czuję, że gdzieś już skrada się <span style="font-size: large;">nieuchronny chłód...</span><br /><br />To było wczoraj. Dziś budzi mnie inna rzeczywistość, krople deszczu tłukące się o parapet i wiadomość od mojej sąsiadki: "Wpadnij po swoje pranie, zebrałam pod wieczór, bo mówili, że będzie lało"...<br /><br /></span></p>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-gPFoQY0iI4Q/XuqjNfM4M1I/AAAAAAAAH4s/4irSYV_NyK8w1l22ngbcb7siRFa03OLTACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_2642-001.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1069" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-gPFoQY0iI4Q/XuqjNfM4M1I/AAAAAAAAH4s/4irSYV_NyK8w1l22ngbcb7siRFa03OLTACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2642-001.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br /><b>Sernik z koziego sera</b> (na podstawie przepisu Davida Lebovitza z książki "My Paris Kitchen. Recipies and Stories")<br /><br />300 g kremowego koziego serka<br />3 łyżki kwaśniej śmietany<br />250 g drobnego cukru<br />1 łyżeczka ekstraktu waniliowego<br />1 łyżka rumu / brandy<br />5 jajek<br />60 g mąki<br /><br /><div style="text-align: justify;">Spód (w zależności od upodobań i czasu, którym dysponujemy):</div><div style="text-align: justify;">- łączymy 150-200 g ciasteczek digestive, pokruszonych z 90 g roztopionego masła i taką mieszanką wylepiamy dno foremki o średnicy 23 cm;</div><div style="text-align: justify;">- zagniatamy klasyczne kruche ciasto: 200 g mąki + 100 g zimnego masła + 1 jajko + 50 g cukru pudru, opcjonalnie 1-2 łyżki zimnej wody. Z ciasta formujemy kulę, owijamy folią i wkładamy do lodówki na pół godziny, a potem rozwałkowujemy i wykładamy dno foremki, nakłuwając widelcem w kilku miejscach, żeby się nie wybrzuszało przy pieczeniu.</div><div style="text-align: justify;">W obu wariantach rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni i podpiekamy spód sernika, przez 10-15 minut, na złoto. </div><br /><div style="text-align: justify;">W większej misce na małych obrotach ubijamy kozi serek, przez około 2 minuty, następnie dodajemy mąkę i śmietanę i znów krótko miksujemy do połączenia. W drugiej misce miksujemy jajka z cukrem i dodajemy rum/brandy. Dodajemy jajka do sera i krótko miksujemy całość, masę wylewamy na podpieczony spód.</div><div style="text-align: justify;">Piekarnik rozgrzewamy do 230 stopni i pieczemy sernik 20 minut, potem redukujemy temperaturę do 150 stopni i pieczemy jeszcze 40 minut. Wierzch sernika powinien być złoty jak na zdjęciach, ale jeśli zacznie się zbyt mocno rumienić w czasie pieczenia, musimy go przykryć papierem do wypieków. </div><div style="text-align: justify;">Po upieczeniu wyjmujemy sernik z piekarnika i studzimy w foremce. Jest pyszny! Dość niski o zwartej konsystencji. Doskonale smakuje z dodatkiem miodu i świeżych owoców, ale zamierzam również upiec go na Boże Narodzenie, świeże owoce zastąpię wtedy orzechami włoskimi. </div><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-KTfkn_6j5G4/XuqUGcD40QI/AAAAAAAAH3w/0hifvgAE1_4VzgDYRHHLnWGIhuryBhNmQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_2778.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-KTfkn_6j5G4/XuqUGcD40QI/AAAAAAAAH3w/0hifvgAE1_4VzgDYRHHLnWGIhuryBhNmQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2778.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-cj66I-w3qHY/XuqUIIH8XaI/AAAAAAAAH30/84ZgxSamUlg6Uvo0Yq9H1GYlnhO02hILwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_2846.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1064" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-cj66I-w3qHY/XuqUIIH8XaI/AAAAAAAAH30/84ZgxSamUlg6Uvo0Yq9H1GYlnhO02hILwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_2846.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-59412200883035054182020-08-11T01:01:00.013+02:002020-08-11T01:14:22.991+02:00Śniadanie. Teraz.<div style="text-align: left;">
Każdego rana</div><div style="text-align: justify;">stwarza się świat<br /><br />Pod pomarańczowymi różdżkami słońca<br />Popioły nocy znów stają się liśćmi<br />Na gałęziach <br />wysoko<br /><br />I stawy<br />Ciemna tkanina malowana wysepkami lilii<br /><br />(...)<br />ten płonący liliami staw <br />to hojnie wysłuchana modlitwa<br /><br />Każdego rana<br />nawet</div><div style="text-align: justify;">jeśli nie odważysz się na szczęście<br />nawet <br />jeśli nie ośmielisz się modlić <br /><br /><p><span style="font-size: x-small;">Mary Oliver, Morning Poem / moje bardzo wolne tłumaczenie</span></p><br />Nic wielkiego. Poranne światło nieśmiało przebija się przez zasłonięte okna. Słyszę ptaki, które już się cieszą na nowy dzień. Nie sieją, nie orzą, nie mają planu na kolejne 20 lat, ba, pewnie nawet nie na dzisiejszy wieczór, ale ich pieśń rozbrzmiewa radością i zaufaniem. <br />
<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-TjUspOm4lCs/XtF8nIpXRRI/AAAAAAAAH1g/HFXhzeRaqKsfFU_J_2k4mJ-f5fI5C8D4ACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1555.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1065" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-TjUspOm4lCs/XtF8nIpXRRI/AAAAAAAAH1g/HFXhzeRaqKsfFU_J_2k4mJ-f5fI5C8D4ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1555.JPG" width="620" /></a><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Nic wielkiego. Są jeszcze truskawki! Na początku sezonu jadłam je z jogurtem greckim i odrobiną miodu, dziś smakują jak późne lato - pełne słońca i słodyczy nie potrzebują żadnych dodatków. Soczysta rozkosz spływa mi po brodzie. <br />Nic wielkiego. Odsłaniam okna, chleb już prawie ostygł. Niesamowite, ile jest dobroci, ile pozytywnej energii w zapachu świeżo upieczonego chleba, który wypełnia dom. Jeszcze tylko zaparzymy herbatę w ulubionym imbryku.<br /> </div></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-HJ9yYSxwFyo/XtF8nFQd4zI/AAAAAAAAH1c/DAG7YSpAtMQWL0fqeq8QtAn-iRKNRCeQwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1562.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-HJ9yYSxwFyo/XtF8nFQd4zI/AAAAAAAAH1c/DAG7YSpAtMQWL0fqeq8QtAn-iRKNRCeQwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1562.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br /><div style="text-align: justify;">Siadamy do stołu. Najważniejsza, najpiękniejsza chwila nazywa się TERAZ. Nie będziemy debatować nad tym, co wcześniej nie poszło po naszej myśli. Nie będziemy się martwić przyszłością, przewidywalną jedynie w reklamach ubezpieczeń. Można mieć więcej, można biec szybciej, ale czy to ma jakiś sens...?<br />Pokroimy chleb. Porozmawiamy o wielkich i małych sprawach. Napijemy się herbaty. Szkockim zwyczajem, za oknem może już deszcz...<br /><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-oqvWC7P2Cmw/XzG037im5MI/AAAAAAAAH-A/piyuisyqhfsa9goS9s7ASufy82Plb1oqACLcBGAsYHQ/s2048/DSC_1565.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-oqvWC7P2Cmw/XzG037im5MI/AAAAAAAAH-A/piyuisyqhfsa9goS9s7ASufy82Plb1oqACLcBGAsYHQ/w620-h900/DSC_1565.JPG" width="620" /></a></div></div>
<br /><br /><b>Pasta makrelowa Trufli</b> (przepis z książki Patrycji Doleckiej "Trufla. Same dobre rzeczy")<br /><br />1 wędzona makrela, obrana ze skórki, usunięte ości<br />ćwiartka (albo połowa, jeśli nieduża) cebuli, pokrojonej w drobną kostkę<br />1 łyżeczka octu jabłkowego<br />3 łyżeczki oleju <br />3 łyżeczki majonezu<br />1/2 (lub więcej, do smaku) musztardy diżońskiej albo sarepskiej<br />świeżo zmielony pieprz, do smaku<br /><br /><div style="text-align: justify;">Makrelę rozgniatamy na kawałki, rozgniatamy widelcem, i dobrze mieszamy z pozostałymi składnikami. Doprawiamy do smaku. Możemy przed podaniem jeszcze posypać posiekaną natką pietruszki albo dymką. Ta pasta jest jak wspomnienie dzieciństwa. <br />Bardzo lubię blog Trufli i jej przepisy, a przede wszystkim jej podejście do życia, które jest mi bliskie. Podobnie jak ona, jestem mocno związana z moimi Dziadkami. Kiedy zaczął się wirusowy lockdown, zamówiłam sobie książkę Trufli i polecam ją wszystkim, którzy doceniają prostotę w kuchni, ale również piękne zdjęcia i pisanie "z duszą". <br /><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-HysVuRWIwIs/XzHTluTkW7I/AAAAAAAAH-Q/HuO7KV3BvVgdQZGSgXw17xgDQhlymz1hQCLcBGAsYHQ/s2048/DSC_1592.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="620" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-HysVuRWIwIs/XzHTluTkW7I/AAAAAAAAH-Q/HuO7KV3BvVgdQZGSgXw17xgDQhlymz1hQCLcBGAsYHQ/w620-h900/DSC_1592.JPG" width="620" /></a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-FtFRY4787us/XtF8oXLoTrI/AAAAAAAAH1k/nzrdmGVHtuoPTo0M-109sci83ufkqfYRACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1575.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1065" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-FtFRY4787us/XtF8oXLoTrI/AAAAAAAAH1k/nzrdmGVHtuoPTo0M-109sci83ufkqfYRACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1575.JPG" width="620" /></a><br /><br /><br /><div style="text-align: justify;"><b>Pasztet pieczarkowy Marty</b> (na podstawie przepisu z bloga Jadłonomia) <br /><br />650 g pieczarek<br />olej roślinny<br />2 szklanki ugotowanej kaszy gryczanej palonej<br />3/4 szklanki orzechów laskowych, zmielonych<br />2 łyżki sosu sojowego<br />1/2 łyżeczki suszonego tymianku<br />1/2 łyżeczki wędzonej papryki<br />1/4 -1/2 łyżeczki ostrej papryki<br />1/2 łyżeczki suszonego czosnku<br />sól i pieprz<br />mielone orzechy lub bułka tarta do wysypania keksówki<br /><br />Pieczarki kroimy na ćwiartki. Na dużej patelni rozgrzewamy niewielką ilość oleju i partiami smażymy pieczarki, około 8 minut. Nie może być ich na patelni zbyt dużo, bo uduszą się, zamiast zezłocić i pasztet straci smak. Moje pieczarki smażyłam w sześciu partiach, naprawdę warto! Staramy się też nie mieszać ich za często. Kiedy pieczarki są usmażone, łączymy je z pozostałymi składnikami, orzechami, kaszą, przyprawami, sosem sojowym i 5 łyżkami oleju. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i blendujemy na gęstą masę. Gładkość zależy od upodobań. <br />Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. Średniej wielkości keksówkę smarujemy olejem i wysypujemy mielonymi orzechami lub bułką tartą. Przekładamy do niej masę, wyrównujemy wierzch i pieczemy około 50 minut, aż wierzch pasztetu będzie złoty. <br />Kroimy dopiero po całkowitym ostygnięciu, a najlepiej - następnego dnia. <br />Marta, autorka bloga Jadłonomia i kilku książek kulinarnych, skradła moje (i mojej Mamy) serce fasolowym smalcem! U Hipopotama znajdziecie również jej <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2013/12/mae-puchatkowe-conieco-ze-swiateczna.html">krem daktylowy</a> , czyli wegańską wersję nutelli z nutką piernikową, który przygotowałam w okolicach Bożego Narodzenia. W tym roku zamierzam upiec pasztet pieczarkowy na Wigilię! <br /><br /></div></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-PXiKKjW1UtY/XtF8pbtOfCI/AAAAAAAAH1s/YzwePPBorhIm3Xu1bKYtbUNbO3qG3ruFACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1593.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1066" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-PXiKKjW1UtY/XtF8pbtOfCI/AAAAAAAAH1s/YzwePPBorhIm3Xu1bKYtbUNbO3qG3ruFACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1593.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-80376749286857027632020-07-29T09:19:00.000+02:002020-07-29T09:19:08.657+02:00Bitwa o skórkę. I... święta Marta.<div style="text-align: justify;">
Po ostatnim mocno "zaangażowanym" poście, pora powrócić do lżejszych tematów. I choć <span style="font-size: large;">bitwa o Polskę </span>zdecydowanie jeszcze potrwa, dziś skupimy się jedynie na... bitwie o skórkę <span style="font-size: large;">najlepszego na świecie kurczaka. </span><br />Zastanawiałam się, czy o takim prostym obiedzie w ogóle warto wspominać, ale jak wiadomo, czasami <span style="font-size: large;">najprościej znaczy najlepiej.</span> Poza tym, ten złociutki kurczak na stole kojarzy mi się z <span style="font-size: large;">perfekcyjną panią domu,</span> a dziś właśnie obchodzimy <span style="font-size: large;">imieniny świętej Marty z Betanii, </span>która jest przecież... patronką gospodyń domowych. Przedstawiana najczęściej<span style="font-size: large;"> z drewnianą łyżką</span> albo pękiem kluczy patronuje również <span style="font-size: large;">kucharzom i hotelarzom.</span> Święta Marta jest też patronką prowansalskiego miasta Tarascon, gdzie według legendy udało jej się oswoić smoka, stąd też niektóre obrazy przedstawiające <span style="font-size: large;">Martę ze smokiem "na smyczy",</span> albo skrapiającą bestię wodą święconą.<br /><br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-qRtkFZ3Y2dA/Xp9TK24uLpI/AAAAAAAAHw0/jkJlww664xcVpzOO0DmVvh0ji5U111I8QCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1212.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-qRtkFZ3Y2dA/Xp9TK24uLpI/AAAAAAAAHw0/jkJlww664xcVpzOO0DmVvh0ji5U111I8QCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1212.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-rw5jpd7gxmM/Xp9TMR2453I/AAAAAAAAHw4/G4SxOyP5N28OO_k__xMoAqDzluSllN1MACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1205.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-rw5jpd7gxmM/Xp9TMR2453I/AAAAAAAAHw4/G4SxOyP5N28OO_k__xMoAqDzluSllN1MACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1205.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Smok podobno skończył marnie,</span> ukatrupiony przez lokalnych rycerzy. Legenda głosi, że po wniebowstąpieniu Pana Jezusa, Marta wraz z rodzeństwem, Marią i Łazarzem, została przez Żydów wyprawiona na Morze Śródziemne w dziurawej łodzi. <span style="font-size: large;">Nie wiadomo, czy Marta dotarła do Prowansji.</span> Grób jej brata Łazarza został odnaleziony<span style="font-size: large;"> na Cyprze,</span> dlatego historycy wierzą, że całe rodzeństwo spędziło resztę życia w Betanii, a po zajęciu Ziemi Świętej przez muzułmanów, ich relikwie zostały przewiezione na Cypr. Do dziś jednak nie wiemy, gdzie spoczywają szczątki kobiety, która<span style="font-size: large;"> zawsze z ogromnym zaangażowaniem</span> gościła Pana Jezusa, kiedy przybywał w odwiedziny. Jednym słowem, mam <span style="font-size: large;">bardzo praktyczną patronkę</span> i wiadomo, skąd moja miłość do karmienia ludzkości :)<br /><br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-pUH3ckZqeWQ/Xp9TYXQJ4HI/AAAAAAAAHxA/Q2ejfxJYhk4WlBVcd0vQzhS__XmVMqPTwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1228.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-pUH3ckZqeWQ/Xp9TYXQJ4HI/AAAAAAAAHxA/Q2ejfxJYhk4WlBVcd0vQzhS__XmVMqPTwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1228.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br />Dziś dzielę się z Wami dwoma bardzo łatwymi przepisami, które pomogą przygotować smakowity obiad albo kolację godną wzorowej gospodyni. Kurczak należy do naszej top listy ulubionych i pojawia się u nas bardzo często. Jest nie tylko pyszny, ale również wspaniale się prezentuje na stole. A do kurczaka dziś sezonowo - młode ziemniaczki i kilka prostych dodatków. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /><b><br />Pieczony kurczak Marcelli Hazan</b> ( zmodyfikowany przepis z książki Diany Henry "How to eat a peach")<br /><br />1 duży kurczak - 2 kg<br />sól i pieprz<br />1 średnia cytryna, pokrojona na ćwiartki<br />zioła prowansalskie lub tymianek (suszony lub świeży)<br />4-6 ząbków czosnku, nieobranych, jedynie rozgniecionych nożem<br /><br />
<div style="text-align: justify;">
Zaczynamy od dokładnego osuszenia kurczaka papierowym ręcznikiem (nie płuczemy ptaszydła w wodzie!). Wybieramy właściwe naczynie do pieczenia - chodzi o to, aby było jak najmniejsze, wtedy soki z kurczaka w trakcie pieczenia nie wyparują, a zbiorą się na dnie naczynia i przydadzą do finalnego polewania. Kurczaka nacieramy szczodrze solą i pieprzem. Środek kurczaka delikatnie solimy i posypujemy obficie ziołami prowansalskimi albo tymiankiem. Potem wkładamy do środka ząbki czosnku na przemian z kawałkami cytryny. Jeśli "nadzienie" grozi wypadnięciem, można spiąć skórę wykałaczką, albo związać nogi kurczaka sznurkiem. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Kurczaka w naczyniu do pieczenia układamy piersią w dół i pieczemy 35 minut. Potem musimy go wyjąć z piekarnika, ostrożnie przewrócić "na plecy" i piec kolejne 35 minut. Następnie zwiększamy temperaturę piekarnika do 200 stopni i pieczemy kurczaka jeszcze około 20-23 minut, aby skórka zrobiła się złocista. W tym czasie możemy kilka razy polać kurczaka sokiem wytworzonym podczas pieczenia, wtedy skórka będzie jeszcze lepsza. Po wyjęciu z piekarnika, odstawiamy na kilka minut do przestygnięcia, powstrzymując ślinotok i unikając poparzeń podniebienia. Później już tylko aromatyczne, soczyste mięso i niezrównana skórka, o którą toczy się boje. Niebo w gębie! </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-M8tuqYLB5DE/Xp9Th0Ml_kI/AAAAAAAAHxY/e-LjcdhCuAwAtw03FJj9LG_9GH-5DwsjgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1253.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-M8tuqYLB5DE/Xp9Th0Ml_kI/AAAAAAAAHxY/e-LjcdhCuAwAtw03FJj9LG_9GH-5DwsjgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1253.JPG" width="620" /></a><br /><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br />Młode ziemniaki z oliwą, musztardą i kaparami </b> (według przepisu Toma Kerridge'a)<br /><br />800 g młodych ziemniaków, pokrojonych na połówki, jeśli są większe<br />oliwa z oliwek<br />sól<br />1 łyżka octu z białego wina<br />1 łyżka musztardy Dijon albo ziarnistej<br />2 łyżki kaparów<br />duża garść posiekanej natki pietruszki<br /><br />Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. Ziemniaki delikatnie polewamy oliwą, posypujemy solą i pieczemy, aż będą złote i miękkie. Gorące ziemniaki mieszamy w misce z resztą składników, podajemy ciepłe lub w temperaturze pokojowej. Zamiast piec, możemy też ziemniaki ugotować, tak, aby nie zaczęły się rozpadać.<br />Jeśli natomiast macie ochotę na młode ziemniaki w roli głównej, polecam <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2019/05/royal-baby.html">ten przepis</a>.<br /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-wo_IVIkH_Yc/Xp9Tk-MamLI/AAAAAAAAHxc/bRNUf1_ZgBQyUlOl88s5HasMLbsOR3_aACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1255.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-wo_IVIkH_Yc/Xp9Tk-MamLI/AAAAAAAAHxc/bRNUf1_ZgBQyUlOl88s5HasMLbsOR3_aACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1255.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-84497232029932707132020-06-26T00:56:00.000+02:002020-07-29T00:42:31.777+02:00Miejmy nadzieję...<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Miejmy nadzieję, nie tę lichą, marną... Zagłosujmy w niedzielę.</span> Zagłosujmy, mając na uwadze najważniejsze polskie wartości. Pamiętajmy o szacunku, tolerancji, otwartym umyśle. Pamiętajmy, że <span style="font-size: large;">wszyscy jesteśmy równi,</span> nie gra tutaj roli ani kolor skóry, ani wyznanie, ani orientacja seksualna. Weźmy pod uwagę, że ochrona rodziny jest bardzo, bardzo pojemnym pojęciem. Należy się ona<span style="font-size: large;"> wszystkim rodzinom,</span> nie tylko tej "sztandarowej", o której tak często ostatnio wspominają politycy. Bo nasze <span style="font-size: large;">rodziny mają różne kształty,</span> ich członkowie pochodzą z różnych stron świata, co więcej, nie są tworzone jedynie przez osoby heteroseksualne. <br />
Jest <span style="font-size: large;">ogromna różnica,</span> między idealnym światem, na jaki niektórzy lubią się powoływać, a tym, który faktycznie jest, z którym każdego dnia się spotykamy. <span style="font-size: large;">Mądrość życiowa</span> (tak myślę), polega na szanowaniu swoich korzeni i wartości, ale jednocześnie na tym, aby nie dać się zaślepić, nie budować z tych wartości <span style="font-size: large;">grubych murów,</span> odcinając się wygodnie od tych, którzy z jakichś względów nam nie pasują. <br />
Nie wiem, czy pamiętacie, ale pojawiło się kiedyś na fejsiku <span style="font-size: large;">wydarzenie pt. <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2016/01/tutaj-proislamski-troll.html">"Popchnij islamskiego imigranta"</a>.</span> Ja akurat pamiętam bardzo dobrze, bo działo się to w okolicy świąt Bożego Narodzenia. Naszych ukochanych polskich świąt, kiedy (podobno) rodzi się miłość, a nasze serca są otwarte na potrzeby innych.<span style="font-size: large;"> Zabolało.</span> Tym bardziej, że mnie samej, przez kilka lat w muzułmańskich krajach, nigdy, przenigdy nie spotkało nic podobnego. Nie było żadnej agresji, złośliwości, prześladowania cudzoziemki nie-muzułmanki. Wręcz przeciwnie, doświadczyłam tam niesamowitej<span style="font-size: large;"> życzliwości i serdeczności, ba, otwartych domów i wspólnych posiłków,</span> z ludźmi, dla których byłam <span style="font-size: large;">obcą osobą.</span> Chcieli mi pomóc, na przykład oszczędzić nocnych podróży i związanego z nimi ryzyka. Często niezamożni, po prostu <span style="font-size: large;">dzielili się tym, co było na stole.</span> To jest dla mnie <span style="font-size: large;">prawdziwa definicja</span> polskiego "Gość w dom, Bóg w dom"...<br />
<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-mKHuleMYWao/XvPT_qDbXXI/AAAAAAAAH6I/AbvuG7DypbUOaJOr8eMgOgnNZxTyeTNMwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_3146.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-mKHuleMYWao/XvPT_qDbXXI/AAAAAAAAH6I/AbvuG7DypbUOaJOr8eMgOgnNZxTyeTNMwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_3146.JPG" width="620" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">W moim kraju...</span> nie wiem, czy podobne sytuacje mogłyby mieć miejsce. Wiem, że mnóstwo rodaków jest <span style="font-size: large;">przerażonych każdego rodzaju "innością"</span> i widzę, że miłościwie nam panujący <span style="font-size: large;">podsycają negatywne emocje</span> społeczne, co i rusz wynajdując jakiegoś wyimaginowanego wroga. Przeraża mnie, że w mojej ojczyźnie <span style="font-size: large;">dzieli się ludzi</span> na lepszych i gorszych, i że niektórzy z nas, powiem to wprost, na rzecz takiej władzy <span style="font-size: large;">zrzekli się najwyraźniej samodzielnego myślenia.</span> Urodziłam się w 1981, dlatego propagandę komunistycznych rządów znam z lekcji historii, kronik filmowych i opowieści rodzinnych. Są jednak ludzie, którzy takiej władzy i ustroju doświadczyli, i nawet oni wydają się ignorować obecne wydarzenia w Polsce.<br />
Co i rusz obserwujemy <span style="font-size: large;">zamachy na wolność,</span> na niezawisłych sędziów, na swobodę wypowiedzi, jak również patologiczny związek ekipy rządzącej z kościołem. Używam tu małej litery, celowo, bo to już nie jest wspólnota, przyjazna i otwarta, to jest jawny sojusznik władzy, wykorzystujący nawet najświętsze miejsce w Polsce, aby tę władzę promować.<br />
Chciałabym <span style="font-size: large;">Wielkiej Polski,</span> ale nie takiej, o której krzyczą naziole. Chciałabym, aby w moim kraju <span style="font-size: large;">szanowano wszystkich, bez wyjątku</span>. Chciałabym, żeby <span style="font-size: large;">nauczyciele i medycy byli godnie traktowani,</span> aby liczyło się ich zdanie, i byli godziwie opłacani. Ostatnie przypadki wyrzucania z pracy za wypowiedzi o sytuacji w szpitalach w czasie pandemii są dla mnie czymś niepojętym, <span style="font-size: large;">plamą wstydu,</span> której już nie da się usunąć.<br />
Chciałabym, aby polskie dzieci miały dostęp do <span style="font-size: large;">edukacji seksualnej z prawdziwego zdarzenia,</span> żeby rozumiały, co się dzieje z ich ciałem, żeby czuły się we własnych ciałach dobrze, aby potrafiły rozpoznać zły dotyk i przede wszystkim, aby wiedziały, że mogą dorosłym ufać, że <span style="font-size: large;">dostaną wsparcie, a nie szkalowanie.</span> I żeby już<span style="font-size: large;"> nigdy nikt nie powiedział</span> do żadnej mamy: <span style="font-size: large;">"Pani syn jest gejem, niech pani coś z tym zrobi..."</span>. Bo Michał już sam coś z tym zrobił. Zdolny i piękny młody chłopak odebrał sobie życie. Taka historia z katolickim gimnazjum w tle. <br />
Marzy mi się polski <span style="font-size: large;">kościół podążający za papieżem Franciszkiem,</span> ubogi, otwarty dla wszystkich, wspierający, a nie ten z polskimi biskupami, którzy czasami wydają się mieć jakiś<span style="font-size: large;"> kontrakt z Belzebubem.</span> Marzy mi się rozdział kościoła od państwa. I bez obaw, jeśli chcesz być <span style="font-size: large;">dobrym chrześcijaninem,</span> ZAWSZE możesz nim być. Twój wybór.<br />
To tak jak z aborcją. Nie zgadzam się na sytuację, w której <span style="font-size: large;">kobiety nie mają prawa</span> do decydowania w tej kwestii. Nie zgadzam się na kary dla tych, którzy w aborcjach pomagają i na lekarzy, zasłaniających się <span style="font-size: large;">klauzulami sumienia</span>. Nie dociera do mnie, że trzeba w ogóle komukolwiek tłumaczyć, jak szkodliwe jest aborcyjne podziemie. Kobiety, które mogą sobie na to pozwolić, będą wyjeżdżały za granicę. A pozostałe...? Nie mogę też pominąć innej kwestii - nasze państwo jest <span style="font-size: large;">czynnym obrońcą życia poczętego, </span>ale jak w praktyce wygląda pomoc udzielana<span style="font-size: large;"> dzieciom niepełnosprawnym i ich rodzicom?</span> Jeśli znacie takie rodziny, doskonale zdajecie sobie sprawę, jak może wyglądać życie tych ludzi. Co na to nasze państwo...? Zapytajcie tych rodziców.</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Bokwo_HhskU/XvPUCo2CBUI/AAAAAAAAH6Q/LClCOSZlHwQIW4dfMD6rKpGILvZgO5goQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_3153.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-Bokwo_HhskU/XvPUCo2CBUI/AAAAAAAAH6Q/LClCOSZlHwQIW4dfMD6rKpGILvZgO5goQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_3153.JPG" width="620" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie spodziewałam się tego <span style="font-size: large;">nocnego pisania.</span> Miało być dziś krótko, w temacie sałatki. Jednak tyle się ostatnio wydarzyło, i tak bardzo mi to wszystko <span style="font-size: large;">siedzi w głowie,</span> że po prostu musiałam się z Wami podzielić. I może jeszcze tym, że kiedy wreszcie przyszła ta cholerna <span style="font-size: large;">karta do głosowania,</span> prawie się popłakałam. Bo z jednej strony, to jest <span style="font-size: large;">taka mała rzecz,</span> kawałek papieru, <span style="font-size: large;">kropla w oceanie.</span> Tymczasem <span style="font-size: large;">miliony tych maleńkich kropel</span> mogą przecież wywoływać<span style="font-size: large;"> tsunami</span>. Mogą wszystko zmienić. <span style="font-size: large;">Wszystko.</span> Moja Babcia zawsze mi powtarza <span style="font-size: large;">"Rób, co możesz. Resztę zostaw Bogu"</span>. Najwyższy nie odda za nas głosu. Idźmy w niedzielę. <span style="font-size: large;">I miejmy nadzieję!</span></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Uv2T2aMgJ3M/XvPUDzQM8oI/AAAAAAAAH6U/-k8vTupFwp4pwfDrBqftcxjpgdbcpWEcQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_3188.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-Uv2T2aMgJ3M/XvPUDzQM8oI/AAAAAAAAH6U/-k8vTupFwp4pwfDrBqftcxjpgdbcpWEcQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_3188.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b><br />Sałatka z młodymi ziemniakami i bobem</b><br />
<br />
400 g młodych ziemniaków, ugotowanych i przekrojonych na 2-3 części, jeśli są większe<br />
440 g bobu, ugotowanego (opcjonalnie obranego ze skórki)<br />
duża garść posiekanej natki pietruszki<br />
3 cebulki dymki, białe i zielone części, pokrojone w plasterki<br />
80-100 g szynki parmeńskiej lub szwarcwaldzkiej, pokrojonej w paseczki (niekoniecznie)<br />
Sos: <br />
4 łyżki oliwy<br />
2 łyżki octu balsamicznego<br />
1 łyżeczka płynnego miodu<br />
1 szczodra łyżeczka musztardy ziarnistej<br />
<br />
Ziemniaki gotujemy z łupinkach i odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. Bób wrzucamy do posolonego wrzątku i gotujemy 2-3 minuty, potem na sitku, przelewamy go zimną wodą z kranu, aby zachować jego piękny kolor. Obieramy ze skórki. Wszystkie składniki mieszamy delikatnie w misce i polewamy sosem, ot, cała filozofia. Proporcje na 3-4 nieduże porcje.<br />
<br />
Sałatka jest zielona. Z premedytacją. Bo zielony to nie tylko ulubiony kolor proroka Mohammeda i kolor natury. Zielony symbolizuje nadzieję... </div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-508a0zmFWKI/XvPUFOvOyBI/AAAAAAAAH6Y/GsREbCdesNYto6_DPde6_Ho48WfB8cXjQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_3192.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-508a0zmFWKI/XvPUFOvOyBI/AAAAAAAAH6Y/GsREbCdesNYto6_DPde6_Ho48WfB8cXjQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_3192.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-lshhIq1yEAs/XvPUKCSGR8I/AAAAAAAAH6g/odaVxbWTKOc9dW5i3x_J6HAW1Ir_LNsRgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_3151.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-lshhIq1yEAs/XvPUKCSGR8I/AAAAAAAAH6g/odaVxbWTKOc9dW5i3x_J6HAW1Ir_LNsRgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_3151.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-34156501700906773812020-04-30T15:34:00.000+02:002020-04-30T15:34:31.944+02:00Kiedy rzeczy wielkie wymykają się spod kontroli...<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">... skup się na malutkich rzeczach, które kochasz</span>.<br />
<br />
<span style="font-size: large;">Skłamałabym,</span> że obyło się <span style="font-size: large;">bez marudzenia,</span> że nie żal było wymarzonych wakacji, że łatwo się przystosować do ograniczeń, <span style="font-size: large;">mikrospacerów i zamaskowanych twarzy</span> na ulicy. Jednak <span style="font-size: large;">przestałam już odliczać </span>dni domowego "uziemienia". <br />
Mam <span style="font-size: large;">dach nad głową, ukochana osoba jest blisko,</span> i w przeciwieństwie do wielu innych, nie zostałam pozbawiona pracy, więc <span style="font-size: large;">uważam się za szczęściarę.</span><br />
Nie polecieliśmy w słoneczne strony, ale za to <span style="font-size: large;">drzewko pomarańczowe,</span> które dostałam dwa lata temu pierwszy raz zakwitło (<span style="font-size: large;">zapach kwiatu pomarańczy...</span> Uwielbiam!), a teraz czekam na jedną jedyną minipomarańczę, która każdego dnia jest odrobinę większa. Daję głowę, że przy zwykłym, <span style="font-size: large;">zabieganym trybie życia</span> (tym sprzed wirusa), mogłabym ją <span style="font-size: large;">przegapić.</span><br />
Tymczasem teraz mogę codziennie doglądać drzewka, mam czas na słuchanie <span style="font-size: large;">całej muzyki świata</span> i <span style="font-size: large;">czas na picie herbaty,</span> której różnorodne zapasy od dawna czekały w kredensie na tzw. <span style="font-size: large;">dobry moment.</span><br />
<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-U0sXdBivG-Q/XpS6BamAB4I/AAAAAAAAHvU/7dTPfuCYzEIQEMcgs4Aepuhy6fCzGOMHgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_0722.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-U0sXdBivG-Q/XpS6BamAB4I/AAAAAAAAHvU/7dTPfuCYzEIQEMcgs4Aepuhy6fCzGOMHgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_0722.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Mam też czas na książki. Tak samo jak zapach pomarańczy, niesamowicie raduje mnie za każdym razem <span style="font-size: large;">zapach nowych książek,</span> których dotarło do mnie całkiem sporo. Poluję też zawsze w internetach na okazje i jednakowo chętnie kupuję <span style="font-size: large;">książki używane,</span> których również kilka mi przybyło. Dziś chciałam Wam opowiedzieć o książce, która na mojej półce zamieszkała końcem ubiegłego roku <br />
i tak jak moje herbaciane zapasy, czekała na odpowiednią chwilę. </div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-mrlods6E4f8/XpS7uoVd-bI/AAAAAAAAHwM/R01dwZXveKErq0b3yPFfmqHaJXZYgty2wCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_0767-001.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-mrlods6E4f8/XpS7uoVd-bI/AAAAAAAAHwM/R01dwZXveKErq0b3yPFfmqHaJXZYgty2wCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_0767-001.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
To pozycja dla każdego. Jest jak<span style="font-size: large;"> kubek gorącej czekolady w chłodny wieczór</span> i światełko <span style="font-size: large;">nadziei</span>, kiedy dokoła widzimy tylko <span style="font-size: large;">ciemność.</span> Kilku znajomych kupiło tę książkę jako prezent dla dzieci, ale potem <span style="font-size: large;">wracali</span> do księgarni, żeby mieć własny egzemplarz. <br />
<span style="font-size: large;">"Chłopiec, kret, lis i koń"</span> to książka napisana i fantastycznie zilustrowana przez <a href="https://www.youtube.com/watch?v=AJ47BQQuh_I">Charliego Mackesy</a>. Uważam, że jest naprawdę <span style="font-size: large;">niezwykła,</span> bo rzadko zdarza się coś na miarę "Małego Księcia" albo "Kubusia Puchatka". Ilustracji jest tutaj więcej niż tekstu, ale tekst jest bardzo <span style="font-size: large;">wymowny, wzrusza i skłania do przemyśleń.</span> Autor książki w kilku słowach wstępu zachęca, aby się z nią<span style="font-size: large;"> zaprzyjaźnić,</span> notować swoje uwagi i czytać na wyrywki, nie tylko tradycyjnie od początku do końca. A konstrukcja książki na to pozwala, składa się ona bowiem z <span style="font-size: large;">krótkich rozmów</span> chłopca z jego przyjaciółmi. Małemu chłopcu brakuje pewności siebie, ma <span style="font-size: large;">mnóstwo pytań</span> i nie jest przekonany, czy zasługuje na akceptację i przyjaźń. Kret jest <span style="font-size: large;">miłośnikiem ciast</span> i ma dużo dobrych rad w zanadrzu. Doświadczony przez życie lis niewiele się odzywa, <span style="font-size: large;">a koń... Potrafi latać,</span> ale nie robi tego, bo nie chce wzbudzać zazdrości u innych koni. Myślę, że wielu takich chłopców i kretów, lisów i koni dokoła (i nierzadko też w) nas. Bardzo Was zachęcam, żeby sięgnąć po tę książkę i <span style="font-size: large;">delektować się nią</span> po kawałku.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ehrSJEbVjlM/XpS6E71jZMI/AAAAAAAAHvc/XxnMWTuVi_gr6qKBFh7ZBWLWC6c06Ko3gCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_0862.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-ehrSJEbVjlM/XpS6E71jZMI/AAAAAAAAHvc/XxnMWTuVi_gr6qKBFh7ZBWLWC6c06Ko3gCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_0862.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
"- Kiedy wykazałeś się <span style="font-size: large;">największą odwagą?</span> - zapytał chłopiec.<br />
- Kiedy odważyłem się ujawnić moją słabość. <span style="font-size: large;">Prośba o pomoc nie równa się rezygnacji</span> - powiedział koń. To <span style="font-size: large;">odmowa poddania się.</span><br />
<br />
Tak często <span style="font-size: large;">oczekujemy</span> życzliwości... ale już teraz <span style="font-size: large;">możesz być życzliwy dla samego siebie</span> - powiedział kret.<br />
<br />
<span style="font-size: large;">Jest wokół tyle piękna, o które powinniśmy się troszczyć.</span><br />
<br />
- Jak myślisz, co jest <span style="font-size: large;">największą stratą czasu?</span><br />
- <span style="font-size: large;">Porównywanie siebie do innych </span>- powiedział kret.<br />
<br />
Zastanawiam się, czy jest gdzieś <span style="font-size: large;">szkoła oduczania...</span><br />
<br />
- Jakie jest twoje ulubione powiedzenie? - zapytał chłopiec<br />
- <span style="font-size: large;">Jeśli za pierwszym razem coś ci się nie uda, zjedz trochę ciasta.</span><br />
- Czy to<span style="font-size: large;"> działa?</span><br />
- <span style="font-size: large;">Oczywiście, za każdym razem</span> - odpowiedział kret." *<br />
<br />
*<span style="font-size: xx-small;"> mój bardzo wolny przekład fragmentów książki. Polskie wydanie jest dostępne już od ubiegłego roku. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: xx-small;"><br /></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-tSqd4A1qzJ8/XpS6HJukdnI/AAAAAAAAHvg/VIO6eRVtzbsmWQRWor3M0JvfMN3cQ2JtQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_0863.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-tSqd4A1qzJ8/XpS6HJukdnI/AAAAAAAAHvg/VIO6eRVtzbsmWQRWor3M0JvfMN3cQ2JtQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_0863.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Malutki kret ma wielką siłę perswazji ;) I przekonał mnie, że najwyższa pora na ciasto. Pieczone na Wielkanoc, trochę last minute, ale jednak slow, bo wyrastało w lodówce nocą. Oto <span style="font-size: large;">drożdżówka de luxe, przygotowana w spokoju i z czułością,</span> piękna i pyszna. Przepis podstawowy <a href="http://whiteplate.com/2019/12/jesienne-umilacze-drozdzowa-babka-z-czekolada-i-orzechami/">od Liski</a>.</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-A78i93F2sRk/XpS6IXOtsiI/AAAAAAAAHvk/cyS6yMoBqegJCV1s78r38YaKxQZdGLNrwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1083.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-A78i93F2sRk/XpS6IXOtsiI/AAAAAAAAHvk/cyS6yMoBqegJCV1s78r38YaKxQZdGLNrwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1083.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Drożdżowa babka de luxe</b><br />
<br />
30 g świeżych drożdży + 1 łyżka cukru + 2 łyżki mąki + 2 łyżki mleka<br />
350 g mąki pszennej<br />
szczypta soli<br />
30 g cukru pudru<br />
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego<br />
1 jajko<br />
100 g mleka<br />
100 g masła, roztopionego i ostudzonego</div>
<div style="text-align: justify;">
skórka otarta z dwóch pomarańczy<br />
<br />
Dodatki w zależności od upodobań: konfitury, dżemy, Nutella, roztopiona czekolada z masłem, do posypania - posiekane orzechy laskowe lub włoskie, pistacje, płatki migdałowe itp. Lukier - może być zwykły, czyli cukier puder i woda, ale w mojej wersji świątecznej do cukru pudru dodałam sok z cytryny i z pomarańczy.<br />
<br />
W miseczce łączymy drożdże z mlekiem, cukrem i mąką, mieszamy i odstawiamy na 15-20 minut, aż "ruszą". W dużej misce mieszamy pozostałe składniki i dodajemy drożdże. Cierpliwie wyrabiamy gładkie ciasto, formujemy kulę, wkładamy do natłuszczonej miski, przykrywamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki, aby wyrosło przez noc. Rano wyjmujemy ciasto z lodówki, odgazowujemy i dzielmy ciasto na pół (można oczywiście upiec jedną duuuużą babkę). Rozwałkowujemy ciasto na jakieś 4 mm (albo nieco więcej, żeby łatwiej było je zwinąć). <br />
Dwie średnie (lub jedną dużą) keksówkę wykładamy papierem do pieczenia. Rozwałkowane ciasto smarujemy czymś pysznym wedle własnych upodobań. U mnie była pod ręką konfitura śliwkowa i dżem morelowy. Przed zrolowaniem posypałam jeszcze całość mielonymi migdałami. Kolejny krok to ostrożne zrolowanie ciasta i przecięcie rulonu wzdłuż na połowę. Później zaplatamy te dwie połówki (kto jeszcze nie próbował, proponuję zerknąć <a href="https://www.youtube.com/watch?v=HmqHq2Nn7Hs">tu, 04:49</a> ), nie musi być idealnie (co widać na moim przykładzie...). Zaplecione drożdżówki ostrożnie przekładamy do foremek i odstawiamy na godzinę, żeby wyrosły. Później nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Drożdżówki smarujemy lekko ubitym jajkiem wymieszanym z łyżką wody i pieczemy 35-40 minut, jeśli będą się za szybko rumienić, trzeba je przykryć folią aluminiową.<br />
Po wyjęciu z piekarnika, pozwalamy drożdżówkom trochę przestygnąć, a potem wedle upodobań, szczodrze polewamy lukrem i posypujemy posiekanymi orzechami lub płatkami migdałowymi. Niby nic, ale wyglądał jak z najlepszej cukierni, a jak smakowały... Dobrze, że mieliśmy dwie!<br />
<br />
Dodatki do mojej drożdżówki, jakkolwiek świetnie dobrane, były dziełem przypadku, bo po prostu przejrzałam kuchenne szuflady i użyłam tego, co akurat było. Paradoksalnie (wirus...) najtrudniejszymi składnikami do zdobycia były... drożdże i mąka!<br />
O nocnym wyrastaniu drożdżówki napisałam kiedyś <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2014/08/jej-puchatosc-na-lato-czyli-moj-osmy.html">tu</a> i z moich doświadczeń wynika, że takie ciacho jest o niebo lepsze, ale jeśli nie macie czasu, tradycyjna metoda też się sprawdzi.<br />
Nie jest to najłatwiejsze ciasto do wyrabiania, bo ogromnie się klei do rąk, ale polecam delikatne posmarowanie dłoni oliwą, bardzo pomaga :)</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5iq-_JFARvQ/XpS6J7Cyn-I/AAAAAAAAHvo/rv1Ici3fAxg6Kige-CAtCTzb3gLTfbpVACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1089.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-5iq-_JFARvQ/XpS6J7Cyn-I/AAAAAAAAHvo/rv1Ici3fAxg6Kige-CAtCTzb3gLTfbpVACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1089.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-XSEJ6takNbk/XpS6LLb3cuI/AAAAAAAAHvs/i86Q6ETvy_4Yl9oQVf58w7mkdKXqARa2wCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_1174.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-XSEJ6takNbk/XpS6LLb3cuI/AAAAAAAAHvs/i86Q6ETvy_4Yl9oQVf58w7mkdKXqARa2wCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_1174.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-41691240494754349182020-03-21T00:18:00.001+02:002020-03-21T00:18:43.309+02:00Piosenka o końcu świata. I chlebek bananowy.<div style="text-align: justify;">
Piosenka o końcu świata<br /><br />W dzień końca świata<br />Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,<br />Rybak naprawia błyszczącą sieć.<br />Skaczą w morzu wesołe delfiny,<br />Młode wróble czepiają się rynny<br />I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.<br /><br />W dzień końca świata<br />Kobiety idą polem pod parasolkami,<br />Pijak zasypia na brzegu trawnika,<br />Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa<br />I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,<br />Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa<br />I noc gwiaździstą odmyka.<br /><br />A którzy czekali błyskawic i gromów,<br />Są zawiedzeni.<br />A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,<br />Nie wierzą, że staje się już.<br />Dopóki słońce i księżyc są w górze,<br />Dopóki trzmiel nawiedza różę,<br />Dopóki dzieci różowe się rodzą,<br />Nikt nie wierzy, że staje się już.<br /><br />Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,<br />Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,<br />Powiada przewiązując pomidory:<br />Innego końca świata nie będzie,<br />Innego końca świata nie będzie.<br /><br />Czesław Miłosz<br /><br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-4c3vy6tdoP0/XkCFpgJzyuI/AAAAAAAAHrw/7nZ9iyeyusMTvwx3AScYJomYQyn8iv2qACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_9542-001.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-4c3vy6tdoP0/XkCFpgJzyuI/AAAAAAAAHrw/7nZ9iyeyusMTvwx3AScYJomYQyn8iv2qACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9542-001.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-3BUxsR25x4c/XkCFqwnXCOI/AAAAAAAAHr0/nn7bFSkaaGo9UXtJh5LpNfJeQOB379RVACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_9533.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-3BUxsR25x4c/XkCFqwnXCOI/AAAAAAAAHr0/nn7bFSkaaGo9UXtJh5LpNfJeQOB379RVACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9533.JPG" width="620" /></a><br /><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Chlebek bananowy to ciasto z gatunku comfort baking (zero pracy, genialny smak), które piekę od lat i które u nas chyba najczęściej się pojawia. Kiedyś piekłam go tylko, kiedy z kuchennego kąta spoglądały na mnie banany, których skórkę znaczyły brązowe kropki i po które nikt nie sięgał. Dziś specjalnie kupuję banany i daję im poleżakować, aż będą bardzo dojrzałe. Piekę ten chlebek używając zwykłej mąki, jednak najbardziej chyba lubię z dodatkiem mąki orkiszowej, pełnoziarnistej, ale też niedawno zakupionej białej. W podstawowej wersji bez dodatków. A jeśli akurat są pod ręką, to z garścią grubo posiekanych orzechów włoskich, albo pekanów. I z kawałkami gorzkiej czekolady. Prościej już chyba się nie da. A zapach w domu - niebiański!<br /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-IUygT2COn6o/XkCFs6xh6hI/AAAAAAAAHr4/m6KHBh38N9cUsJ5VljYEStIWdzkcMYnNwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_9551.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-IUygT2COn6o/XkCFs6xh6hI/AAAAAAAAHr4/m6KHBh38N9cUsJ5VljYEStIWdzkcMYnNwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9551.JPG" width="620" /></a><br /><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br />Chlebek bananowy</b> (na podstawie przepisu Sophie Dahl z książki "Miss Dahl's Voluptuous Delights")<br /><br />3 bardzo dojrzałe banany, rozgniecione dokładnie widelcem<br />80 g masła, roztopionego<br />1 jajko<br />130 g brązowego cukru<br />1 łyżeczka ekstraktu wanilii<br />szczypta cynamonu<br />180 g mąki<br />1 łyżeczka sody<br />1/3 łyżeczki proszku do pieczenia<br />szczypta soli<br /><br />W jednej misce mieszamy banany, cukier, jajko, masło i ekstrakt wanilii. W drugiej - mąkę z sodą, proszkiem, cynamonem i solą. Mokre składniki dodajemy do suchych, mieszamy do połączenia (opcjonalnie dodajemy posiekane orzechy i / lub czekoladę). Masę wlewamy do wyłożonej papierem średniej keksówki. Pieczemy w 180 stopniach, 55-60 min, do suchego patyczka. Ciasto jest najlepsze dzień po upieczeniu. W ramach malutkiej domowej rozpusty czasami wkładam kawałki do tostera, a potem zajadam cieplutkie z konfiturą.<br /><br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-c_k3sywnK48/XkCFzgEQFVI/AAAAAAAAHr8/S1Q_AMRQK88Ze16duldyKqAqXySy1mPFgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_9561.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-c_k3sywnK48/XkCFzgEQFVI/AAAAAAAAHr8/S1Q_AMRQK88Ze16duldyKqAqXySy1mPFgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9561.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kp2wCO57Y_Y/XkCF18KD5fI/AAAAAAAAHsA/nKs6_x8ymU4R-wu-GoJsd1IJn2IqIs3bwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_9578.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-kp2wCO57Y_Y/XkCF18KD5fI/AAAAAAAAHsA/nKs6_x8ymU4R-wu-GoJsd1IJn2IqIs3bwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9578.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kaZeZHNQS1k/XkCF4cDTwsI/AAAAAAAAHsI/Jpa4NDbWNbwtszLqxJxxY5lhv0ytjVnxQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_9584.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-kaZeZHNQS1k/XkCF4cDTwsI/AAAAAAAAHsI/Jpa4NDbWNbwtszLqxJxxY5lhv0ytjVnxQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_9584.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-58702399776987298742019-11-29T00:50:00.001+02:002019-11-29T00:50:39.044+02:00O ciemności i ciszy. I dynia.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Zbuntowałam się</span>, kiedy tuż po Wszystkich Świętych w sklepach pojawiły się świąteczne ozdoby. Ba, w niektórych oknach <span style="font-size: large;">rozbłysły choinki!</span> Ludzie, przecież <span style="font-size: large;">to listopad</span>. To zakupowe szaleństwo, <span style="font-size: large;">natrętne reklamy i presja</span> pt. MUSISZ to mieć, wszystko psują. Kiedy tylko pozbędziemy się choinek, zaczną tu sprzedawać <span style="font-size: large;">czekoladowe zające</span> wielkanocne, bo przecież<span style="font-size: large;"> trzeba się już przygotowywać!</span> Pytanie - do czego...? Czy są jeszcze jakieś pory roku w ogóle? I <span style="font-size: large;">PRAWDZIWE święta?</span> Czy jest jakiś szczególny czas, jakieś wyczekane dni, których uroku nie mierzy się ilością zakupów i szaloną konsumpcją WSZYSTKIEGO?<br />
Zbuntowałam się, bo<span style="font-size: large;"> jesień jest jedyna w swoim rodzaju</span>. I chcę, żeby trwała jak najdłużej, w całej swojej niezwykłości, bez żadnych świątecznych dzwonków w tle. Jesień to nie jest pora roku, to jest w pewnym sensie <span style="font-size: large;">pora duszy</span>. Pora odpoczynku po owocowaniu, pora refleksji, kiedy<span style="font-size: large;"> z drzew sfruwają stada liści</span>, lekkich jak piórka i pięknych. <span style="font-size: large;">Jesień to jest kolor</span>, chyba najpiękniejszy, jaki znam, bo to przecież cała paleta. Od czerni do błękitu, od czerwieni przez brązy do złota, kończąc na <span style="font-size: large;">szarościami i srebrze pajęczych sieci</span>, które magicznie połyskują wczesnym ranem.<br /><br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-qH3TObgnR6c/Xd2Y5qP6JBI/AAAAAAAAHo4/tH9c3qqVtOIEOTcXgD7zNnEliIHMt3ILwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_7433.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-qH3TObgnR6c/Xd2Y5qP6JBI/AAAAAAAAHo4/tH9c3qqVtOIEOTcXgD7zNnEliIHMt3ILwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_7433.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-pgy3X3TM_tU/Xd2Y5JnJw8I/AAAAAAAAHo0/tO19fDc0cfEwXtlX7ho97KnfNgVhhLwIQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_7455.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-pgy3X3TM_tU/Xd2Y5JnJw8I/AAAAAAAAHo0/tO19fDc0cfEwXtlX7ho97KnfNgVhhLwIQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_7455.JPG" width="620" /></a><br /><br /><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś <span style="font-size: large;">pory roku</span> wyznaczały ludziom<span style="font-size: large;"> życiowy rytm</span>. Zasiewy, zbiory, gromadzenie zapasów i przygotowywanie domostwa na przybycie zimy. <span style="font-size: large;">Zatrzymanie się </span>w codziennym biegu. Ten czas późnej jesieni to pora na <span style="font-size: large;">ukochanie domu</span>, na wyciszenie, uspokojenie, na podsumowania tego, co się wydarzyło. Teraz najlepiej smakuje<span style="font-size: large;"> ziołowa herbata posłodzona miodem</span>. Właśnie teraz trzeba się <span style="font-size: large;">zanurzyć w siebie i bardzo uważnie słuchać</span>.<br />Czy usłyszymy...? <span style="font-size: large;">I co usłyszymy?</span> To tak naprawdę zależy od nas. Bo do tego słuchania trzeba się <span style="font-size: large;">przygotować</span>. I odciąć od tego, co nam przeszkadza, co nas rozprasza i powoduje, że gubimy kierunek. Potrzebujemy spokoju. <span style="font-size: large;">Potrzebujemy ciemności i ciszy</span>.<br />Kilka dni temu późnym wieczorem patrzyłam w niebo. Starałam się skupić na moim oddechu i patrzyłam na <span style="font-size: large;">gwiazdy</span>, błyszczące daleko jak <span style="font-size: large;">drobinki potłuczonego szkła</span>. Stojąc tak z zadartą głową <span style="font-size: large;">poczułam się mała...</span> Chwilę później uświadomiłam sobie, że czuję się również <span style="font-size: large;">bezpieczna</span>. Obejmowała mnie <span style="font-size: large;">ciemność</span>, która mimo chłodu była jak ciepły, <span style="font-size: large;">gruby koc</span>. Moje myśli zwolniły. <span style="font-size: large;">Przestałam się zastanawiać</span>, co w pracy, co kupić na kolację, czy odpisałam, czy oddzwoniłam... Była tylko ta <span style="font-size: large;">ciemność i ja.</span> Czytałam ostatnio, że <span style="font-size: large;">sztuczne światło wieczorem i nocą źle na nas wpływa.</span> Była cała lista potencjalnych schorzeń, które możemy otrzymać w bonusie, jak również problemy ze snem. Stwierdzono, że kiedy nie spędzamy wystarczająco dużo czasu <span style="font-size: large;">w ciemności,</span> nasze organizmy nie wytwarzają odpowiedniej ilości<span style="font-size: large;"> melatoniny,</span> która odpowiada za nasz <span style="font-size: large;">dobry sen</span> i wpływa na gospodarkę hormonalną. Ciemność jest zatem naszym <span style="font-size: large;">sprzymierzeńcem</span>, nawet jeśli od wieków <span style="font-size: large;">wypełniamy ją potworami</span>, duchami i innymi siłami nieczystymi. <span style="font-size: large;">Ciemność może otulić i ukołysać,</span> tylko... trzeba zgasić światło. </div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-45p8fUsq3N0/Xd2Y5zF_NnI/AAAAAAAAHo8/vo6_n7BLSbgWbf-CUt2CGivGHgytrhd3wCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_7468-001.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-45p8fUsq3N0/Xd2Y5zF_NnI/AAAAAAAAHo8/vo6_n7BLSbgWbf-CUt2CGivGHgytrhd3wCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_7468-001.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Potrzebujemy również ciszy.</span> Wydaje się łatwe, ale jeśli się głębiej zastanowić, nawet jeśli nadmiar hałasu nam przeszkadza, to <span style="font-size: large;">większość z nas ucieka </span>przed ciszą. Podświadomie jej unikamy. Czujemy się<span style="font-size: large;"> nieswojo,</span> kiedy jest cicho. Chcemy, żeby ciągle coś się działo, chcemy muzyki i <span style="font-size: large;">koniecznie musimy wiedzieć,</span> co się dzieje na drugim końcu świata. Nawet, jeśli nie mamy pojęcia, gdzie to właściwie jest. A ponieważ tak bardzo brakuje nam ciszy, to nie wiemy nawet, <span style="font-size: large;">co tak naprawdę dzieje się </span>gdzieś głęboko w nas samych. Cisza podobnie jak ciemność, ma ogromne <span style="font-size: large;">znaczenie i moc,</span> z której możemy czerpać. <br /><span style="font-size: large;">Czym jest cisza?</span> Na takie między innymi pytanie stara się w swojej książce "Cisza" odpowiedzieć <span style="font-size: large;">Erling Kagge,</span> norweski filozof i podróżnik, zdobywca Mount Everest i pierwszy człowiek, który <span style="font-size: large;">samotnie doszedł na biegun południowy.</span> Autor pyta również, <span style="font-size: large;">w jaki sposób można ciszę odnaleźć</span> i zastanawia się dlaczego w naszych czasach cisza jest taka ważna. Nie będę szczegółowo streszczać tej książki, podzielę się z Wami tylko dwoma fragmentami, które bardzo lubię (w moim wolnym tłumaczeniu). <span style="font-size: large;">"Dopiero, kiedy nareszcie zrozumiałem, jak bardzo potrzebuję ciszy, mogłem zacząć jej szukać.</span> I gdzieś głęboko, poza kakofonią myśli i hałasem samochodów, poza dźwiękami muzyki, iPhona, pługów śnieżnych, ona na mnie czeka. Cisza.". <span style="font-size: large;">"Wierzę, że każdy z nas może odnaleźć ciszę w sobie. Ona tam jest, zawsze. Nawet, jeśli otacza nas nieustanny hałas. Możesz znaleźć swoją ciszę w głębi oceanu, albo tuż pod powierzchnią pomarszczonych fal. Możesz ją znaleźć stojąc pod prysznicem, patrząc w ogień, pływając w leśnym jeziorze albo kiedy spacerujesz po łące. Wszystko to może być również doświadczeniem ogromnego spokoju.".</span> <br />Cisza nie musi być... <span style="font-size: large;">cicha.</span> Moja własna to między innymi <span style="font-size: large;">szum fal i dźwięk migawki. </span>Poszukiwanie ciszy, o którym opowiada Kagge, to nie zaszycie się w buddyjskiej światyni, ale przede wszystkim <span style="font-size: large;">decyzja, że potrzebujemy przestrzeni, która nas ukoi</span> i pozwoli odpocząć. To będzie miejsce, w którym <span style="font-size: large;">usłyszmy własne myśli </span>i własny głos. Miejsce na <span style="font-size: large;">zadawanie pytań</span> i na <span style="font-size: large;">szczere odpowiedzi.</span> Być w ciszy, to stanąć twarzą w twarz ze sobą. <span style="font-size: large;">Może być trudno. Może być pięknie. </span><br /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-j5m1413ym00/Xd2ZJkF2fcI/AAAAAAAAHpI/e0xAUmhOhJYZhtaFjT4KaRQT1l1DRirPgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_7507.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-j5m1413ym00/Xd2ZJkF2fcI/AAAAAAAAHpI/e0xAUmhOhJYZhtaFjT4KaRQT1l1DRirPgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_7507.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Pieczona dynia z soczewicą i gorgonzolą </b> (na podstawie przepisu z książki Yotama Ottolenghi "Simple")<br />
<br />
1 kg dyni, nieobranej (ale bez pestek), pokrojonej w grubsze plasterki<br />
2-3 czerwone cebule, pokrojone w ćwiartki, a potem jeszcze na pół<br />
3 łyżki oliwy<br />
100 g zielonej soczewicy<br />
skórka i sok z 1 cytryny<br />
1 ząbek czosnku, zmiażdżony<br />
mała garść mięty, posiekanej<br />
mała garść pietruszki, posiekanej<br />
120 g gorgonzoli, pokruszonej grubo<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Nagrzewamy piekarnik do 220 stopni. Dynię i cebulę w dużej misce mieszamy z 2 łyżkami oliwy, oprószamy solą (3/4 łyżeczki) i świeżo zmielonym pieprzem. Potem kawałki dyni i cebuli układamy na blasze wyłożonej papierem. Pieczemy około pół godziny, albo nieco dłużej, aż warzywa będą miękkie i złotawe.<br />
Kiedy dynia jest w piekarniku, przygotowujemy soczewicę. Średniej wielkości garnek wypełniamy wodą do połowy, zagotowujemy i dodajemy soczewicę. Na średnim ogniu gotujemy soczewicę, jakieś 15 minut, aż będzie miękka. Odcedzamy soczewicę i pozwalamy ostygnąć w misce. Potem dodajemy do niej 1 łyżkę oliwy, skórkę otartą z cytryny, 2 (lub więcej, do smaku) łyżki soku z cytryny, czosnek, miętę i pietruszkę. Mieszamy i solimy do smaku.<br />
Kiedy dynia jest już upieczona, podajemy ją z soczewicą i pokruszoną gorgonzolą. Można jeszcze skropić całość odrobiną oliwy z oliwek. Proporcja dla 4 osób. Kocham soczewicę, a do tego połączenie dyniowej słodyczy z pikantną gorgonzolą jest wspaniałe. I cudnie wygląda na talerzu!</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-m0KXk7oiEfE/Xd2ZKFmixvI/AAAAAAAAHpQ/EjEJucm40CImqUJFC_0Ze9316-cbcObcQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_7512.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-m0KXk7oiEfE/Xd2ZKFmixvI/AAAAAAAAHpQ/EjEJucm40CImqUJFC_0Ze9316-cbcObcQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_7512.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-xOnzQrRJ0KY/Xd2ZbDrkHkI/AAAAAAAAHpg/N0AQGv1CWdQ8GS4vFL49u-83KtoS3zBUACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_7516.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-xOnzQrRJ0KY/Xd2ZbDrkHkI/AAAAAAAAHpg/N0AQGv1CWdQ8GS4vFL49u-83KtoS3zBUACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_7516.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-63736644729616420052019-11-26T20:53:00.002+02:002019-11-26T20:53:52.776+02:00O Dziadkach. I najlepsza zupa tej jesieni. <div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Zanurzyłam się w tej jesieni na dobre.</span> Zamotałam w to, co ciepłe i miękkie. Zaparzyłam mnóstwo herbaty, a wciąż szukam kolejnych aromatycznych mieszanek. Dobrze być w domu i z <span style="font-size: large;">przytulnego gniazdka</span> słuchać wichury za oknem i patrzeć na spływające po szybach <span style="font-size: large;">ogromne deszczowe łzy.</span> Jednak nie kończy się <span style="font-size: large;">na ucieczce przed złą pogodą,</span> bo jak niedawno słyszałam, nie ma takiej, <span style="font-size: large;">są tylko źle ubrani ludzie.</span> Ponieważ <span style="font-size: large;">niektórzy mają różne cuda</span> zainstalowane w telefonach, wiem, że za nami <span style="font-size: large;">tysiące kroków,</span> pod zachmurzonym niebem, pod wiatr, w deszczu. Dużo było okazji do rozmów, jak to zwykle bywa, o wszystkim i o niczym, <span style="font-size: large;">o wielkich sprawach i małych rzeczach.</span> O ważnych ludziach, wspomnieniach i sentymentalnych przedmiotach. <br /><br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Z00CLrsu5LQ/XdwrObgWRhI/AAAAAAAAHoE/0_pXj89x5vEL-ZCI5m3xXQF_L8JhCWtPACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_8017.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-Z00CLrsu5LQ/XdwrObgWRhI/AAAAAAAAHoE/0_pXj89x5vEL-ZCI5m3xXQF_L8JhCWtPACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8017.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-yQg_to0gikg/XdwrOf5cPGI/AAAAAAAAHoI/1BjGwux6Lqc13dyrSdwbj_Rr6HPdVLYZgCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_8019.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-yQg_to0gikg/XdwrOf5cPGI/AAAAAAAAHoI/1BjGwux6Lqc13dyrSdwbj_Rr6HPdVLYZgCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8019.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div style="text-align: justify;">
Jesteśmy oboje z Nickiem <span style="font-size: large;">prawdziwymi szczęściarzami,</span> bo los podarował nam <span style="font-size: large;">fantastycznych Dziadków</span>. Bardzo często o nich rozmawiamy, wracamy do różnych wspomnień, które są z nimi związane. Dziadków Nicka już z nami nie ma. Żałuję, że nie mogłam ich poznać. Z dużego biało-czarnego zdjęcia w ramce patrzy na nas świeżo poślubiona, uśmiechnięta para. <span style="font-size: large;">Catherine i Douglas.</span> Mieszkali <span style="font-size: large;">w Durham,</span> pracowali w aptece. Mój chłopak spędzał z nimi <span style="font-size: large;">każde wakacje,</span> ferie, dłuższy weekend. Zwykle jeździł tam pociągiem, a czasami Dziadkowie przyjeżdżali po niego do Edynburga. I zawsze go maksymalnie rozpieszczali ;) Dziadek Nicka lubił podróżować po Niemczech, więc <span style="font-size: large;">wyjeżdżali z Babcią na rejsy po Renie</span>. Z jednego z takich wyjazdów przywieźli niedużą <span style="font-size: large;">replikę katedry z Kolonii.</span> Ta mała katedra to jedyna rzecz, która została Nickowi z domu Dziadków. Teraz <span style="font-size: large;">jest częścią naszego.</span> Jest jeszcze ukryty bonus - <span style="font-size: large;">pozytywka, którą uwielbiam!</span> I malutki schowek ;)</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-160HJVByrdM/XdwrWtu3xhI/AAAAAAAAHoQ/af5iODFYjb4Ag2j8NmGVlrR7eZ6xHz9_gCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_8003.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-160HJVByrdM/XdwrWtu3xhI/AAAAAAAAHoQ/af5iODFYjb4Ag2j8NmGVlrR7eZ6xHz9_gCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8003.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br />
<div style="text-align: justify;">
Ja sama nie musiałam spędzać dwóch godzin w pociągu, żeby zobaczyć się z Dziadkami. Kiedy byłam mała, mieszkaliśmy w jednym domu. <span style="font-size: large;">Babcia Halina </span>opiekowała się mną, zanim poszłam do szkoły. Wcześniej <span style="font-size: large;">odeszła z pracy</span> w księgowości, żeby zająć się swoją pierwszą wnuczką. Dziadkowie <span style="font-size: large;">zabierali mnie na wakacje</span>. Babcia kiedyś wspominała, że niektórzy brali mnie za ich dziecko ;) Babcia szykowała mi <span style="font-size: large;">wspaniałe śniadania i "podobiadki"</span> i parzyła rumiankową herbatę. Zabierała mnie do lasu na fantastyczne spacery. A przede wszystkim, <span style="font-size: large;">Babcia mi bardzo dużo czytała.</span> I kiedy poszłam do zerówki, szczerbata, z kucykami i ortalionowym workiem na kapcie, sama już potrafiłam czytać. <br />A <span style="font-size: large;">Dziadek Wiesiek</span> był taksówkarzem.<span style="font-size: large;"> Białego poloneza z numerem 19</span> znało mnóstwo ludzi z naszej miejscowości. Dziadek nie miał nigdy aż tyle anielskiej cierpliwości, co Babcia, ale podobnie jak ona, do dzisiaj <span style="font-size: large;">wspiera mnie pod każdym względem</span>. <span style="font-size: large;">Grzana kiełbasa</span>, wiadomo, z Dziadkiem. Chciałabym mieć tyle <span style="font-size: large;">pogody ducha i takie jasne, dobre oczy,</span> jak mój Dziadek. Przedmiot z domu Dziadków...? Parę ładnych lat temu, Babcia chciała mnie zmotywować do jakiegoś egzaminu, i obiecała mi <span style="font-size: large;">swoją książkę kucharską</span>. Egzamin był już dawno za mną, kiedy pijąc z Dziadkami herbatkę dowiedziałam się, że książkę zgarnęła moja młodsza siostra. Bo Babci umknęło... :)</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-LHFqUzqORHI/XdwrWZA9FvI/AAAAAAAAHoM/QTyuy7O7lt4wdv3bxCNCvTcG155_N3KyACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_8008.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1064" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-LHFqUzqORHI/XdwrWZA9FvI/AAAAAAAAHoM/QTyuy7O7lt4wdv3bxCNCvTcG155_N3KyACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8008.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Pewne przedmioty mają dla nas ogromną wartość sentymentalną, ale naturalnie nie chodzi tutaj o rzeczy materialne. Mamy szczęście, bo nasi <span style="font-size: large;">Dziadkowie byli / są blisko </span>i kochali nas takimi, jakimi jesteśmy. <span style="font-size: large;">Kochali za nic.</span> I zawsze chcieli dla nas jak najlepiej. W ubiegłym roku Nick poznał moich Dziadków. Odwiedziliśmy ich, było ciasto, herbatka, Dziadek nasmażył <span style="font-size: large;">swoich niezrównanych kotletów</span>. Właśnie tak przyjęli Mikołaja (tak go nazywa Babcia), po swojemu, <span style="font-size: large;">ciepło i serdecznie</span>. Już się nie możemy doczekać kolejnego spotkania. I wiem, że oni też :)<br />
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-N9CHyipOoTw/XdwrW-3yy2I/AAAAAAAAHoU/Gxh-3q_Mf-IcpHgVPILMwPETgax30xa3gCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_8010.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-N9CHyipOoTw/XdwrW-3yy2I/AAAAAAAAHoU/Gxh-3q_Mf-IcpHgVPILMwPETgax30xa3gCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8010.JPG" width="620" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<b>Zupa paprykowo - pomidorowa z nutką Północnej Afryki</b> (na podstawie przepisu z książki Sarah Britton "Naturally Nourished")<br /><br />3 łyżki oleju<br />3 cebule, posiekane drobno<br />4 ząbki czosnku, zmiażdżone<br />2 łyżeczki mielonego kuminu<br />1 łyżeczka cynamonu<br />1 łyżka mielonego imbiru<br />1 łyżka harissy<br />4 duże czerwone papryki, pokrojone na nieduże kawałki<br />1,7 l warzywnego bulionu<br />1 puszka pomidorów</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
garść suszonych pomidorów z oliwy, posiekanych<br />1 puszka ciecierzycy<br />sól<br /><br />Rozgrzewamy w garnku olej i smażymy cebulę, aż będzie miękka i złota. Potem dodajemy czosnek i wszystkie przyprawy podsmażamy na małym ogniu około 3 minut. Kolejno dodajemy paprykę, podsmażamy chwilę, a potem wlewamy do garnka trochę bulionu (tyle, aby przykryć paprykę) i na średnim ogniu pod przykryciem gotujemy około 15 minut, aż papryka będzie miękka. Teraz pora na dodanie pomidorów, z puszki i suszonych, i reszty bulionu. Całość zagotowujemy, a potem na małym ogniu pod przykryciem gotujemy około 25 minut. Odstawiamy zupę, żeby nieco wystygła, a potem blendujemy. Nie musi być dokładnie. Na koniec doprawiamy solą i dokładamy odsączoną ciecierzycę. Możemy podać z płatkami migdałowymi, jeśli są pod ręką, i z odrobiną jogurtu. Albo bez żadnych dodatków. Przepis na 4-6 porcji. Piękny kolor i wspaniały smak, zdecydowanie nasza zupa tej jesieni :)<br /><br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-VH1Kxoyzi54/XdwrX6wmDtI/AAAAAAAAHoY/5PrStXgXND4rf-7HTS-r2NozVaG9NTb0gCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_8023.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-VH1Kxoyzi54/XdwrX6wmDtI/AAAAAAAAHoY/5PrStXgXND4rf-7HTS-r2NozVaG9NTb0gCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_8023.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-10938363601362474682019-10-01T23:47:00.007+02:002019-10-01T23:47:59.132+02:00Zdążę przed północą...?<div style="text-align: justify;">
Wracając z pracy <span style="font-size: large;">prawie zasypiam</span> w autobusie. Dużo się działo. Ostatnie ciepłe dni niespodziewanie<span style="font-size: large;"> przeszły w chłód</span> i czuję, że pora na <span style="font-size: large;">powrót do rękawiczek i szalików.</span> Dobrze mi w tym chłodzie. <span style="font-size: large;">Lubię się opatulić</span> i pojść na długi spacer. Lubię wracać do domu, rozkoszować się<span style="font-size: large;"> herbatką w stylu indyjskiego chai</span> i piec ciasta z dużą ilością <span style="font-size: large;">korzennych przypraw</span>. Dziś natomiast, ponieważ pół soboty spędziliśmy na gotowaniu, czekał na mnie ukochany<span style="font-size: large;"> <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2017/11/listopadowe-notki-i-krupnik.html">babcino-Hipopotamowy krupnik</a>.</span> Było coś jeszcze. Kiedy wysiadłam w autobusu, <span style="font-size: large;">zobaczyłam nad morzem tęczę. </span>Zdarzają się <span style="font-size: large;">takie chwile,</span> takie widoki, których <span style="font-size: large;">uroku po prostu nie da się oddać.</span> Trzeba tam być, <span style="font-size: large;">zatrzymać się i podziwiać... </span>Ten niesamowity obraz postawił mnie na nogi, bo chciałam po prostu dotrzeć do domu, zjeść kolację, schować się pod kocykiem i... w tajemnicy zapomnieć, że właśnie <span style="font-size: large;">dziś Hipopotamowy blog ma szóste urodziny.</span><br />
<span style="font-size: large;">Krupnik</span> był pyszny, jak wszystko, co <span style="font-size: large;">przygotowujemy powolutku z dużą dozą czułości.</span> A teraz, zanim usnę, chciałam Wam powiedzieć, że <span style="font-size: large;">połowa </span>mojego blogowania miała miejsce<span style="font-size: large;"> w Szkocji.</span> I chociaż jak pewnie słyszeliście, jedyną <span style="font-size: large;">stałą rzeczą w życiu są zmiany,</span> to jednak cieszy mnie, że wciąż mam ten swój mały kącik w internetach. I nawet, jeśli nie znajdziecie tutaj rekordowej liczby postów, to <span style="font-size: large;">mam nadzieję, że od czasu do czasu zaglądacie, a czasami też coś ugotujecie.</span> Moje życie na przestrzeni trzech ostatnich lat zmieniło się sporo, największa rewolucja to sprawy zawodowe. Do tej pory moją<span style="font-size: large;"> ulubioną lekturą </span>przed snem były książki kucharskie, a teraz zdarza mi się wieczorami zgłębiać zagadnienia związane np. z finansowaniem terroryzmu. Sami widzicie, spora różnica. Studiowanie przepisów <span style="font-size: large;">na szarlotkę</span> przed snem jest zdecydowanie zdrowsze :)<br />
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad <span style="font-size: large;">przyszłością bloga,</span> a może bardziej nad jego kształtem. Nie mam jeszcze konkretnego planu, ale chciałabym najprawdopodobniej zamienić bloga na<span style="font-size: large;"> własną stronę internetową,</span> która zapewni mi większe możliwości i swobodę działania i pozwoli różne rzeczy <span style="font-size: large;">urządzić "po mojemu".</span> Będę wdzięczna za rekomendacje, jeżeli znacie kogoś, kto się zna na rzeczy i pomógłby mi w tej transformacji. Nie musi być zaraz.<br />
Zastanawiam się też nad <span style="font-size: large;">kwestią instagramową.</span> Mam instakonto, a tam... zdjęć pięć ;) Może się mylę, ale kiedy patrzę na konta niektórych, na treść i częstotliwość publikacji, to wydaje mi się, ze ich <span style="font-size: large;">życie się toczy na Instagramie.</span> Uwielbiam <span style="font-size: large;">robić moje zdjęcia jedzenia</span> i pisać <span style="font-size: large;">posty o smakowitościach</span>, ale mam też pracę na pełny etat i na chwilę obecną Hipopotam raczej nie zostanie gwiazdą Instagrama. Rozważę temat w przyszłości, bo mam takie<span style="font-size: large;"> małe marzenie i ogromną nadzieję, </span>że docelowy pełen etat będzie właśnie związany z fotografią kulinarną. Trzymajcie kciuki!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-bYtkVejv5GE/XZO8-MQBqZI/AAAAAAAAHiM/q7ORGMqYQoQacAhEeFPajKWFdv9FYDloACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4838.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-bYtkVejv5GE/XZO8-MQBqZI/AAAAAAAAHiM/q7ORGMqYQoQacAhEeFPajKWFdv9FYDloACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4838.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /><br />
<div style="text-align: justify;">
A w ramach obchodów urodzinowych, mam dla Was dwa przepisy, takie, z jakimi mam nadzieję kojarzy Wam się mój blog. Proste, doprawione życzliwością i korzennymi przyprawami (albo i nie, jeśli to nie Wasze ulubione...). I pyszne!<br />Zaczynam od apple crumble, czyli jabłek pod kruszonką. To jest mój ulubiony jesienny deser, od kiedy przybyłam na Wyspy. Poza tym, mogę zdradzić, że takie właśnie smakowite jabłka zostały dla mnie przygotowane na finał pierwszej kolacji, którą dla mnie przyrządził Nick. No i przepadłam, jak ta śliwka... :) Znaczy, że apple crumble może Wam odmienić życie :)<br /><br /><br /><b>Jabłka pod kruszonką </b> (Apple crumble, przepis Nigela Slatera)<br /><br />1 kg jabłek, obranych ze skórki i pokrojonych na kawałki<br />trochę cukru, do smaku,<br />1 łyżka wody<br />100 g mąki<br />75 g masła, schłodzonego<br />50 g płatków owsianych<br />100 g cukru trzcinowego<br /><br />Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni. Jabłka, wodę i odrobinę cukru (do smaku) podgrzewamy w garnku, na średnim ogniu, do momentu, aż jabłka zaczną się robić miękkie. Następnie jabłkową mieszankę przekładamy do naczynia żaroodpornego. Z pozostałych składników robimy kruszonkę, jak do ciasta, którą równomiernie posypujemy jabłka. Zapiekamy około 30 minut, aż kruszonka będzie chrupiąca i złota. Podajemy z lodami, albo z budyniem waniliowym. Porcja dla czterech osób.<br /><br /><br />Następny przepis, autorstwa innego sympatycznego Anglika, odkryłam w ubiegłym roku, szukając jesiennych inspiracji. Kolejna bardzo prosta receptura, którą można na wiele sposobów wykorzystać. Oryginalny przepis to mieszanka jabłek i gruszek, ale zdarza mi się też dodać kilka śliwek, które bardzo pasują do całości, a wraz z cynamonem (sypię więcej niż szczyptę!) i liściem laurowym (albo dwoma!), dodaję też skórkę okrojoną z pomarańczy, goździki, ziele angielskie, imbir i kardamon (proporcje dowolne, w zależności, jakie przyprawy lubicie). Wszystko sobie rozkosznie powolutku bulgota w garnku, a cały dom otula ciepły aromat grzanego wina. Owoce przygotowane w ten sposób można wykorzystać zamiast jabłek z przepisu powyżej, można też trzymać je w lodówce, w słoiku i pałaszować z jogurtem greckim albo owsianką. Albo - wracając do wspomnień z dzieciństwa - z grysikiem :)<br /><br /><br /><b>Owoce duszone z liściem laurowym, pomarańczą i wanilią </b> (przepis Jamiego Olivera z książki Super Food. Family Classics)<br /><br />1 kg jabłek, obranych i pokrojonych na ćwiartki<br />1 kg gruszek, obranych i pokrojonych na ćwiartki<br />3 pomarańcze (wyciskamy z nich sok, możemy też wykorzystać skórkę)<br />1 liść laurowy<br />szczypta cynamonu<br />1 laska wanilii, albo łyżeczka pasty waniliowej (opcjonalnie)<br /><br />W sporym garnku mieszamy owoce, dodajemy odrobinę wody, sok wyciśnięty z pomarańczy, wanilię (ziarenka wyskrobane z laski przekrojonej wzdłuż) i przyprawy (namawiam do obfitości!). Na średnim ogniu, pod przykryciem, gotujemy około 40 minut, aż owoce będą mięciutkie, a niektóre zaczną się rozpadać. Taką wersję można schłodzić i wykorzystać na kilka sposobów, o których wspomniałam powyżej. Możemy też, na najmniejszym ogniu, gotować całość jeszcze około półtorej godziny, bez pokrywki. W efekcie uzyskamy mieszankę o konsystencji dżemu, tzw. fruit butter, która również może być przechowywana w lodówce i używana do kanapek na słodko. W ubiegłym roku właściwie co tydzień przygotowywałam te owoce, są naprawdę pyszne i nie dodajemy cukru, cała słodycz pochodzi ze wspaniałych dojrzałych owoców.<br />Jest wiele możliwości, jeśli chodzi o zapiekanie owoców pod kruszonką, nie musimy koniecznie używać jabłek, a poza sezonem, można wykorzystać mrożone owoce. Inspiracje od Jamiego możecie obejrzeć <a href="https://www.youtube.com/watch?v=a-dCICl6GeE">tu</a>. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></div>
</div>
</div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-41430229142953397062019-09-25T23:25:00.000+02:002019-09-26T01:07:33.326+02:00Notatki z życia. I weekendowa uczta Marakesz - Jerozolima.<div style="text-align: justify;">
Działo się u mnie sporo ostatnimi czasy. Miałam też sto pomysłów, o czym dziś pisać, ale postanowiłam, że jak w tytule, będzie trochę "notatek z życia", garść przemyśleń, okruchy codzienności zebrane w kilku punktach...<br />
<br />
I <span style="font-size: large;">Awans? Mhm...</span> Zamiast jednego monitora <span style="font-size: large;">dostałam trzy, a kameralny team sześciu osób zamieniono mi na blisko setkę.</span> Nawet nie wiem, czy zdołam wszystkich poznać. <span style="font-size: large;">Poważne sprawy, skupione twarze, dokumenty, regulacje,</span> przepisy, dużo cyfr. I jakość nad ilość, ale <span style="font-size: large;">fokus na target gdzieś w tle...</span> Nowa rzeczywistość, <span style="font-size: large;">bardzo ciekawa.</span> Czas pokaże, czy moja. Z tej rzeczywistości narodziła mi się <span style="font-size: large;">nowa definicja odwagi</span>. Myślę, że bycie odważnym polega (między innymi) na <span style="font-size: large;">umiejętności otwartego przyznania,</span> że się czegoś nie rozumie, nie potrafi, że coś nawet trochę przeraża.<span style="font-size: large;"> J</span><span style="font-size: large;">est wiele odwagi w prozaicznej prośbie o pomoc</span> w zupełnie nowej przestrzeni, w której każdy (większość?) <span style="font-size: large;">raczej się chowa</span> za perfekcyjnie dopracowanym CV. Bo <span style="font-size: large;">nieporadność nie jest w modzie</span>. Czasem jednak potrzeba, żeby<span style="font-size: large;"> ktoś wyjaśnił, życzliwie wytłumaczył</span>, z lepszym skutkiem niż zalecenie przeczytania<span style="font-size: large;"> trzystu stron z opisem procesu...</span><br />
I myślę, że tak, jak kiedyś przeczytałam, <span style="font-size: large;">odwaga to nie jest ryk lwa czy innego tygrysa</span>. To raczej <span style="font-size: large;">cichy i łagodny głos</span>, gdzieś z głębi duszy, który każdego dnia nam powtarza: <span style="font-size: large;">"Idź dalej, nie rezygnuj, w końcu ci się uda...".</span> Trudno nam się przyznać, że sobie z czymś nie do końca radzimy, zwłaszcza w nowym środowisku, ale przypomniały mi się na okoliczność słowa Brene Brown, która pisze, że "<span style="font-size: large;">Autentyczność jest sumą wyborów,</span> które podejmujemy każdego dnia. Bycie uczciwym i szczerym - to kwestia wyboru, podobnie jak pokazanie otoczeniu naszego <span style="font-size: large;">prawdziwego ja..."</span> (moje bardzo wolne tłumaczenie fragmentu z książki "The Gifts of Imperfection").<br />
I jeszcze Rachel Macy Stafford, która mówi: "Zamierzam od teraz<span style="font-size: large;"> kierować się (żyć) wrażliwością i autentycznością</span> - i docenię (przyjmę z radością) każdą osobą, która odważnie wyjdzie mi na spotkanie..." (moje kolejne bardzo wolne tłumaczenie, Rachel jest autorką książek i bloga <a href="https://www.handsfreemama.com/about-me/">Hands Free Mama</a> ).<br />
<span style="font-size: large;">Autentyczna i wrażliwa,</span> nie usprawiedliwia się na każdym kroku, <span style="font-size: large;">nie wstydzi się swoich słabości i uczuć</span>, nie przeprasza za to kim, i jaka jest... To właśnie dla mnie znaczy odważna.<span style="font-size: large;"> Zamierzam się tego kierunku trzymać. </span><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-dPJlnQHYQ1E/XX6b5ff4FlI/AAAAAAAAHgk/PtzPMc2_0no3fiDElM0JtepU1IQKrV_jACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4464.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1070" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-dPJlnQHYQ1E/XX6b5ff4FlI/AAAAAAAAHgk/PtzPMc2_0no3fiDElM0JtepU1IQKrV_jACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4464.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
II <span style="font-size: large;">Przechadzki życiu pomagają.</span> O tak. Długie spacery i całodzienny pobyt poza domem mogą mieć na nas naprawdę dobroczynny wpływ.<span style="font-size: large;"> John Muir</span> napisał, że każdy<span style="font-size: large;"> pobyt na łonie natury daje nam o wiele więcej, niż się spodziewamy.</span> Rzeczywiście, ostatnia sobota, choć wrześniowa, podarowała nam<span style="font-size: large;"> lipcową pogodę i niebo bez jednej chmurki.</span> Wiedzieliśmy, że spacer będzie fajny. Nie spodziewaliśmy się <span style="font-size: large;">cudownej gry światła w lesie</span> i olbrzymich, misternych jak dzieła sztuki, pajęczych sieci. Nie spodziewaliśmy się też fantastycznego<span style="font-size: large;"> gąszczu paproci, poprzetykanych już brązami i złotem </span>i najprawdziwszej zabawy w chowanego. Dostaliśmy jeszcze w bonusie ten <span style="font-size: large;">niesamowity błękit, leciuśkie piórko, które wiatr wplątał w moje włosy,</span> przechadzkę młodziutkich, ale już majestatycznych łabędzi. A potem jeszcze, leżąc w trawie, z nadmorskiego klifu <span style="font-size: large;">obserwowaliśmy dwie foki,</span> które w malutkiej naturalnej zatoczce <span style="font-size: large;">wystawiały do słońca pyszczki,</span> ciekawie rozglądając się wokół. Idziemy pooddychać, a <span style="font-size: large;">wracamy jak z innego, lepszego świata, niosąc w sobie światło,</span> które czasami gdzieś się zagubi między poniedziałkiem i piątkiem.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-21lCQeBGOpo/XX6b-j83nHI/AAAAAAAAHgo/LCeLJBi5lHQ-lqgSSpWqqVuKsw3blzSuQCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4535.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-21lCQeBGOpo/XX6b-j83nHI/AAAAAAAAHgo/LCeLJBi5lHQ-lqgSSpWqqVuKsw3blzSuQCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4535.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
III Naoglądałam się ostatnio youtubowych klipków i wysłuchałam <span style="font-size: large;">wielu orędowników minimalizmu. </span>I, muszę przyznać, że <span style="font-size: large;">w tym szaleństwie jest metoda.</span> Z pewnością nie jestem gotowa na posiadanie zerowej liczby mebli, dwóch par butów i 10 sztuk odzienia, ale <span style="font-size: large;">zagracona życiowa przestrzeń </span>i bałagan w każdym kącie nie sprzyjają ponoć dobremu nastrojowi i jak się okazuje, <span style="font-size: large;">mają duży wpływ na naszą psychikę.</span> W ubiegłym roku czytałam <span style="font-size: large;">"Magię sprzątania" Japonki Marie Kondo. </span>Pewnie nie powieszę w szafie ubrań <span style="font-size: large;">posegregowanych kolorystycznie</span> i nie zacznę zwijać <span style="font-size: large;">skarpetek w urocze rolki,</span> ale... Spodobała mi się <span style="font-size: large;">"filozofia sprzątania"</span>, którą kieruje się Marie. Sama metoda może nastręczyć nieco problemu, bo pewnie trudno będzie nam WSZYSTKO do uporządkowania ułożyć na podłodze i zakończyć <span style="font-size: large;">całą akcję w ciągu jednego dnia</span>, ale zdecydowanie można to podzielić na etapy. Książki, ubrania, wszelakie papiery, sentymentalne drobiazgi itp. A kiedy nasza przestrzeń już wygląda jak <span style="font-size: large;">po przejściu huraganu,</span> wtedy powoli zabieramy się do dzieła. <span style="font-size: large;">KAŻDĄ jedną rzecz</span> bierzemy do ręki, żeby poczuć, czy jej posiadanie <span style="font-size: large;">daje nam radość</span>. Jeśli tak, zatrzymujemy tę rzecz, jeśli nie, decydujemy, czy można ją potencjalnie <span style="font-size: large;">spieniężyć</span>, czy też należałoby raczej się jej <span style="font-size: large;">pozbyć.</span> Można rozważyć podarowanie potrzebującym. <span style="font-size: large;">Odpada opcja </span>zapraszania na naszą akcję mam/sióstr/przyjaciółek <span style="font-size: large;">(czemu chcesz się tego pozbyć, taki ładny sweterek!)</span>, bo w efekcie zatrzymamy masę rzeczy, które znów zalegną gdzieś na dnie szafy, skazane na <span style="font-size: large;">wieczne niezałożenie.</span> Działamy zdecydowanie. Marie pisze, że każdej rzeczy, z którą się żegnamy, <span style="font-size: large;">możemy podziękować </span>za czas, kiedy nam dobrze służyła.<br />
Kiedy kwestie odzieżowe już rozstrzygnięte, zabieramy się<span style="font-size: large;"> za książki.</span> I znowu, o zatrzymaniu każdej z nich decyduje <span style="font-size: large;">uczucie radości, </span>której dany egzemplarz nam dostarcza, albo nie. Potem (moja zmora!) przychodzi<span style="font-size: large;"> kolej na notatki i dokumenty,</span> czyli szeroko rozumianą papierologię. Notowaliśmy co prawda pilnie, ale dziesięć lat temu, i teraz te papiery jedynie zbierają kurz. Spójrzmy prawdzie w oczy, czy zdarza nam się do tych zapisków w ogóle wracać?<br />
Kolejny krok to <span style="font-size: large;">niezliczone drobiazgi, pamiątki, </span>nietrafione prezenty i przedmioty, które mają dla nas wartość sentymentalną. Pracuję usilnie nad tym ostatnim etapem, bo drobiazgów jest milijon ;) Spodobało mi się, jak Marie tłumaczyła <span style="font-size: large;">kwestię nieudanych prezentów,</span> które bardzo często przechowujemy na dnie szuflady, <span style="font-size: large;">ze względu na bliską nam osobę ofiarodawcy.</span> Autorka mówi, że <span style="font-size: large;">ważniejsza</span> od samego prezentu była <span style="font-size: large;">intencja ofiarodawcy,</span> aby sprawić nam radość. I ten<span style="font-size: large;"> gest</span> został w momencie otrzymania upominku <span style="font-size: large;">doceniony</span>, wraz z podziękowaniem. <span style="font-size: large;">Nie oznacza to</span> jednak, że osobliwa figurka, piżama w złym rozmiarze, czy naszyjnik w zupełnie nie naszym stylu,<span style="font-size: large;"> muszą latami spoczywać w szufladzie.</span> Przekonuje mnie ta teoria.<br />
Ze względu na warunki mieszkaniowe, nie bardzo teraz mogę przeprowadzić jednodniową akcję, jak sugeruje Marie, ale zaczęłam się <span style="font-size: large;">regularnie żegnać z ubraniami,</span> których nie noszę i książkami, które pewnie bardziej przydadzą się komuś innemu. Muszę przyznać, że za każdym razem, kiedy pozbywam się przedmiotów i <span style="font-size: large;">porządkuję swoją przestrzeń</span>, mam więcej <span style="font-size: large;">wewnętrznego spokoju.</span> Wygląda mi na to, że faktycznie nadmiar rzeczy i ogólny nieład dokoła mają duży wpływ na nasze samopoczucie. Trzymajcie kciuki, została mi <span style="font-size: large;">jeszcze szuflada (z tzw. wszystkim)</span> i jeden duży pojemnik z ciuchami. <span style="font-size: large;">Chyba zdążę z tym do świąt...? </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-yYNmJXyVppA/XX6cCtETwCI/AAAAAAAAHgs/g1O7NR-KYs8r58t7QVZFbII_iV8sMYf-ACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4490.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-yYNmJXyVppA/XX6cCtETwCI/AAAAAAAAHgs/g1O7NR-KYs8r58t7QVZFbII_iV8sMYf-ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4490.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Było już coś o pracy, było o naturze i sprzątaniu, a teraz <span style="font-size: large;">pora na to, co zwykle ;)</span> Mam dla Was dziś przepisy na <span style="font-size: large;">prawdziwą ucztę! </span>Wymarzone jedzenie na popołudnie, albo kolację z przyjaciółmi. Jest kilka rzeczy do przygotowania, ale można to sobie <span style="font-size: large;">rozłożyć w czasie</span>. Zapewniam, że<span style="font-size: large;"> będzie warto!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczynam od przepisu na chermoulę, czyli<span style="font-size: large;"> aromatyczną marokańską pastę,</span> która podkreśli smak <span style="font-size: large;">ryb, owoców morza i warzyw,</span> ale sprawdzi się też <span style="font-size: large;">doskonale z jagnięciem :)</span> <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2017/09/smak-radosci-z-kuminem.html">Chermoula</a> już raz pojawiła się u Hipopotama, kiedy przygotowywałam wielką marokańską kolację dla moich najbliższych. Dzisiejszy przepis jest nieco inny, bardzo Was zachęcam, aby go wypróbować. Podzielę się też z Wami przepisami na<span style="font-size: large;"> burgery z indyka z cukinią, bakłażany pieczone z chermoulą</span> i podane z kuskusem pełnym pysznych dodatków i jeszcze <span style="font-size: large;">chermoulowe krewetki.</span> A do tego<span style="font-size: large;"> kuskus i sałatka </span>w marokańskim stylu. Gotowi...?<br />
<br />
<br />
<b>Chermoula</b> (przepis z książki Nargisse Benkabbou " Casablanca. My Moroccan Food")<br />
<br />
8 łyżek oliwy z oliwek<br />
6 ząbków czosnku, zmiażdżonych<br />
60 g kolendry (łodygi i natka), posiekanej tak drobno, jak tylko potraficie<br />
60 g pietruszki, posiekanej jak wyżej<br />
5 łyżek soku z cytryny (lub więcej, do smaku)<br />
4 łyżeczki słodkiej papryki<br />
2 łyżeczki mielonego kuminu<br />
2 łyżeczki soli (lub do smaku)<br />
szczypta pieprzu cayenne<br />
<br />
Przygotowanie chermouli jest bardzo proste, wszystkie składniki dokładnie mieszamy w miseczce. Jeśli pasta jest zbyt gęsta, możemy dodać łyżkę wody, albo nieco oliwy. Idealna konsystencja chermouli jest jak gęste pesto, którym można posmarować kanapkę. Jeżeli lubicie wędzoną paprykę, można ją wymieszać ze słodką. Chermoulę możemy przechowywać w lodówce, w szczelnym słoiku.<br />
<br />
<br />
<b>Krewetki pieczone z chermoulą</b><br />
<br />
400 g surowych, obranych krewetek (albo więcej, w zależności od liczby biesiadników)<br />
kilka łyżek chermouli<br />
oliwa z oliwek<br />
<br />
Krewetki warto wcześniej wymieszać z chermoulą. Jeśli przygotowujemy je w dzień podania, mogą sobie siedzieć w miseczce na kuchennym blacie, jeśli z wyprzedzeniem, to w pojemniku w lodówce. Krewetki to jedyna część uczty, która powinna być przygotowana tuż przed podaniem. I jak wolicie, można je usmażyć na patelni, można też włączyć opcję grilla i przygotować je w piekarniku. W każdym przypadku zajmie to 4-5 minut.<br />
Testowałam też wersję łososiową: 500 g łososia podzieliłam na trzy spore porcje, które szczodrze posmarowałam chermoulą. Nastawiłam piekarnik na 220 stopni. Piekłam łososia 20 min pod folią aluminiową, a potem jeszcze 10-12 minut już bez niej. Pychota!<br />
<br />
<br />
<b>Sałatka w marokańskim stylu</b> (nieortodoksyjna)<br />
<br />
kolorowe małe pomidorki, pokrojone na połówki lub ćwiartki<br />
ogórek (ze skórką, ale bez pestek), pokrojony w kostkę<br />
czerwona cebula, posiekana drobno<br />
pietruszka, posiekana drobno<br />
oliwa<br />
sól i pieprz<br />
<br />
Wszystkie składniki mieszamy. I już :)<br />
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ss2FJBS1mvU/XX6cK0XIYoI/AAAAAAAAHgw/a__vKY9Z7zsbIPQ474rNp6h7kuriZl_9ACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4539.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-ss2FJBS1mvU/XX6cK0XIYoI/AAAAAAAAHgw/a__vKY9Z7zsbIPQ474rNp6h7kuriZl_9ACLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4539.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b><br />Kuskus z grillowaną cukinią i dymką</b><br />
<br />
2 szklanki kuskusu<br />
3 średnie cukinie, pokrojone w małą kostkę<br />
2-3 dymki, pokrojone w cienkie plasterki (zielone i białe części)<br />
duża garść posiekanej pietruszki<br />
oliwa<br />
sól i pieprz<br />
<br />
Przygotowanie kuskusu może zająć chwilę, ze względu na grillowanie cukinii, więc można to zrobić dzień wcześniej. Cukinię wymieszaną z odrobiną oliwy i soli grillujemy w piekarniku, aż będzie miękka. Kuskus przygotowujemy według przepisu na opakowaniu. A potem mieszamy go z cukinią, dymką i pietruszką. Doprawiamy oliwą, solą i pieprzem.<br />
Kuskus przyda się do podania krewetek, ale możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i wykorzystać go również do bakłażanów, czyli pięknego dania dla wegetarian (przepis poniżej)<br />
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2aTyLP_TyKI/XX6cPaCHf8I/AAAAAAAAHg8/bIdyyK1Ix80g_CaUbI13rRw_JrL2dX0PwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4557.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-2aTyLP_TyKI/XX6cPaCHf8I/AAAAAAAAHg8/bIdyyK1Ix80g_CaUbI13rRw_JrL2dX0PwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4557.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b><br />Bakłażany z chermoulą i kuskusem pełnym dobroci</b> (na podstawie przepisu Yotama Ottolenghi i Samiego Tamimi z książki "Jerusalem")<br />
<br />
4 bakłażany, przekrojone wzdłuż na połowę<br />
kilka łyżek chermouli<br />
1/2 (lub mniej) porcji kuskusu z grillowaną cukinią i dymką<br />
50 g rodzynek, zalewamy wrzątkiem na 10 min, potem odsączamy<br />
garść posiekanej kolendry<br />
garść posiekanej mięty<br />
garść zielonych oliwek, posiekanych grubo<br />
sok z cytryny (do smaku)<br />
kilka łyżek greckiego jogurtu<br />
sól<br />
uprażone płatki migdałowe<br />
<br />
Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Robimy w bakłażanach ukośne nacięcia (kratkę), tak, aby nie uszkodzić skórki. Smarujemy bakłażany chermoulą i pieczemy około 40 minut lub nieco dłużej, aż bakłażany będą miękkie. Kiedy bakłażany się pieką, przygotowujemy kuskus - mieszamy wersję cukiniową z rodzynkami, kolendrą, miętą, oliwkami i doprawiamy sokiem z cytryny. Proporcje dodatków są orientacyjne, można je modyfikować pod kątem tego, co Wam smakuje. Na upieczone bakłażany nakładamy kuskus, na wierzch trochę jogurtu i oliwy, a w ramach dekoracji posypujemy zieleniną i uprażonymi płatkami migdałowymi. Serwujemy na ciepło, ale opcja na zimno też jest niczego sobie!</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-G1tYHnUKQjU/XX6cPZkOEXI/AAAAAAAAHg4/TauciYfrOR8aNLkBGujiu8fHw4t261wQwCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4561.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-G1tYHnUKQjU/XX6cPZkOEXI/AAAAAAAAHg4/TauciYfrOR8aNLkBGujiu8fHw4t261wQwCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4561.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b><br />Burgery z indyka z cukinią, dymką i kuminem</b> (na podstawie przepisu Yotama Ottolenghi i Samiego Tamimi z książki "Jerusalem")<br />
<br />
500 g mielonego indyka<br />
200 g cukinii startej na dużych oczkach i odciśniętej z wody<br />
4 dymki, pokrojone w cienkie plasterki (białe i zielone części)<br />
1 jajko<br />
garść posiekanej mięty<br />
garść posiekanej kolendry<br />
2 ząbki czosnku, zmiażdżone<br />
1 łyżeczka mielonego kuminu<br />
1 łyżeczka soli<br />
1/2 łyżeczki pieprzu cayenne<br />
1 łyżka oliwy z oliwek<br />
<br />
Wszystkie składniki mieszamy w misce. W zależności od tego, jaki mamy pomysł na danie, możemy z mieszanki uformować pulpeciki (około 24), albo małe burgery (jak na zdjęciach, około 18), albo też tradycyjne "mielone" (ilość zależna od apetytu, he he). Można je smażyć na patelni, na rozgrzanym oleju, możemy też upiec burgery w piekarniku, nagrzanym do 200 stopni. Będą potrzebować około 25 minut. Dobre są te burgery i na ciepło, i na zimno. Można je podać z kuskusem i sałatką, można nimi wypełnić grillowane chlebki pita i dopełnić <a href="http://bluehipopotam.blogspot.com/2017/03/a-hummusik-jest-jeszcze.html">hummusem</a>. A do wersji pulpecikowej można przygotować bardzo prosty sos pomidorowy z marokańską nutką (podsmażamy na oliwie odrobinę pokruszonej papryczki chilli i czosnku, potem dodajemy pomidory (1-2 puszki), odrobinę cukru i soli, i doprawiamy do smaku kuminem i cynamonem. Gotujemy, aż sos nieco zgęstnieje. Podajemy z kuskusem, albo cukiniowym, albo najprostszym, bez żadnych dodatków. Niby nic takiego, ale te pulpeciki są na szczycie naszej tegorocznej letniej "listy ulubionych" :)<br />
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-PniuCLk7LSA/XX6cPcy45UI/AAAAAAAAHg0/qKU8IYzxEYEYIguZ5R_qQ_vjPY7nDIT5QCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_4588.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-PniuCLk7LSA/XX6cPcy45UI/AAAAAAAAHg0/qKU8IYzxEYEYIguZ5R_qQ_vjPY7nDIT5QCLcBGAsYHQ/s2000/DSC_4588.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-42978236098078409642019-07-23T22:22:00.001+02:002019-07-23T22:22:19.164+02:00Radość. Trzy składniki :)<div style="text-align: justify;">
Planowałam, że w tym poście napiszę Wam o bardzo<span style="font-size: large;"> ciekawej książce</span>, którą właśnie czytam. Jednak tekst z książką w tle musi poczekać, bo jestem dopiero w połowie, a czytanie wymaga chwili<span style="font-size: large;"> skupienia i spokoju</span>, którego mi ostatnio <span style="font-size: large;">brakuje</span>. Dlatego w ostatnią niedzielę postanowiłam, że pora się <span style="font-size: large;">odłączyć od internetów i telefonu</span>, pobyć trochę sam na sam z własnymi myślami i wrócić do jednego z moich <span style="font-size: large;">"miejsc mocy"</span>. Mowa tutaj o wspaniałej plaży, na której spaceruję albo siedzę i gapię się na horyzont. Robię też <span style="font-size: large;">dziesięć tysięcy zdjęć kamienia</span> albo innej muszli, a przy okazji, <span style="font-size: large;">wszystko się po trochu układa</span> w głowie, <span style="font-size: large;">znika codzienny hałas</span>, przychodzą nowe pomysły. Moje miejsce mocy jest równoznaczne z <span style="font-size: large;">cieszeniem się chwilą, smakowaniem czasu, </span>który przez moment płynie jakby wolniej. A co się tyczy smakowania - dziś chciałam się z Wami podzielić przepisem na mrożony jogurt malinowy, czyli moje <span style="font-size: large;">najulubieńsze "lody"</span> w tym sezonie. Trzy składniki. <span style="font-size: large;">Mnóstwo radości :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-x3Oek-B3kNs/XRktUMoYvsI/AAAAAAAAHaE/ioUZFRIsb3oON9HpqbHO7MV1lVJXMjQSQCLcBGAs/s1600/DSC_0326.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-x3Oek-B3kNs/XRktUMoYvsI/AAAAAAAAHaE/ioUZFRIsb3oON9HpqbHO7MV1lVJXMjQSQCLcBGAs/s2000/DSC_0326.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-hgXL-JzCVPY/XRktXY3pnzI/AAAAAAAAHaM/O73_KRWLsUYVjaCbDU3AXrAlRyK7-RamACLcBGAs/s1600/DSC_0330.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-hgXL-JzCVPY/XRktXY3pnzI/AAAAAAAAHaM/O73_KRWLsUYVjaCbDU3AXrAlRyK7-RamACLcBGAs/s2000/DSC_0330.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Mrożony jogurt malinowy</b> (na podstawie przepisu z magazynu Red)<br />
<br />
300 g malin<br />
500 g jogurtu greckiego (nie żadna tam opcja zero tłuszczu!)<br />
100 - 120 g płynnego miodu (w zależności od tego, jak słodkie są maliny)<br />
<br />
Zaczynamy od zmiksowania wszystkich składników w blenderze. Potem, jeśli tak jak ja nie przepadacie za malinowymi mikropestkami, trzeba mieszankę przecedzić przez gęste sito i przelać do płaskiego szczelnego pojemnika z pokrywką. Pojemnik musi posiedzieć w zamrażalniku przez jakieś trzy godziny. Potem trzeba pokroić malinową masę w kostkę, ponownie zblendować na gładko i znów włożyć do zamrażalnika w zamkniętym pudełku. To kolejne blendowanie jest ważne, bo zapobiega pojawieniu się szronu w naszym smakołyku. Następny krok, to już oczywiście rozkoszowanie się mrożonym jogurtem, opcji podania jest kilka, u nas pojawiła się raz wersja z posiekanymi pistacjami i odrobiną płynnego miodu. Prześliczna :)</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-HydVXEymuBo/XRktXuFL6oI/AAAAAAAAHaQ/xoa99ioc2c8sfJbl5aQh8ije4DDI937SgCLcBGAs/s1600/DSC_0350.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-HydVXEymuBo/XRktXuFL6oI/AAAAAAAAHaQ/xoa99ioc2c8sfJbl5aQh8ije4DDI937SgCLcBGAs/s2000/DSC_0350.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-1dKdeGL3KJY/XRktXVchuaI/AAAAAAAAHaI/62QMuLDkFjc4A50x3Y_Gbgr7f_V7xQkkwCLcBGAs/s1600/DSC_0389.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-1dKdeGL3KJY/XRktXVchuaI/AAAAAAAAHaI/62QMuLDkFjc4A50x3Y_Gbgr7f_V7xQkkwCLcBGAs/s2000/DSC_0389.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-23071012421969027552019-07-03T23:29:00.000+02:002019-07-03T23:29:05.339+02:00Najpiękniejsze ciasto tego lata :)<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Letni sezon ma swoje uroki,</span> choć nie wszystkie oczywiste, jeśli na miejsce do życia wybierzesz Szkocję... :) Zapomnę jednak <span style="font-size: large;">o wichurach i ulewach</span>, skupię się raczej na tym, co w lecie<span style="font-size: large;"> najpiękniejsze pod kątem kulinarnym</span>. Bo właśnie teraz, w najzwyklejszym markecie można się poczuć jak <span style="font-size: large;">w jubilerskim sklepie Matki Natury.</span> Czerwone, bordowe, fioletowe, żółte...<span style="font-size: large;"> mnóstwo słodkich klejnotów</span>, które błyszczą i już z daleka <span style="font-size: large;">kuszą obietnicą słodyczy</span>. Lato naprawdę hojnie nas obdarowuje, a poza tym - żaden jubiler nie ma takich <span style="font-size: large;">korzystnych cen za kilogram! </span><br />
<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-e2H1DlafO5o/XR0OotxI5fI/AAAAAAAAHb0/ytlzCjCStbA8R2AYIA7tcxBB9KKfv56mQCLcBGAs/s1600/DSC_0904-001.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-e2H1DlafO5o/XR0OotxI5fI/AAAAAAAAHb0/ytlzCjCStbA8R2AYIA7tcxBB9KKfv56mQCLcBGAs/s2000/DSC_0904-001.JPG" width="620" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dziś przepis na <span style="font-size: large;">przepiękne i przepyszne ciasto</span>. Polecam zwłaszcza wszystkim, którzy jak ja kochają czekoladę i zawsze wynajdują dobry powód, żeby coś czekoladowego wyprodukować. To ciasto na bazie ciemnej czekolady jest upieczone bez mąki, nie jest za słodkie i ma cudowny, <span style="font-size: large;">głęboki smak trufli czekoladowych</span>. Nada się na każdą porę roku! Poprzednie wersje były właściwie bez dodatków, czasami jedynie oprószone odrobiną kakao, a czasami (rozpustnie!) podane <span style="font-size: large;">z lodami waniliowymi i sosem malinowym</span>. Cudne jako chwila słodyczy podczas chłodnego wieczoru, fantastyczne jako efektowne ciacho urodzinowe. Tylko kilka składników, z których pewnie większość zawsze macie w kredensie. <span style="font-size: large;">Efekt murowany!</span></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-mLLNVrc-QF4/XR0LjNtUY-I/AAAAAAAAHbI/wk7az9RMaC46a2OqLmSuocWg1NF3usp7ACLcBGAs/s1600/DSC_0780.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-mLLNVrc-QF4/XR0LjNtUY-I/AAAAAAAAHbI/wk7az9RMaC46a2OqLmSuocWg1NF3usp7ACLcBGAs/s2000/DSC_0780.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-MghpJYXYI1g/XR0LlKnTZ9I/AAAAAAAAHbM/1BXeuSXO9GQy9SYoKpmMBgG4HyDmKoa6wCLcBGAs/s1600/DSC_0790.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-MghpJYXYI1g/XR0LlKnTZ9I/AAAAAAAAHbM/1BXeuSXO9GQy9SYoKpmMBgG4HyDmKoa6wCLcBGAs/s2000/DSC_0790.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Ciasto czekoladowe bez mąki</b> (na podstawie <a href="https://theloopywhisk.com/2019/02/13/flourless-chocolate-cake/">tego przepisu</a> )<br />
<br />
300 g dobrej ciemnej czekolady, najlepiej 70%, połamanej na kawałki<br />
140 g niesolonego masła, pokrojonego na kawałki<br />
6 jajek, białka i żółtka osobno<br />
220 g drobnego cukru<br />
1 łyżka kawy rozpuszczalnej<br />
40 g gorzkiego kakao<br />
1/2 łyżeczki soli<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni i wykładamy papierem do pieczenia foremkę o średnicy 23 cm. Przygotowujemy wrzątek i w misce, w kąpieli wodnej topimy czekoladę i masło. Kiedy się rozpuszczą, odstawiamy miskę na moment, żeby mieszanka trochę wystygła. Potem dodajemy do niej żółtka i dokładnie mieszamy, a później dodajemy cukier, kawę i (najlepiej przesiane) kakao i sól. I znów dokładnie mieszamy. W innym naczyniu, z odrobiną soli ubijamy na sztywno białka. Kiedy są gotowe, przekładamy 1/3 białek do miski z masą czekoladową i mieszamy delikatnie, aby nieco rozrzedzić masę i zachować strukturę piany. Kolejno dokładamy pozostałą część białek i znów, jak najdelikatniej, mieszamy całość. Przed przełożeniem do foremki masa powinna przypominać mus czekoladowy. W piekarniku delikatnie wzrośnie, ale potem opadnie i utworzą się malownicze pęknięcia na wierzchu ciasta. Pieczemy je 40-45 min. Pozwalamy wystygnąć ;)<br />
Jeśli macie ochotę na dekorowaną wersję, to zaopatrzcie się w 200 ml kremówki, albo słodkiej śmietanki i ulubione owoce. Kiedy ciasto będzie już całkiem ostudzone, ozdabiamy je ubitą śmietanką i owocami, najlepiej zrobić to tuż przed podaniem. Ciasto bez żadnej dekoracji możemy przechowywać w szczelnym pudełku do 5 dni, ale wersja ze śmietanką musi siedzieć w lodówce i im szybciej zniknie, tym lepiej! Gwarantuję, że nie będzie z tym problemu :)</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2oXlSYKeBeU/XR0LoMv_l3I/AAAAAAAAHbQ/JEV-IujqBDoWF4QfieO4tddW1CDpkgfsACLcBGAs/s1600/DSC_0924.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-2oXlSYKeBeU/XR0LoMv_l3I/AAAAAAAAHbQ/JEV-IujqBDoWF4QfieO4tddW1CDpkgfsACLcBGAs/s2000/DSC_0924.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-xDppgOJB7dQ/XR0LoHGGY3I/AAAAAAAAHbU/nlooyT41gigd3BRP2Drpelx3bZSAqbN_gCLcBGAs/s1600/DSC_0946.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-xDppgOJB7dQ/XR0LoHGGY3I/AAAAAAAAHbU/nlooyT41gigd3BRP2Drpelx3bZSAqbN_gCLcBGAs/s2000/DSC_0946.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-23TmfbjSg7s/XR0LoS6m4zI/AAAAAAAAHbY/sD_UDhvaQCw3qF-jK57udlGQ9SiaQFGPQCLcBGAs/s1600/DSC_0962.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-23TmfbjSg7s/XR0LoS6m4zI/AAAAAAAAHbY/sD_UDhvaQCw3qF-jK57udlGQ9SiaQFGPQCLcBGAs/s2000/DSC_0962.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-38631491286997803662019-06-10T00:25:00.000+02:002019-06-10T00:25:30.885+02:00O dużych efektach malutkich postanowień. I nowy chleb. <div style="text-align: justify;">
Rygorystyczne <span style="font-size: large;">"mocne postanowienia poprawy"</span> na dłuższą metę nie są dla mnie. Bo jakże, na przykład, <span style="font-size: large;">batoników nie zajadać już do końca życia?</span> Albo bagietki? Albo...? Większość moich prozdrowotnych planów już po kilku tygodniach <span style="font-size: large;">"jedzenia dla królików"</span> (he, he), paliło na panewce. Łatwo było przewidzieć, że z czasem okaże się, że <span style="font-size: large;">kalafior nie jest, niestety miłością mojego życia ;)</span> Jednak nie chodzi tylko o postanowienia dotyczące odżywiania. Czytałam ostatnio fajny artykuł i w trakcie zapaliła mi się <span style="font-size: large;">"kalafiorowa żarówka". </span><br />
Uświadomiłam sobie, że to, co mnie najbardziej uwiera we wszystkich postanowieniach, to świadomość, że coś ma być <span style="font-size: large;">na wieki wieków.</span> Od dziś tego i tamtego nie jem wcale, biegam przynajmniej 5 km dziennie, czytam 100 stron, ... i tak dalej.<br />
A artykuł podpowiada, że najlepiej jest<span style="font-size: large;"> przekształcić te niekiedy "męczennicze" postanowienia w mikro-cele </span>i skupić się raczej na tym, <span style="font-size: large;">co robię w tej chwili</span>, w poniedziałek po południu, a nie na tym, co ma być w programie do końca życia. W kwestii batoników,<span style="font-size: large;"> łatwiej nie jeść ich w poniedziałki</span>, środy i piątki, i pewnie w czwartki też, niż<span style="font-size: large;"> przez całą wieczność</span>. Idąc dalej w kwestii żywieniowej, można się zastanowić, czy coś może nam po prostu <span style="font-size: large;">bardziej smakować</span>, niż jedzenie, do którego jesteśmy przywiązani, a które niekoniecznie nam służy. Dzisiejszy przepis to <span style="font-size: large;">rezultat moich poszukiwań</span>, kiedy postanowiłam, że trzeba <span style="font-size: large;">odstawić na trochę pszenicę</span>, szczególnie pieczywo ze sklepu. Nie twierdzę, że na wieki, i że pszenica jest be. <span style="font-size: large;">Kocham makaron </span>i nie rezygnuję z niego, ale pasta gości na naszym stole może raz na dwa tygodnie, tymczasem chleb niemal codziennie. Mój nowy chleb bardzo mi przypadł do gustu i nie tęsknię za bułeczkami, bo <span style="font-size: large;">jest po prostu o niebo lepszy.</span><br />
<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-OK804asA-eE/XP1LKth1aDI/AAAAAAAAHYU/bVp699Q7jTo--yhBqfqC8Q4_hTYGTa5FACLcBGAs/s1600/DSC_8451.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-OK804asA-eE/XP1LKth1aDI/AAAAAAAAHYU/bVp699Q7jTo--yhBqfqC8Q4_hTYGTa5FACLcBGAs/s2000/DSC_8451.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br />
Wracając do artykułu i <span style="font-size: large;">metody "małych celów"</span>, czasami czujemy, że zmęczenie bierze górę i <span style="font-size: large;">trzeba o siebie zadbać</span>, najlepiej gdzieś wyjechać na dwa tygodnie, a tymczasem w portfelu pustawo... Co wtedy? Autorka podpowiada, że kluczem do sukcesu jest umiejętność wykorzystania tego, <span style="font-size: large;">co dostępne na wyciągnięcie ręki</span>. I często też zupełnie za darmo. Wakacje są, naturalnie, bardzo ważne, ale nie zdajemy sobie sprawy, jakie korzystne mogą być codziennie, półgodzinne spacery. <span style="font-size: large;">Nicnierobienie, siedzenie na ławce, karmienie wiewiórek, chwila ciszy.</span> Te malutkie rzeczy mają niesamowitą moc i mogą nam bardzo pomóc się zregenerować po ciężkim dniu. Znam wielu ludzi, którzy mają niesamowity problem z nicnierobieniem (i tu pozdrawiam moją Mamę!), a ono jest nam bardzo potrzebne. Z całą pewnością, <span style="font-size: large;">ta chwila zatrzymania, zawieszenia, obserwowania</span>, jak pędzi leśny potok, jak się bawi wiewiórka,<span style="font-size: large;"> może nas ocalić</span>. I wzmocnić.<br />
Kolejny punkt, to pytanie,<span style="font-size: large;"> czy jesteś na swojej własnej liście priorytetów?</span> Co jest dla ciebie najważniejsze, o kogo dbasz, o kim myślisz i dla kogo masz czas? Z pustego dzbana nie nalejesz, a <span style="font-size: large;">żeby móc wspierać innych ludzi, najpierw musimy zadbać o siebie.</span> Co daje ci radość? Co dostarcza ci energii? Jakie czynności cieszą i dają "pozytywnego kopa"? Mówi się o tym od dłuższego czasu, <span style="font-size: large;">nasza troska o nas samych,</span> czas dla siebie, relaks bez tłumaczenia się innym, wyłączenie telefonu, to nie egoizm ani fanaberia. To w gruncie rzeczy<span style="font-size: large;"> nasza odpowiedzialność. </span><br />
<br />
/tekst na postawie artykułu Small Wonders, Bethan Louise Nolan, magazyn Breathe, nr 21/</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-C25huZ3Ev-E/XP1LNFAPZnI/AAAAAAAAHYY/qsnBCCg6y4QC3zKm4p0poL531qA_ZPK6gCLcBGAs/s1600/DSC_8764.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1065" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-C25huZ3Ev-E/XP1LNFAPZnI/AAAAAAAAHYY/qsnBCCg6y4QC3zKm4p0poL531qA_ZPK6gCLcBGAs/s2000/DSC_8764.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Bardzo łatwy chleb bez mąki</b> (na podstawie przepisu <a href="https://www.mynewroots.org/site/2013/02/the-life-changing-loaf-of-bread/">stąd</a> )<br />
<br />
1 i 1/2 szklanki płatków owsianych<br />
1 szklanka ziaren słonecznika<br />
1/2 szklanki siemienia lnianego<br />
1/2 szklanki orzechów laskowych, posiekanych grubo<br />
2 łyżki nasion chia<br />
4 łyżki łusek babki płesznik (3 łyżki, jeśli mamy ją w proszku)<br />
1 łyżeczka soli<br />
400 ml wody<br />
3 łyżki oliwy<br />
1 łyżka płynnego miodu<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przygotowanie tego chleba sprowadza się do <span style="font-size: large;">wymieszania wszystkich składników</span> i odstawienia w foremce (przynajmniej na dwie godziny), żeby chleb nabrał kształtu. To trochę jak robienie babki z piaski, wilgotną mieszankę trzeba umieścić w keksówce, wygładzić wierzch i dać jej trochę czasu. Ponieważ ten chleb wystarcza mi na tydzień, z reguły w niedzielę wieczorem wszystko mieszam i wkładam do foremki, a piekę w poniedziałek po powrocie z pracy.<br />
Dodatkowo, przepis pozwala na <span style="font-size: large;">różne modyfikacje</span> - pod kątem tego, co nam smakuje i tego, co akurat jest w kredensie. Choć oryginalna receptura zawiera płatki owsiane, mnie się jeszcze nie zdarzyło upiec tego chleba z ich dodatkiem. Do pierwszej produkcji wykorzystałam<span style="font-size: large;"> otręby żytnie</span>. A potem kupowałam <span style="font-size: large;">płatki żytnie albo orkiszowe</span>. W każdym wariancie się udaje, plus można jeszcze płatki pomieszać. Podobna dowolność ze słonecznikiem i dodatkiem orzechów. Przeważnie mieszam<span style="font-size: large;"> słonecznik pół na pół z pestkami dyni</span>, albo dodaję tylko pestki dyni. Czasami dosypuję sezamu. Była wersja <span style="font-size: large;">z orzechami laskowymi, z migdałami, z orzechami włoskimi i mieszanką orzechów wszelakich</span>, podczas wielkiego sprzątania szuflad. Wodę w oryginalnym przepisie miesza się z <span style="font-size: large;">3 łyżkami oleju kokosowego i 1 łyżką syropu klonowego</span>. Nie zawsze mam je pod ręką, ale bez oliwy i miodu nie ma mojej kuchni, więc <span style="font-size: large;">piekę z miodem i oliwą</span>. Nie ma natomiast zamienników dla <span style="font-size: large;">nasion chia i babki płesznik</span>. Babka płesznik jest źródłem <span style="font-size: large;">dobroczynnego błonnika</span>, a nasiona chia zawierają m.in.<span style="font-size: large;"> białko i kwasy omega-3</span>. Na próbę doradzam nabyć po małej torebce jednego i drugiego. Mnie cała idea bardzo przypadła do gustu zaraz po przeczytaniu przepisu, dlatego zamówiłam w internetach kilogramowe torebki chia i babki płesznik. Było chyba<span style="font-size: large;"> nieco taniej</span> i zużyłam już sporo, jako że w tym tygodniu będę piekła ten chleb <span style="font-size: large;">po raz szósty</span>. A ponieważ nie jem śniadań na słodko, w kolejnej wersji rozważam dodanie posiekanego koperku albo <span style="font-size: large;">mieszanki w stylu ziół prowansalskich</span>, a może nawet suszone pomidory...?</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-XKnr8EtV5gk/XP1LVcvNkaI/AAAAAAAAHYc/MdaOBMv7sxAcjlvLbQwc_bYWPlgX2ALfwCLcBGAs/s1600/DSC_8783.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-XKnr8EtV5gk/XP1LVcvNkaI/AAAAAAAAHYc/MdaOBMv7sxAcjlvLbQwc_bYWPlgX2ALfwCLcBGAs/s2000/DSC_8783.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
A teraz - do dzieła! Wszystkie sypkie składniki mieszamy w misce. Sporządzamy mieszankę wody z oliwą i miodem i dodajemy do suchych składników. Całość dokładnie mieszamy i wkładamy do keksówki (moja ma 24 cm długości) wyłożonej papierem do pieczenia. Wyrównujemy wierzch i odstawiamy, na dwie godziny, na noc, albo nawet dłużej, żeby całość zachowała kształt. Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Pieczemy 40 minut, a potem ostrożnie wyjmujemy chleb z foremki, odwracamy go "do góry dnem" i bez foremki, na kratce wyłożonej papierem, pieczemy przez kolejne 40 minut. Chleb jest gotowy, kiedy tak jak w przypadku drożdżowych wypieków, postukamy w spód i usłyszymy, jakby był pusty w środku. Kiedy wystygnie, przekładamy go do szczelnego pudełka i przechowujemy w chłodnym miejscu.</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-vUot8b3KbyA/XP1MZdsDawI/AAAAAAAAHYs/ZChqBFGzdeQ_famykQ2OAuIF4834FlKwACLcBGAs/s1600/DSC_8785.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-vUot8b3KbyA/XP1MZdsDawI/AAAAAAAAHYs/ZChqBFGzdeQ_famykQ2OAuIF4834FlKwACLcBGAs/s2000/DSC_8785.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-tXq-YolgM7Y/XP1NEg8w9II/AAAAAAAAHZE/RuVcOEzFVkQ6odqbimOTavp9pBP-sPSVgCLcBGAs/s1600/DSC_8674.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1059" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-tXq-YolgM7Y/XP1NEg8w9II/AAAAAAAAHZE/RuVcOEzFVkQ6odqbimOTavp9pBP-sPSVgCLcBGAs/s2000/DSC_8674.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-86755941053642504992019-05-08T23:19:00.000+02:002019-05-08T23:22:09.384+02:00Royal baby... :)<div style="text-align: justify;">
Sympatycy brytyjskiej <span style="font-size: large;">rodziny królewskiej</span> z niecierpliwością oczekiwali pojawienia się na świecie potomka Meghan i Harry'ego. Ja tymczasem, jak zwykle o tej porze roku, niecierpliwie czekałam na<span style="font-size: large;"> baby Jersey Royal</span>, czyli moje ulubione <span style="font-size: large;">młode ziemniaki :)</span> Poczciwe ziemniaki nie są najczęstszym gościem na naszym stole, ale<span style="font-size: large;"> wiosną regularnie</span> wracam do domu z torebką tych <span style="font-size: large;">malutkich pyszności</span>. Można z nich wyczarować mnóstwo dobroci, a dzisiejsza<span style="font-size: large;"> sałatka</span> to zdecydowanie<span style="font-size: large;"> top mojej listy</span>. W towarzystwie jajek na twardo nadaje się na <span style="font-size: large;">treściwą kolację</span>, jest też niezłą opcją na przekąskę w pracy.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZZsmCqBRU7o/XNM9MRfTQ3I/AAAAAAAAHWc/BsiPvUymJIc3BRr2IwXDCA4zPnoS-Rr0gCLcBGAs/s1600/DSC_7433.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZZsmCqBRU7o/XNM9MRfTQ3I/AAAAAAAAHWc/BsiPvUymJIc3BRr2IwXDCA4zPnoS-Rr0gCLcBGAs/s2000/DSC_7433.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-9AhqCrCdzKg/XNM9Mz9cweI/AAAAAAAAHWk/uGEQ721-jIgABXdHVVAy-UN-7J28TB4qwCLcBGAs/s1600/DSC_7454.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://2.bp.blogspot.com/-9AhqCrCdzKg/XNM9Mz9cweI/AAAAAAAAHWk/uGEQ721-jIgABXdHVVAy-UN-7J28TB4qwCLcBGAs/s2000/DSC_7454.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-oPsK7mLJnK8/XNM9Mtt0ZJI/AAAAAAAAHWg/jxF6hw7yn-Y9M6V8i4yxKgVf7-xvnU2CQCLcBGAs/s1600/DSC_7468.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://2.bp.blogspot.com/-oPsK7mLJnK8/XNM9Mtt0ZJI/AAAAAAAAHWg/jxF6hw7yn-Y9M6V8i4yxKgVf7-xvnU2CQCLcBGAs/s2000/DSC_7468.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Sałatka z młodych ziemniaków z tuńczykiem</b> (na podstawie przepisu z książki Claudii Roden "The Food of Italy")<br />
<br />
600 g młodych ziemniaków, ugotowanych<br />
1 puszka tuńczyka z wody<br />
2 łyżki kaparów<br />
duża garść czarnych oliwek, posiekanych<br />
4 ogórki konserwowe, posiekane<br />
50 g anchois, odsączonych z oleju i drobno pokrojonych<br />
duży pęczek dymki, pokrojonej w cienkie plasterki (białe i zielone części)<br />
oliwa z oliwek (kilka łyżek)<br />
sok z 1 cytryny<br />
1 szczodra łyżeczka musztardy ziarnistej<br />
<br />
Wszystkie składniki delikatnie mieszamy i skrapiamy oliwą, a potem dodajemy do smaku - sok z cytryny, musztardę, sól i pieprz. Odstawiamy na godzinę, choć to trudne, bo miałoby się ochotę pożreć od razu! Wiem, co mówię...<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-7B4m-DzKNf0/XNM9ObD81TI/AAAAAAAAHWo/YSmVCsbQsQArRCIexn07oV8CURzWNDFGgCLcBGAs/s1600/DSC_7475.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://4.bp.blogspot.com/-7B4m-DzKNf0/XNM9ObD81TI/AAAAAAAAHWo/YSmVCsbQsQArRCIexn07oV8CURzWNDFGgCLcBGAs/s2000/DSC_7475.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Eos_bUeTWho/XNM9Okw77aI/AAAAAAAAHWs/swx-Waj9NtwvpNp4mz3Y-gjxg7YxmT5LACLcBGAs/s1600/DSC_7745%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1061" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-Eos_bUeTWho/XNM9Okw77aI/AAAAAAAAHWs/swx-Waj9NtwvpNp4mz3Y-gjxg7YxmT5LACLcBGAs/s2000/DSC_7745%2B%25E2%2580%2594%2Bkopia.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-82449669848638430342019-04-28T15:20:00.000+02:002019-04-28T15:20:54.327+02:00Wild thing...<div style="text-align: justify;">
Wiosną trzeba regularnie wyprowadzać nasze <span style="font-size: large;">dusze na spacer.</span> Rano. I wieczorem. Trzeba przysiąść na ławeczce i <span style="font-size: large;">po kociemu</span> wystawić twarz do słońca. Trzeba się pogapić w horyzont i <span style="font-size: large;">puścić wolno myśli</span>, jak puchate chmury na jasnobłękitnym niebie.<br />Dobrze jest <span style="font-size: large;">być uważnym i przyglądać się </span>w spokoju zachwycającemu <span style="font-size: large;">cyklowi wzrostu i rozkwitania. </span>Trzeba się zgubić w lesie, <span style="font-size: large;">przytulić do drzewa i poczuć harmonię i mądrość pulsujących soków.</span> <br />Trzeba sobie <span style="font-size: large;">ubrudzić dłonie</span>. Domowe kąty wyglądają inaczej, kiedy wrócimy z przechadzki z całym<span style="font-size: large;"> naręczem wszelakiej zieleniny</span>. A kiedy przypadkiem mijamy<span style="font-size: large;"> poletka dzikiego czosnku, ... :</span><br />
<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-P1I5m0Cr6y8/XMWeuDoildI/AAAAAAAAHVI/-eAzP56akDkOt_-Nw9ExJ0FzO6L7TpoxgCLcBGAs/s1600/DSC_5783.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-P1I5m0Cr6y8/XMWeuDoildI/AAAAAAAAHVI/-eAzP56akDkOt_-Nw9ExJ0FzO6L7TpoxgCLcBGAs/s2000/DSC_5783.JPG" width="620" /></a></div>
<br /><br /><b>Wiosenna zupa z dzikim czosnkiem</b> (na postawie przepisu z magazynu "Breathe")<br /><br />50 g masła<br />3 spore ziemniaki, pokrojone w kostkę<br />2 średnie cebule, pokrojone w kostkę<br />1 l warzywnego albo drobiowego bulionu<br />200 g listków dzikiego czosnku, posiekanych<br />sól i pieprz<br />100 ml śmietanki kremówki (opcjonalnie)<br />oliwa z oliwek<br />podprażone posiekane migdały albo płatki migdałowe (opcjonalnie)<br /><br />
<div style="text-align: justify;">
Zaczynamy od roztopienia masła w garnku. Potem dodajemy ziemniaki i cebulę, dobrze mieszamy i na małym ogniu dusimy około 10 minut, mieszając raz lub dwa. Następnie dolewamy bulion i dodajemy posiekany dziki czosnek. Zagotowujemy, a potem, na małym ogniu, już bez pokrywki gotujemy do momentu, kiedy ziemniaki będą miękkie (10-15 minut). Później blendujemy zupę na gładki krem i doprawiamy do smaku. Jeśli chcecie, można dodać kremówkę (ja pominęłam). Odrobina śmietanki i oliwa z oliwek przydadzą się na końcu, jeśli chcemy, żeby zupa miała "restauracyjny look". Przed podaniem możemy jeszcze posypać migdałami. Z tego przepisu ugotujemy 4-6 porcji. Prawdziwy wiosenny delikates! </div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-bkk-GoGRHT0/XMWexXTHfNI/AAAAAAAAHVM/rqz0Vumb99Ax03LNAl-CLoWT4xss4JUzACLcBGAs/s1600/DSC_5732.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://3.bp.blogspot.com/-bkk-GoGRHT0/XMWexXTHfNI/AAAAAAAAHVM/rqz0Vumb99Ax03LNAl-CLoWT4xss4JUzACLcBGAs/s2000/DSC_5732.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-wCn_W4zgidc/XMWex20iLEI/AAAAAAAAHVQ/t1Yho6DplvYts8Sfe8Kz05zZELFDMyY-QCLcBGAs/s1600/DSC_5792.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-wCn_W4zgidc/XMWex20iLEI/AAAAAAAAHVQ/t1Yho6DplvYts8Sfe8Kz05zZELFDMyY-QCLcBGAs/s2000/DSC_5792.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-1410549612218743622019-03-31T19:55:00.000+02:002020-04-17T13:14:25.841+02:00O cierpliwości. I nasz mały Curry House. <span style="font-size: large;">O cierpliwości</span><br />
<br />
Należy dać rzeczom przestrzeń<br />
na ich własny, cichy i niczym nie zmącony rozwój,<br />
rozwój który wypływa głęboko z wnętrza<br />
<br />
i nie przyspieszany,<br />
ani nie spowalniany<br />
<br />
wszystko donosi i we właściwym czasie<br />
na świat wyda.<br />
<br />
Dojrzewać musi, jak to drzewo,<br />
które toczy swe soki i bez obaw stoi<br />
wbrew wiosennym burzom,<br />
bez lęku, że lato mogłoby nigdy nie nadejść.<br />
<br />
Lato przyjdzie!<br />
<br />
Ale tylko do cierpliwych.<br />
<br />
Do tych, co żyją tak,<br />
jakby przed nimi była wieczność.<br />
<br />
Bez zmartwień, cicho i rozlegle.<br />
<br />
Trzeba mieć cierpliwość <br />
do tego, co w sercu nie rozwiązane.<br />
<br />
I trzeba spróbować pokochać pytania,<br />
jak zamknięte pokoje<br />
i jak książki napisane<br />
w obcym nam języku.<br />
<br />
Bo chodzi o to, żeby przeżyć wszystko.<br />
<br />
Kiedy się żyje pytaniami,<br />
to może żyje się krok po kroku,<br />
nie zauważając nawet,<br />
jak pewnego dnia<br />
odpowiedzi same<br />
przekraczają próg naszego życia.<br />
<br />
<br />
<i>Rainer Maria Rilke</i><br />
<i>Tłumaczenie: Anna Choińska, Hellinger Team Polska</i><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Okres naszego ogromnego <span style="font-size: large;">zapotrzebowania na comfort food </span>dobiega końca. Na horyzoncie już kuszący (i pachnący!) dziki czosnek i nowe pomysły na wiosenne dania, <span style="font-size: large;">piękne talerze wypełnione po brzegi zieleniną i wszystkimi kolorami tęczy</span>. Dziś jednak jeszcze <span style="font-size: large;">chwilka w strefie kojącego jedzenia</span>, w którym się absolutnie zakochaliśmy. <br />
W mieście są niezliczone<span style="font-size: large;"> indyjskie knajpki</span>, można pójść na kolację, można wybrać opcję dla leniwców i poprosić, żeby przywieźli, a potem rozkoszować się daniami w domowym zaciszu, ale niedawno odkryłam <span style="font-size: large;">kuchnię i książki Nishy Katony</span>. Nisha porzuciła karierę prawniczą na rzecz <span style="font-size: large;">karmienia ludzkości fantastycznym indyjskim jedzeniem</span>, a do tego napisała jeszcze kilka książek kucharskich, dzieląc się ze światem pilnie dotąd strzeżonymi <span style="font-size: large;">przepisami swojej mamy</span>. <br />
<span style="font-size: large;">Rzadko</span> zdarza mi się podążać dokładnie za tym, co dyktuje przepis, ale tym razem, z ciekawości, zrobiłam wszystko tak, jak było podane. Dwa wspaniałe curry,<span style="font-size: large;"> butter chicken</span>, czyli (niemalże) ekspresowy, klasyczny kurczak w kremowym, wspaniale skomponowanym sosie i <span style="font-size: large;">jagnię ze śliwkami</span>, z delikatną nutką anyżu, dla tych, którzy mają <span style="font-size: large;">nieco więcej cierpliwości. </span><br />
Do tego chlebki naan, najprostszy ryż basmati i <span style="font-size: large;">domowa uczta gotowa!</span> Próbuję teraz również innych dań z książek Nishy Katony, ale już mogę powiedzieć, że nieprędko wybierzemy się gdzieś na indyjską kolację. Jestem pod <span style="font-size: large;">ogromnym wrażeniem</span> tego, czym mogliśmy się rozkoszować w domu i bardzo Was namawiam do przetestowania tych przepisów! </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b>Butter chicken </b>(przepis z książki Nishy Katony "Mowgli Street Food")<br />
<br />
5 łyżek oleju roślinnego<br />
2 duże cebule, pokrojone w cienkie półplasterki<br />
5 cm kawałek imbiru, starty<br />
6 ząbków czosnku, zmiażdżonych<br />
2 łyżeczki mielonego kuminu<br />
2 łyżeczki mielonej kolendry<br />
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu<br />
1/2 łyżeczki cynamonu<br />
1/4 łyżeczki kozieradki<br />
1/2 łyżeczki kurkumy<br />
1/4 łyżeczki mielonego chilli<br />
2 łyżki puree pomidorowego<br />
1 puszka pokrojonych pomidorów<br />
5 łyżek greckiego jogurtu<br />
2 łyżki przyprawy tandoori masala<br />
1 kg filetu z piersi kurczaka, pokrojonego na spore kawałki<br />
2 łyżeczki soli<br />
1 łyżeczka cukru<br />
80 g masła<br />
<br />
Jeśli macie więcej czasu, to dzień wcześniej zasypcie kurczakowe kawałki przyprawą masala, dodajcie 2 łyżki oleju, dobrze wymieszajcie i niech sobie posiedzą w lodówce przez noc. Jeśli nie, zaczynamy od wymieszania kurczaka z masalą i olejem i odstawiamy na moment.<br />
W większym garnku, na średnim płomieniu rozgrzewamy olej i dodajemy cebulę, czosnek i imbir. Smażymy około 10 minut, aż cebula będzie miękka i złotawa. Zmiejszamy płomień i dodajemy wszystkie przyprawy (kumin, kolendrę, kardamon, cynamon, kozieradkę, kurkumę, chilli), puree pomidorowe, pomidory z puszki i jogurt. Całość dobrze mieszamy i gotujemy 5 minut, a potem blendujemy na gładki sos i odstawiamy na chwilę.<br />
Na suchej patelni, na średnim ogniu smażymy kawałki kurczaka, około 6 minut, ze wszystkich stron, aż się ładnie zarumienią. Kiedy kurczak jest obsmażony, dodajmy go do zblendowanego sosu. W zależności od preferencji, możemy teraz dodać do 500 ml wody (ja nie dodałam jej prawie wcale), aby uzyskać pożądaną konsystencję sosu. Dodajemy sól i cukier i na małym ogniu pod przykryciem gotujemy przez około 20 minut, do momentu, kiedy kurczak będzie gotowy. Finiszujemy dodając masło i mieszając, aż się całkowicie rozpuści.<br />
Prościej już chyba się nie da ;) U mnie jest zabawa, bo mam tylko blender z dzbankiem, ale biorąc pod uwagę rezultat tej produkcji, nie buntuję się, że nieco więcej do zmywania. Myślę, że kurczak jest jeszcze lepszy, kiedy posiedzi w lodówce; ważne też, żeby pokroić go na spore kawałki, bo wtedy przy smażeniu brzegi mogą być złote i chrupiące, ale środek pozostanie rozkosznie soczysty. I jeszcze - ponieważ w tygodniu trochę brakuje czasu na gotowanie, polecam sporządzenie podwójnej porcji. Miło mieć coś pysznego w lodówce, a poza tym - znika błyskawicznie!<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-YXbcc1wPjUM/XJ_Hf-A_9-I/AAAAAAAAHPI/FF8GebEi0lUm-WdvdRaVIWjKDPmOFct8QCLcBGAs/s1600/DSC_3510.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1066" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-YXbcc1wPjUM/XJ_Hf-A_9-I/AAAAAAAAHPI/FF8GebEi0lUm-WdvdRaVIWjKDPmOFct8QCLcBGAs/s2000/DSC_3510.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-a06u56Ps1lA/XJ_HlM1Oh6I/AAAAAAAAHPM/mUYaeT3dtY8qE-hyX27x0eJNv2R79KIHQCLcBGAs/s1600/DSC_3512.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1064" height="900" src="https://4.bp.blogspot.com/-a06u56Ps1lA/XJ_HlM1Oh6I/AAAAAAAAHPM/mUYaeT3dtY8qE-hyX27x0eJNv2R79KIHQCLcBGAs/s2000/DSC_3512.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Curry z jagnięciny ze śliwkami i anyżem </b>(przepis z książki Nishy Katony "The Spice Tree")<br />
<br />
4 i 1/4 łyżki oleju roślinnego<br />
2 duże cebule, posiekane w średnią kostkę<br />
5 cm kawałek imbiru, starty<br />
6 ząbków czosnku, zmiażdżonych<br />
2 łyżki przyprawy garam masala<br />
1 i 1/2 łyżki mielonego kuminu<br />
1 łyżeczka mielonego anyżu<br />
1/2 łyżeczki kurkumy<br />
1/2 łyżeczki chilli w proszku<br />
800 g jagnięcej karkówki, pokrojonej w średnią kostkę<br />
1 puszka pokrojonych pomidorów<br />
250 g suszonych śliwek<br />
350 ml wody<br />
1 łyżeczka soli<br />
1 łyżeczka cukru<br />
<br />
Zaczynamy od rozgrzania oleju, na średnim ogniu i dodajemy cebulę, czosnek i imbir. Smażymy, do momentu, kiedy cebula będzie miękka, jakieś 10 minut. Dodamy przyprawy (masalę, kumin, anyż, kurkumę, chilli) i podsmażamy minutę. Potem dokładamy kawałki jagnięciny i podsmażamy, aż dobrze się pokryją przyprawami i zaczną się robić brązowe.<br />
Kolejno dodajemy do garnka pomidory, wodę, śliwki, cukier i sól. Zagotowujemy całość, a potem, na małym ogniu pod przykryciem gotujemy około 2 godzin, aż mięso będzie miękkie. Można dodać trochę wody, jeśli sos będzie zbyt gęsty.<br />
Niech Was nie zraża łyżeczka anyżu, jeśli za nim nie przepadacie, nie jest w tym daniu bardzo wyczuwalny, ale zdecydowanie przyczynia się do pełnego smaku całości! To curry wymaga nieco więcej cierpliwości, niż poprzedni przepis, jak również dobrej jakości mięsa, ale zdecydowanie warto go sporządzić! Wysiłki zostaną nagrodzone - obiecuję!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-bkPD9DCfW3o/XJ_HlPgGi3I/AAAAAAAAHPQ/m1dVvaUYYB4tQHlbKLFrcI4f_kDkjLaGQCLcBGAs/s1600/DSC_3562.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1065" height="900" src="https://4.bp.blogspot.com/-bkPD9DCfW3o/XJ_HlPgGi3I/AAAAAAAAHPQ/m1dVvaUYYB4tQHlbKLFrcI4f_kDkjLaGQCLcBGAs/s2000/DSC_3562.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5037963535179726524.post-64528827989426315852018-12-24T16:46:00.000+02:002018-12-24T16:46:16.617+02:00Witaj, gwiazdko złota...<div style="text-align: justify;">
Planowałam sobie kilka świątecznych postów, ale wyglądało, jakby <span style="font-size: large;">wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie</span>. Parszywa pogoda, nadgodziny w biurze i właściwie zero wolnego czasu. Na koniec jeszcze przyplątało mi się przeziębienie. A kiedy wreszcie przyszło do pieczenia, jedne <span style="font-size: large;">ciastka prawie się spaliły</span>, jedne dosłownie rozpłynęły w piekarniku, a trzecie... Mniejsza z tym. Odpuściłam. Kupiłam <span style="font-size: large;">pudełko mince pies i bilety na świąteczną komedię</span> romantyczną. <br />
Sympatyczne <span style="font-size: large;">migawki z zimowego Gdańska</span> i chwila wytchnienia bardzo się przydały. Po powrocie do domu <span style="font-size: large;">upiekłam chleb</span> i sporządziłam dwa rodzaje śledzi (na podstawie przepisów z książki Aurell Bronte "Scandi Kitchen Christmas: Recipes and Traditions from Scandinavia"). Chleb pięknie wyrósł, <span style="font-size: large;">śledzie bardzo smakowite</span>, więc na drugi dzień zdjęcia... Najpierw sporządzony pracowicie przez Nicka <span style="font-size: large;">świąteczny wieniec zlądował</span> (wcale nie zgrabnie) ze ściany... Potem, <span style="font-size: large;">kiedy zapaliłam świecie</span>, w mieszkaniu uruchomił się <span style="font-size: large;">alarm przeciwpożarowy</span>, więc sąsiedzi zerwali się na równe nogi. Chyba naprawdę pora było odpocząć...<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-81C3m4keAHU/XBbA-2KeIiI/AAAAAAAAHJw/pyxw165oFtQD113sf8PnXA2oqmcQc6JKACLcBGAs/s1600/DSC_2273.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1064" height="900" src="https://2.bp.blogspot.com/-81C3m4keAHU/XBbA-2KeIiI/AAAAAAAAHJw/pyxw165oFtQD113sf8PnXA2oqmcQc6JKACLcBGAs/s2000/DSC_2273.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<span style="font-size: large;">Edynburg</span> pięknie wygląda przed świętami, <span style="font-size: large;">przystrojone miasto</span> mieni się kolorowo, <span style="font-size: large;">jak bombonierka</span>. W bonusie zakupowe szaleństwo i wszędzie tłumy. Wzruszyła mnie spotkana w autobusie starsza pani, która <span style="font-size: large;">przemierzała miasto</span> wzdłuż i wszerz, aby kupić synowej lakier do paznokci, markę, której jak na złość <span style="font-size: large;">nigdzie nie było</span>. Wszechpotężna wyszukiwarka internetowa w moim telefonie zlokalizowała wymarzony lakier i poszukiwania <span style="font-size: large;">szczęśliwie</span> dobiegły końca.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-fABZKKg4rp8/XBbBF3WUx9I/AAAAAAAAHJ0/kCaQPjILpDkg08z6B72xIRj8M6KiO_bjACLcBGAs/s1600/DSC_2319.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://2.bp.blogspot.com/-fABZKKg4rp8/XBbBF3WUx9I/AAAAAAAAHJ0/kCaQPjILpDkg08z6B72xIRj8M6KiO_bjACLcBGAs/s2000/DSC_2319.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
A teraz już <span style="font-size: large;">święta, najpiękniejsze, bo w Polsce</span>. Cudowna choinka, makowiec się studzi, <span style="font-size: large;">piernik Mamy </span>już pięknie udekorowany. Nick posiekał warzywa na sałatkę, mnie przypadło panierowanie dzwonek. <span style="font-size: large;">Pachną pomarańcze i goździki. Wigilia zaraz... </span>A za oknem... Pada śnieg. Wszystko, jak być powinno.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2gcNP41XN7U/XBbBM5xmxTI/AAAAAAAAHJ4/GcxlhX8RJrgeXIgYpBGK8_cDEulJKbFgQCLcBGAs/s1600/DSC_2313.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://1.bp.blogspot.com/-2gcNP41XN7U/XBbBM5xmxTI/AAAAAAAAHJ4/GcxlhX8RJrgeXIgYpBGK8_cDEulJKbFgQCLcBGAs/s2000/DSC_2313.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Śledzie curry z orzechami</b><br />
<br />
400 g marynowanych śledzi, pokrojonych w paseczki<br />
3 łyżki kwaśnej śmietany<br />
1/2 łyżeczki musztardy Dijon<br />
1/2 jabłka, obranego i posiekanego drobno<br />
1 średni ogórek korniszon, pokrojony drobno<br />
1/2 czerwonej cebuli, drobno pokrojonej<br />
1 łyżeczka kaparów, drobno posiekanych</div>
<div style="text-align: justify;">
1 łyżeczka łagodnej przyprawy curry<br />
1/2 łyżeczki kurkumy<br />
garść orzechów włoskich, grubo posiekanych<br />
duża garść posiekanego szczypiorku.<br />
<br />
Pokrojone śledzie mieszamy z resztą składników i doprawiamy do smaku.<br />
<br /></div>
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-5cEDe58PaRU/XBbBcEXPU3I/AAAAAAAAHKE/yNroCAR-y_A--19C4t6q77f-QK_5Ke5KgCLcBGAs/s1600/DSC_2338.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://3.bp.blogspot.com/-5cEDe58PaRU/XBbBcEXPU3I/AAAAAAAAHKE/yNroCAR-y_A--19C4t6q77f-QK_5Ke5KgCLcBGAs/s2000/DSC_2338.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-H481DhNIooY/XBbBd75K70I/AAAAAAAAHKM/icM2QBHGOVUw0gLft6uIWF3iWIkR_79HwCLcBGAs/s1600/DSC_2362.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://3.bp.blogspot.com/-H481DhNIooY/XBbBd75K70I/AAAAAAAAHKM/icM2QBHGOVUw0gLft6uIWF3iWIkR_79HwCLcBGAs/s2000/DSC_2362.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Śledzie musztardowe</b><br />
<br />
300 g marynowanych śledzi, pokrojonych w paseczki<br />
1 łyżka octu z białego wina<br />
2 łyżki oleju słonecznikowego<br />
3 łyżki kwaśnej śmietany<br />
2 łyżki ziarnistej musztardy<br />
1 łyżka musztardy Dijon<br />
1 łyżka majonezu<br />
1/2 niedużej czerwonej cebuli, drobno posiekanej<br />
duża garść posiekanego koperku<br />
duża garść posiekanego szczypiorku<br />
<br />
Śledzie mieszamy z pozostałymi składnikami, doprawiamy do smaku solą i pieprzem.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-lVQM0oVaCSY/XBbBgPIkOWI/AAAAAAAAHKU/mVjyETlm2pUSFgCtzFPRmpOd4dsl1--bwCLcBGAs/s1600/DSC_2310.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="900" src="https://3.bp.blogspot.com/-lVQM0oVaCSY/XBbBgPIkOWI/AAAAAAAAHKU/mVjyETlm2pUSFgCtzFPRmpOd4dsl1--bwCLcBGAs/s2000/DSC_2310.JPG" width="620" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Życzę wszystkim serdecznie spokojnych Świąt, <br />dobrego czasu z bliskimi, wielu pyszności dla ciała, <br />ale również dla duszy. <br />Życzę Wam radości i chwili zatrzymania w biegu. <br />Niech światło gwiazdy, tej najważniejszej, oświetla nasze drogi <br />i pomaga wędrować przez codzienność.</span></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-WFzkbZRWj6A/XBbBihlkmCI/AAAAAAAAHKc/vGLxzWJrJQIyb1E25HLFFpnptDe6HsCnwCLcBGAs/s1600/DSC_2387.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1066" height="900" src="https://4.bp.blogspot.com/-WFzkbZRWj6A/XBbBihlkmCI/AAAAAAAAHKc/vGLxzWJrJQIyb1E25HLFFpnptDe6HsCnwCLcBGAs/s2000/DSC_2387.JPG" width="620" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Martahttp://www.blogger.com/profile/02683392984703347760noreply@blogger.com2