Drogi A.
Kiedy wczoraj zaczęłam usuwać fejsbukowe
komentarze, po mojej prośbie o zaprzestanie bezsensownej dyskusji, Ty o godz.
23 apelujesz do mojego sumienia i piszesz „Marta, polscy żołnierze giną, a Ty
martwisz się o…”.
Otóż, panie kolego, dla mnie te Twoje trzy kropki to też są ludzie, zupełnie
tacy sami, jak polscy żołnierze. Pewnie wiesz, że bliżej mi do harissy i kuminu
niż do majeranku i lubczyku, ale ludzie są dla mnie zawsze najważniejsi i
wszyscy, ale to wszyscy, byli i są dla mnie absolutnie równi.
Jest mi bardzo smutno z powodu naszego żołnierza (a z pewnością już słyszałeś, że
to nie imigranci byli przyczyną jego śmierci i ogłosiła to nawet telewizja na
usługach cara RP…), ale mam takie same odczucia względem każdego człowieka,
który zmarł w strefie przygranicznej. Z jakiegoś powodu byłam przekonana, że
jeśli dojdzie do najgorszego, jeśli ktoś straci tam życie, to wszystko się
zmieni. Nie zmieniło się nic. Dochodzi jedynie do eskalacji problemu.
Ostatniej nocy zaatakowano podlaską bazę Medyków
na Granicy, zdemolowano również ich prywatne samochody. To są żony, mężowie, matki, ojcowe, nierzadko z drugiego końca kraju, którzy poświęcają czas z rodziną i jako wolontariusze ratują ludzi w potrzebie. Jako rezultat, Medycy zakończyli
swoją działalność 40 godzin wcześniej, ze względu na dobro śledztwa. Z
pewnością wiesz, ilu ludziom mogliby w ciągu tych 40 godzin pomóc, ale nie
pomogą. Bo czyjaś nienawiść i zaślepienie wzięły góry. To Ci nie przeszkadza….?
Na Twoim profilu pojawiało się zdjęcie Jana Pawła II i chyba również tego Żyda
z długimi włosami, wiesz, tego sprzed tysięcy lat, uchodźcy i rebelianta, wroga
systemu… Wierzę, że wstawiałeś te zdjęcia, bo utożsamiasz się z wartościami głoszonymi
przez te dwie osoby. Jestem jednak przekonana, że żaden z nich nie mówiłby o „polskich
żołnierzach i …”, bo żaden nie kategoryzował ludzi. Każde życie jest tyle samo
warte, każdy chce mieć dom i przyjazne miejsce do życia. Prawda jest taka, że
jedynie Bóg / opatrzność / nazwij jak chcesz zdecydowały, po której stronie
płotu z drutu kolczastego dziś jesteśmy. Tymczasem, mimo że nieustannie
pojawiają się nawiązania do naszych chrześcijańskich korzeni, dziś Polakom
nawet Papież Franciszek już przeszkadza, bo nazywa różne rzeczy po imieniu i
jest nam z tym niewygodnie.
Jestem bardzo zawiedziona Twoją postawą, już nawet nie poglądami, bo każdy ma
prawo do swoich, ale do tego, że próbujesz zmusić innych, żeby je podzielali.
Nie akceptuję tego i nigdy nie będę. Kiedy w ubiegłym roku opowiedziałam się po
stronie znaku czerwonej błyskawicy, kilka osób usunęło mnie ze znajomych jako „zwolenniczkę
aborcji”. Jestem za wyborem, tak samo wtedy jak i dziś i uważam, że nikt nie ma
prawa go kobiecie odebrać. Jednak nie narzucam moich poglądów, nie wysyłam
ludziom prywatnych wiadomości i nie mam krucjatowych ambicji – jeśli nie uważają mnie za partnera do rozmowy,
trudno. Nie zawsze musi być przyjemnie, ale zawsze powinno być sprawiedliwie…
Teraz doskonale widać, jak w praktyce wygląda w Polsce ochrona życia… Idealnie,
jeśli dziecko jest polskie i nienarodzone. Jeśli jednak już tu jest, z
niepełnosprawnością i problemami, rodzice są pozostawieni sami sobie. A jeśli
jest z innego kraju, w dodatku jeszcze innego wyznania i zagraża mu śmierć z
głodu i wyziębienia organizmu, to można już kwestię tych dzieci dyskretnie zamieść pod
dywan, bo poza granicami kraju już nas chrześcijański obowiązek nie dotyczy…
Zdajemy również egzamin z chrześcijaństwa, z naszej postawy i naszego
działania. Tutaj też wiele już zobaczyłam… Pod jednym z postów polskiej policji
jakaś pani zapewniała, że w całym kraju grupy modlitewne proszą o bezpieczeństwo
policjantów i szczęśliwy powrót do domu. Zapytałam, czy modlą się również o
bezpieczeństwo imigrantów. Najpierw zostałam zarzucona odpowiedziami osób
trzecich („stwórz własną grupę i się módl!”), a potem się dowiedziałam, że
modlą się „o pokój na świecie” generalnie. Czyli za policję można się modlić
oficjalnie, a pozostałe intencje muszą się schować pod przykrywką „pokoju na
świecie”, w przeciwnym razie grozi nam publiczny lincz.
Nie jest tak, że Polska wywiązuje się z podpisanych konwencji i traktatów. Dziwię
się bardzo ludziom, którzy bezkrytycznie ogłaszają uwielbienie dla „polskiego
munduru”. Wiem, że dla wielu mundurowych to jest bardzo trudny czas, ale miejmy
świadomość, że działania niektórych pozostaną plamą na honorze i żadnych powodów
do dumy nie ma i nie będzie. Rozumiem jednak, że niektórym przypadła do gustu
jedna z ostatnich wypowiedzi premiera Morawieckiego, który deklarował, że „chcemy
pozbyć się tych nawyków odpowiadania przed innymi za nasze (…) winy. Jest tylko
jeden jedyny trybunał, przed którym odpowiadamy. To jest trybunał naszej
historii i naszej przyszłości.”.
Polecam wszystkim, również Tobie, lekturę posta Pana Mirosława Miniszewskiego, wykładowcy
akademickiego z rejonu przygranicznego. Pozwalam sobie opublikować całość, bo uważam, że to jest bardzo
ważny głos, kogoś, kto życie ludzkie uważa za najwyższą wartość. KAŻDE życie!!!
List otwarty do Pani mjr Katarzyny Zdanowicz, rzeczniczki
podlaskiej Straży Granicznej
---
Szanowna
Pani Major,
z
uwagą przeczytałem Pani słowa dotyczące krzywdy, jaką wyrządzają Straży
Granicznej przykre komentarze. Nie mam wątpliwości, że krytyka jest zawsze w
pewien sposób niedogodna. Pozwolę sobie jednak zamieścić kilka uwag odnośnie
wspomnianej przez Panią sytuacji.
Tak
się składa, że mieszkam tuż przy samej granicy i od trzech miesięcy jestem
czynnie zaangażowany w niesienie pomocy humanitarnej jako zwykły obywatel. Nie
należę do żadnej organizacji, do żadnej fundacji, do żadnej partii politycznej
– po prostu tu mieszkam. Od kiedy państwo polskie wprowadziło przy granicy stan
wyjątkowy, tylko nieliczni mieszkańcy strefy spontanicznie zorganizowali pomoc
dla ludzi, którzy byli przez Was wyłapywani i wywożeni z powrotem na Białoruś.
Pomoc ta była możliwa dzięki wsparciu, jakiego udzieli nam mieszkańcy Polski,
przede wszystkim zwykli obywatele oraz organizacje pomocowe, które samy nie
mogły przebywać w strefie. Robiliśmy to, bo nie mieliśmy wyboru wobec
zagrożenia życia tych ludzi.
Nie zaprzeczam, że na własne oczy widziałem, jak funkcjonariusze Waszej
formacji dokarmiali tych biednych ludzi. Nie zaprzeczam, że widziałem, że
niektórzy z Was zachowywali się po ludzku. Nie wiem, czy wynikało to z Waszych
ustawowych obowiązków, czy też stanowiło po prostu odruch humanitaryzmu, na
który stać także strażnika wypełniającego rozkazy, niezależnie od nich.
Niestety byłem też świadkiem innych wydarzeń, które sprawiły, że na widok
Waszego munduru czuję paraliżujący lęk, graniczący z przerażeniem. Nie tylko
dlatego, że w taki a nie inny sposób traktowaliście samych uchodźców, ale także
z powodu, w jaki traktowaliście nas, osoby niosące pomoc ludziom w sytuacji,
kiedy ich zdrowie i życie było zagrożone.
Pisze Pani wzruszająco o dodatkowych kanapkach. A ja Pani mogę powiedzieć o
plecakach wypełnionych 30
kilogramami wody, jedzenia i pomocy medycznej, które
nosimy od trzech miesięcy do lasów, na bagna, na pola. Setki, tysiące tych
plecaków, dzień po dniu, noc za nocą. Gdyby nie te plecaki, zbieralibyście
trupy. Mogę Pani powiedzieć o strachu, który nam towarzyszył w tych wyprawach –
nie przed uchodźcami, ale przed Waszymi funkcjonariuszami. O tym jak nas
traktowali, zastraszali i wyzywali. Spotkanie z Wami oznaczało, że nie mogliśmy
nikomu pomóc. Nie pozwalaliście nam na to. Policja pozwalała, wojsko pozwalało
– Wy nie. Mogę powiedzieć o tym, jak czuliśmy się w lesie, kiedy byliście w
pobliżu, bo wiedzieliśmy co spotkanie z Wami oznacza. Mogę powiedzieć o
rozmowach z Wami, o brzydkich podtekstach, o oskarżeniach, że jesteśmy
przemytnikami, o insynuacjach, groźbach, złowrogich gestach; o mandatach, o
straszeniu aresztem. Mogę powiedzieć o tym, co widzieliśmy na własne oczy, co
opowiadali nam o Was spotkani uchodźcy. Oczywiście nie Wszyscy z Was tak
postępowali, ale to bez znaczenia – ci, którzy to robili, czynili to z pasją i
systemowym zaangażowaniem.
Wszyscy, zdaje się, rozumiemy konieczność ochrony granicy. Tylko, że Wy
robiliście i robicie coś więcej i właśnie ten naddatek jest przerażający.
Wszystko to sprawia, że nie mogę spokojnie czytać Pani wypowiedzi. Pani to wie,
Pani koledzy to wiedzą i ja to wiem, że nie było, nie jest i nie będzie w
porządku. A jeśli tego nie wiecie, tym gorzej dla nas wszystkich.
Pisze
Pani o ważnym dla Was aspekcie solidarności Waszej formacji z mieszkańcami
pogranicza. Ja nie czuję żadnej solidarności. Czuję się jak zastraszone
zwierzę. Już nigdy nie wróci to, co było. Już zawsze będę czuł strach przez
Waszymi funkcjonariuszami. Już nigdy nie będzie normalnie. Do tego stopnia, że
nie będę mógł już tu dłużej mieszkać. Nie wśród Was, którzy także jesteście
moimi sąsiadami, w dużej liczbie także moimi byłymi studentami, którzy
przewinęli się przez moje wykłady filozofii i etyki na kierunku bezpieczeństwo
narodowe na jednej z białostockich uczelni.
Nigdy nie czułem zagrożenia ze strony uchodźców. Oczywiście, są oni symptomem
zmian, które czekają nieuchronnie nasz świat i to budzi lęk. Czuję za to
zagrożenie przed własnym państwem, które zostawiło nas samych w obliczu klęski
humanitarnej i oczekiwało od nas biernej kooperacji w nieludzkim traktowaniu
tych biednych ludzi, którzy, niezależnie od cynicznego i politycznego
charakteru tej sytuacji, pozostają tymi, których los i życie spoczywa w naszych
rękach. Żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni. Można to było rozegrać
inaczej. Nikt z nas nie oczekiwał tutaj tych ludzi i wszyscy wiemy, w jakich
okolicznościach się tu znaleźli. Wszyscy chcemy, żeby to się skończyło i dzień,
w którym ci ludzie stąd znikną, będzie dniem długo wyczekiwanej ulgi. Tylko, że
popełnionych błędów już nie da się naprawić, nie da się wskrzesić życia
zmarłych z wyziębienia, nie da się cofnąć zła, które się tutaj wydarzyło. Nie
da się żadnym tłumaczeniem wyjaśnić tego wszystkiego, co nasze Państwo, między
innymi Waszymi rękoma, tutaj dokonało.
Z wyrazami szacunku
Mirosław
Miniszewski
doktor
filozofii, mieszkaniec strefy stanu wyjątkowego
Co jeszcze…? Wczoraj trafiła do mnie moneta, 50 pensów. Zbieram te, które mi
się podobają. Mam kilka z Paddingtonem, królikami Beatrix Potter i jedną z Sherlockiem
Holmesem. Wczorajsza jest ozdobiona napisem „Diversity built Britain”. Z
pewnością nie muszę Ci tłumaczyć znaczenia tych słów. Ten kraj jest domem dla
wielu narodowości.
Są tu jednak ludzie, którzy jak Ty próbują pucować czyjeś sumienia,
są również nasi rodacy, którzy podobnie jak my żyją i pracują w Wielkiej Brytanii, ale mają chyba za dużo wolnego czasu, a do tego poważny niedobór empatii. Bo co
myśleć o dziewczynie, która w grupie polskich mieszkańców Edynburga wrzuca
tekst: „Poszukuję telefonu, takiego jak mają „imigranci”, który działa w lesie
20 dni bez ładowania”. Jednym słowem, wrzuca lisa między psy gończe. A potem
dodaje: „Taka g… burza z rana działa lepiej niż kawa”. Posłać dziewczynie
paczkę dobrej kawy, czy doradzić, żeby się rozpędziła i huknęła głową w ścianę…?
Niech się cieszy, że pewnie nigdy nie będzie musiała spędzić nocy w lesie i drżeć
o swoje życie, będąc obiektem politycznych manipulacji. Przeraża mnie jednak,
że takich ludzi jest więcej i tego typu zachowania nie są piętnowane.
Przyzwyczajamy się i przyzwalamy na nienawiść. Takie małe szczucie przed śniadaniem i gawiedź wniebowzięta...
Jest jeszcze inna grupa Polaków w UK, ludzi którzy również są absolutnie
przeciwni imigrantom (bo zabiorą Polakom pracę, socjal itp.). Tymczasem niektórzy
rodacy co prawda przyjechali do Wielkiej Brytanii legalnie, ale obecnie okradają
system, korzystając ze
świadczeń,
które im się nie należą, mało tego, używają councilowskich mieszkań niezgodnie
z prawem (wynajmując częściowo lub całkowicie). I jak to się według Ciebie
kwalifikuje…? To jest zdanie emigrantów o emigrantach, z pewną taką szczyptą hipokryzji.
Uchodźcami trzeba się zająć. Nikogo nie wolno wywozić do lasu i skazywać na
powolną śmierć. Niedopuszczalne jest nieudzielanie albo uniemożliwianie pomocy
medycznej. Niedopuszczalna jest zabawa w kreowanie kolejnego wroga narodu
polskiego (po Żydach, tęczowej braci i feministkach przyszła kolej na „islamskich
terrorystów”). Co zrobi ten kraj, miodem i pięćset plus płynący...? Co zrobi każdy z nas...? Mamy możliwość zapewnienia tym ludziom elementarnej pomocy i
ochrony. Mamy procedury, według których część z nich być może zostanie w
Polsce, inni będą deportowani. To jest ogromny test z bycia człowiekiem i
wygląda, że do niego nie dorośliśmy.
Marta