-->

cover

środa, 23 grudnia 2015

Świąteczna pocztówka z Bielska i smakołyków kilka...

Planowałam grudzień pełen spokoju, refleksji i świątecznych przygotowań. Oczekiwanie na święta miało mi upłynąć na czytaniu, porządkach w domu i, naturalnie, na przygotowywaniu pyszności. Tymczasem, gdyby nie dopadło mnie przeziębienie, to chyba nawet nie zdążyłabym upiec zapowiadanych w ostatnim poście angielskich babeczek mince pies... Najęłam się w pewnej restauracji jako pomoc kuchenna i właściwie prawie nie było mnie w domu. Szare poranki, jeden za drugim, tylko migały mi szybko zza okien autobusu, a do domu wracałam późnym wieczorem, tak zmęczona, że właściwie nie miałam już ochoty na nic. Już się chyba powinnam przyzwyczaić do faktu, że mój żywot pełen jest przygód i wyzwań, ale nie spodziewałam się zupełnie, że szef kuchni po tygodniu naszej wspólnej pracy odejdzie z restauracji... Tym oto sposobem stanełam przed wyzwaniem ugotowania drugiego w moim życiu barszczu, który miał być, oczywiście, pyszny i z rozmachem, na, bagatela, 50 litrów :) To właściwie tylko wierzchołek góry lodowej, która przede mną w tym gastronomicznym przybytku wyrosła... Poradziłam sobie, może kiedyś opowiem o tym bardziej szczegółowo. Przede mną niewątpliwie wzmożone studia nad kuchnią polską ;) Całe to restauracyjne zamieszanie zupełnie mnie odciągnęło od przedświątecznych planów i spowodowało, że wszystko działo się jakby obok mnie. Udało mi się w pośpiechu kupić prezenty gwiazdkowe (mam nadzieję, że jednak trafione!), a z magicznej atmosfery oczekiwania zostało mi podziwianie rozświetlonego Bielska, kiedy wychodziłam po pracy na autobus. Kiedyś już tutaj pisałam, że kocham świąteczne światełka i oglądanie przystrojonego miasta zawsze sprawia mi ogromną przyjemność. Oto moje ulubione punkty spacerowe:














Jeśli zajrzeliście do mojego poprzedniego  posta, na pewno przeczytaliście przepis na nadzienie do mince pies, czyli babeczek, którymi Anglicy zajadają się na Boże Narodzenie. Upodobanie tych słodkości udzieliło się i mnie, dlatego w tym roku również u nas w domu takie pyszności zagoszczą. Wyglądają bardzo efektownie, smakują doskonale i nadają się też na świąteczny upominek :) To chyba wystarczająca rekomendacja, żeby upiec mince pies :)


Mince pies

Nadzienie:
Trzeba je przygotować odpowiednio wcześniej, przepis tu

Kruche ciasto:
300 g mąki
150 g zimnego masła
1 duże jajko
2 kopiaste łyżki cukru pudru
szczypta soli

Przygotowujemy kruche ciasto, rozcieramy mąkę z kawałkami masła, dodajemy cukier puder, jajko i sól i staramy sie jak najszybciej uformować z ciasta gładką kulę. Owijamy ją folią i wkładamy do lodówki na godzinę, albo nawet na całą noc. Potem rozwałkowujemy ciasto na grubość monety. Nie może być zbyt cienkie, ze względu na nadzienie. Przygotowujemy muffinową foremkę 12-dołkową, smarujemy delikatnie masłem. Z ciasta wycinamy kółka (w takim formacie, żeby dało się wyłożyć spód i boki muffinowych dołków). Wykładamy dołki ciastem, formując spody babeczek. Potem nakładamy do nich nadzienie, a później, z pozostałego ciasta wycinamy kształt do przykrycia babeczki, wedle upodobań. Mnie się bardzo podobają "gwiazdkowe", ale tradycyjne mince pies są w całości zakryte płatkiem kruchego ciasta, który nierzadko jest jeszcze ozdobiony jakimś świątecznym ornamentem. Piekarnik nagrzewamy do 170-180 stopni i pieczemy babeczki około 30 minut, do momentu kiedy staną się lekko złotawe. Studzimy i rozkoszujemy się smakiem świąt :) Z podanego przeze mnie przepisu na nadzienie sporządzimy co najmniej dwa razy tyle babeczek, ale ilość kruchego ciasta wystarczy na 12-16 mince pies.










Mam dla Was jeszcze cztery przepisy na świąteczne dobroci. Nie wszystkie niestety zdążyłam sfotografować. Postaram się z czasem uzupełnić zdjęcia, a teraz zapraszam jeszcze na:


Owsiane ciasteczka z suszonymi śliwkami - dla Rudolfa  (przepis podstawowy tu)

120 g masła
140 g brązowego cukru
1 duże jajko
100 g mąki
1/2 łyżeczki sody
3/4 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki soli
120 g płatków owsianych (nie błyskawicznych!)
120 g suszonych śliwek, pokrojonych na małe kawałeczki

Masło z cukrem i jajkiem miksujemy na gładką masę. W innym naczyniu mieszamy mąkę, sodę, cynamon i sól. Mączną mieszankę dodajemy do zmiksowanego masła, mieszamy, aż powstanie nam ciasto i dodajemy płatki owsiane i kawałeczki suszonych śliwek (po pokrojeniu śliwek oprószam je delikatnie mąką, żeby się nie posklejały). Następnie przykrywamy misę z ciastem folią i wkładamy do lodówki na jakieś 15-20 minut. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, blachy do pieczenia wykładamy papierem. Nabieramy łyżką  równe porcje ciasta, formujemy kulki, układamy je na blasze i delikatnie spłaszczamy. Musimy pamiętać o zachowaniu sporej odległości, bo ciastka się "rozlewają". Pieczemy je 10-12 minut, aż brzegi będą złote, a środki wciąż wygladają na lekko niedopieczone. Studzimy je 5 minut na blasze, a potem zdejmujemy i pozwalamy całkowicie ostygnąć. To bardzo aromatyczne, mięciutkie ciasteczka, wymarzone na śniadanie, albo na niespodziankę dla renifera świętego Mikołaja ;) Jeśli nabieramy porcje ciasta dużą łyżką, to wyjdzie nam około 20 ciastek.




Śledzie z majerankiem i czosnkiem  (przepis z książki Małgorzaty Caprari "Śledzie. 200 najlepszych przepisów kuchni polskiej i światowej)

1 kg solonych filetów śledziowych
15 ząbków czosnku, pokrojonych w grubsze plasterki
kilka łyżek suszonego majeranku
sok z cytryny
oliwa lub dobry olej, np, rzepakowy z pierwszego tłoczenia

Zaczynamy od wymoczenia śledzi w wodzie. Potem osuszamy je, obficie skrapiamy sokiem z cytryny i odstawiamy na pół godziny. Filety kroimy na kawałki i układamy w słoiku, przekładając porcje śledzia czosnkiem i posypując obficie majerankiem. Zalewamy całość oliwą (śledzie muszą być dokładnie przykryte) i wstawiamy do lodówki, na przynajmniej dwa dni. Jako wielbicielka śledzi zawsze szukam nowych smaków. Najlepiej sprawdza się właściwie prostota, czyli kilka dobrze dobranych składników, tak jak w przypadku ubiegłorocznych ekspresowych matjasów z dymką i żurawiną. Śledzie z majerankiem potrzebują co prawda nieco więcej czasu, ale smakują bardziej "po polsku" i doskonale pasują na świąteczny stół, podobnie jak bardziej wykwintne śledzie w winie, na które przepis również wynalazłam u Małgorzaty Caprari:


Śledzie po hrabiowsku w białym winie

8 solonych filetów śledziowych
200 ml białego wytrawnego wina
5 ziaren pieprzu
5 ziaren ziela anigielskiego
4 goździki
szczypta mielonego imbiru
szczypta mielonego kardamonu
1 łyżka cukru
1 średnia cebula, drobno pokrojona
1 por, tylko jasna część, drobno pokrojona
100 ml oleju
sok i cienko skrojona skórka z 1/2 cytryny
czerwony pieprz (do podania)

Wymoczone i osuszone filety kroimy na porcje. Wino zagotowujemy z przyprawami, cukrem i skórką cytrynową. Studzimy pod przykryciem, a potem cedzimy i mieszamy z sokiem z cytryny i olejem. W słoiku układamy warstwami cebulę wymieszaną z porem i śledzie. Na wierzchu powinna być warstwa cebuli z porem. Zalewamy całość winną marynatą i wkładamy do lodówki na przynajmniej dwa dni. Te śledzie dobrze smakują i ładnie wyglądają, kiedy przy podawaniu oprószymy je czerwonym pieprzem.




Wigilijny pasztet grzybowy
 (na podstawie przepisu z magazynu Moje Gotowanie 12/2015)

100 g suszonych grzybów, najlepiej mieszanych
szklanka bułki tartej
1 i 1/2 szklanki śmietanki 30%
4 cebule, drobno posiekane
3 ząbki czosnku, drobno posiekane
łyżka smalcu (można zastąpić masłem)
1/4 (lub więcej, zależnie od upodobań) łyżeczki: suszonego majeranku, bazylii, ziela angielskiego mielonego, gałki muszkatołowej, imbiru, mielonego kminku
4 jajka
sól, pieprz
masło i bułka tarta do foremek
garść drobno posiekanych orzechów włoskich

Opłukane grzyby zalewamy niewielką ilością wody i zostawiamy na noc, a potem gotujemy do miękkości. Ostudzone grzyby bardzo drobno siekamy albo blendujemy. Cebulę i czosnek szklimy na smalcu/maśle. Cebulę i grzyby łączymy w większej misce, dodajemy śmietankę, bułkę tartą i jajka. Całość dokładnie mieszamy i przyprawiamy, do smaku dodajemy też sól i pieprz. Foremkę (upiekłam ten pasztet w dwóch małych keksówkach, 23 cm długości) smarujemy masłem i wysypujemy bułką tartą. Pasztetową masę przekładamy do formy, wygładzamy wierzch i posypujemy posiekanymi orzechami. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około 50 minut. Można taki pasztet pałaszować na ciepło lub na zimno. Pyszności!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...