-->

cover

poniedziałek, 10 czerwca 2019

O dużych efektach malutkich postanowień. I nowy chleb.

Rygorystyczne "mocne postanowienia poprawy" na dłuższą metę nie są dla mnie. Bo jakże, na przykład, batoników nie zajadać już do końca życia? Albo bagietki? Albo...? Większość moich prozdrowotnych planów już po kilku tygodniach "jedzenia dla królików" (he, he), paliło na panewce. Łatwo było przewidzieć, że z czasem okaże się, że kalafior nie jest, niestety miłością mojego życia ;) Jednak nie chodzi tylko o postanowienia dotyczące odżywiania. Czytałam ostatnio fajny artykuł i w trakcie zapaliła mi się "kalafiorowa żarówka". 
Uświadomiłam sobie, że to, co mnie najbardziej uwiera we wszystkich postanowieniach, to świadomość, że coś ma być na wieki wieków. Od dziś tego i tamtego nie jem wcale, biegam przynajmniej 5 km dziennie, czytam 100 stron, ... i tak dalej.
A artykuł podpowiada, że najlepiej jest przekształcić te niekiedy "męczennicze" postanowienia w mikro-cele i skupić się raczej na tym, co robię w tej chwili, w poniedziałek po południu, a nie na tym, co ma być w programie do końca życia.  W kwestii batoników, łatwiej nie jeść ich w poniedziałki, środy i piątki, i pewnie w czwartki też, niż przez całą wieczność. Idąc dalej w kwestii żywieniowej, można się zastanowić, czy coś może nam po prostu bardziej smakować, niż jedzenie, do którego jesteśmy przywiązani, a które niekoniecznie nam służy. Dzisiejszy przepis to rezultat moich poszukiwań, kiedy postanowiłam, że trzeba odstawić na trochę pszenicę, szczególnie pieczywo ze sklepu. Nie twierdzę, że na wieki, i że pszenica jest be. Kocham makaron i nie rezygnuję z niego, ale pasta gości na naszym stole może raz na dwa tygodnie, tymczasem chleb niemal codziennie. Mój nowy chleb bardzo mi przypadł do gustu i nie tęsknię za bułeczkami, bo jest po prostu o niebo lepszy.




Wracając do artykułu i metody "małych celów", czasami czujemy, że zmęczenie bierze górę i trzeba o siebie zadbać, najlepiej gdzieś wyjechać na dwa tygodnie, a tymczasem w portfelu pustawo...  Co wtedy? Autorka podpowiada, że kluczem do sukcesu jest umiejętność wykorzystania tego, co dostępne na wyciągnięcie ręki. I często też zupełnie za darmo. Wakacje są, naturalnie, bardzo ważne, ale nie zdajemy sobie sprawy, jakie korzystne mogą być codziennie, półgodzinne spacery. Nicnierobienie, siedzenie na ławce, karmienie wiewiórek, chwila ciszy. Te malutkie rzeczy mają niesamowitą moc i mogą nam bardzo pomóc się zregenerować po ciężkim dniu. Znam wielu ludzi, którzy mają niesamowity problem z nicnierobieniem (i tu pozdrawiam moją Mamę!), a ono jest nam bardzo potrzebne. Z całą pewnością, ta chwila zatrzymania, zawieszenia, obserwowania, jak pędzi leśny potok, jak się bawi wiewiórka, może nas ocalić. I wzmocnić.
Kolejny punkt, to pytanie, czy jesteś na swojej własnej liście priorytetów? Co jest dla ciebie najważniejsze, o kogo dbasz, o kim myślisz i dla kogo masz czas? Z pustego dzbana nie nalejesz, a żeby móc wspierać innych ludzi, najpierw musimy zadbać o siebie. Co daje ci radość? Co dostarcza ci energii? Jakie czynności cieszą i dają "pozytywnego kopa"? Mówi się o tym od dłuższego czasu, nasza troska o nas samych, czas dla siebie, relaks bez tłumaczenia się innym, wyłączenie telefonu, to nie egoizm ani fanaberia. To w gruncie rzeczy nasza odpowiedzialność. 

/tekst na postawie artykułu Small Wonders, Bethan Louise Nolan, magazyn Breathe, nr 21/




Bardzo łatwy chleb bez mąki  (na podstawie przepisu stąd )

1 i 1/2 szklanki płatków owsianych
1 szklanka ziaren słonecznika
1/2 szklanki siemienia lnianego
1/2 szklanki orzechów laskowych, posiekanych grubo
2 łyżki nasion chia
4 łyżki łusek babki płesznik (3 łyżki, jeśli mamy ją w proszku)
1 łyżeczka soli
400 ml wody
3 łyżki oliwy
1 łyżka płynnego miodu

Przygotowanie tego chleba sprowadza się do wymieszania wszystkich składników i odstawienia w foremce (przynajmniej na dwie godziny), żeby chleb nabrał kształtu. To trochę jak robienie babki z piaski, wilgotną mieszankę trzeba umieścić w keksówce, wygładzić wierzch i dać jej trochę czasu. Ponieważ ten chleb wystarcza mi na tydzień, z reguły w niedzielę wieczorem wszystko  mieszam i wkładam do foremki, a piekę w poniedziałek po powrocie z pracy.
Dodatkowo, przepis pozwala na różne modyfikacje - pod kątem tego, co nam smakuje i tego, co akurat jest w kredensie. Choć oryginalna receptura zawiera płatki owsiane, mnie się jeszcze nie zdarzyło upiec tego chleba z ich dodatkiem. Do pierwszej produkcji wykorzystałam otręby żytnie. A potem kupowałam płatki żytnie albo orkiszowe. W każdym wariancie się udaje, plus można jeszcze płatki pomieszać. Podobna dowolność ze słonecznikiem i dodatkiem orzechów. Przeważnie mieszam słonecznik pół na pół z pestkami dyni, albo dodaję tylko pestki dyni. Czasami dosypuję sezamu. Była wersja z orzechami laskowymi, z migdałami, z orzechami włoskimi i mieszanką orzechów wszelakich, podczas wielkiego sprzątania szuflad. Wodę w oryginalnym przepisie miesza się z 3 łyżkami oleju kokosowego i 1 łyżką syropu klonowego. Nie zawsze mam je pod ręką, ale bez oliwy i miodu nie ma mojej kuchni, więc piekę z miodem i oliwą. Nie ma natomiast zamienników dla nasion chia i babki płesznik. Babka płesznik jest źródłem dobroczynnego błonnika, a nasiona chia zawierają m.in. białko i kwasy omega-3. Na próbę doradzam nabyć po małej torebce jednego i drugiego. Mnie cała idea bardzo przypadła do gustu zaraz po przeczytaniu przepisu, dlatego zamówiłam w internetach kilogramowe torebki chia i babki płesznik. Było chyba nieco taniej i zużyłam już sporo, jako że w tym tygodniu będę piekła ten chleb po raz szósty. A ponieważ nie jem śniadań na słodko, w kolejnej wersji rozważam dodanie posiekanego koperku albo mieszanki w stylu ziół prowansalskich, a może nawet suszone pomidory...?




A teraz - do dzieła! Wszystkie sypkie składniki mieszamy w misce. Sporządzamy mieszankę wody z oliwą i miodem i dodajemy do suchych składników. Całość dokładnie mieszamy i wkładamy do keksówki (moja ma 24 cm długości) wyłożonej papierem do pieczenia. Wyrównujemy wierzch i odstawiamy, na dwie godziny, na noc, albo nawet dłużej, żeby całość zachowała kształt. Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Pieczemy 40 minut, a potem ostrożnie wyjmujemy chleb z foremki, odwracamy go "do góry dnem" i bez foremki, na kratce wyłożonej papierem, pieczemy przez kolejne 40 minut. Chleb jest gotowy, kiedy tak jak w przypadku drożdżowych wypieków, postukamy w spód i usłyszymy, jakby był pusty w środku. Kiedy wystygnie, przekładamy go do szczelnego pudełka i przechowujemy w chłodnym miejscu.







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...