Planowałam, że w tym poście napiszę Wam o bardzo ciekawej książce, którą właśnie czytam. Jednak tekst z książką w tle musi poczekać, bo jestem dopiero w połowie, a czytanie wymaga chwili skupienia i spokoju, którego mi ostatnio brakuje. Dlatego w ostatnią niedzielę postanowiłam, że pora się odłączyć od internetów i telefonu, pobyć trochę sam na sam z własnymi myślami i wrócić do jednego z moich "miejsc mocy". Mowa tutaj o wspaniałej plaży, na której spaceruję albo siedzę i gapię się na horyzont. Robię też dziesięć tysięcy zdjęć kamienia albo innej muszli, a przy okazji, wszystko się po trochu układa w głowie, znika codzienny hałas, przychodzą nowe pomysły. Moje miejsce mocy jest równoznaczne z cieszeniem się chwilą, smakowaniem czasu, który przez moment płynie jakby wolniej. A co się tyczy smakowania - dziś chciałam się z Wami podzielić przepisem na mrożony jogurt malinowy, czyli moje najulubieńsze "lody" w tym sezonie. Trzy składniki. Mnóstwo radości :)
Mrożony jogurt malinowy (na podstawie przepisu z magazynu Red)
300 g malin
500 g jogurtu greckiego (nie żadna tam opcja zero tłuszczu!)
100 - 120 g płynnego miodu (w zależności od tego, jak słodkie są maliny)
Zaczynamy od zmiksowania wszystkich składników w blenderze. Potem, jeśli tak jak ja nie przepadacie za malinowymi mikropestkami, trzeba mieszankę przecedzić przez gęste sito i przelać do płaskiego szczelnego pojemnika z pokrywką. Pojemnik musi posiedzieć w zamrażalniku przez jakieś trzy godziny. Potem trzeba pokroić malinową masę w kostkę, ponownie zblendować na gładko i znów włożyć do zamrażalnika w zamkniętym pudełku. To kolejne blendowanie jest ważne, bo zapobiega pojawieniu się szronu w naszym smakołyku. Następny krok, to już oczywiście rozkoszowanie się mrożonym jogurtem, opcji podania jest kilka, u nas pojawiła się raz wersja z posiekanymi pistacjami i odrobiną płynnego miodu. Prześliczna :)
300 g malin
500 g jogurtu greckiego (nie żadna tam opcja zero tłuszczu!)
100 - 120 g płynnego miodu (w zależności od tego, jak słodkie są maliny)
Zaczynamy od zmiksowania wszystkich składników w blenderze. Potem, jeśli tak jak ja nie przepadacie za malinowymi mikropestkami, trzeba mieszankę przecedzić przez gęste sito i przelać do płaskiego szczelnego pojemnika z pokrywką. Pojemnik musi posiedzieć w zamrażalniku przez jakieś trzy godziny. Potem trzeba pokroić malinową masę w kostkę, ponownie zblendować na gładko i znów włożyć do zamrażalnika w zamkniętym pudełku. To kolejne blendowanie jest ważne, bo zapobiega pojawieniu się szronu w naszym smakołyku. Następny krok, to już oczywiście rozkoszowanie się mrożonym jogurtem, opcji podania jest kilka, u nas pojawiła się raz wersja z posiekanymi pistacjami i odrobiną płynnego miodu. Prześliczna :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz